Andrzej Grajek jest trenerem piłkarskim drużyn młodzieżowych, dziś prowadzi indywidualnie młodych zawodników. Utrzymuje kontakt ze Świerczokiem, trzyma kciuki za wychowanka. Piłkarz jest jedynym zawodnikiem grającym obecnie w śląskim klubie, powołanym do reprezentacji przed Euro. Paweł Czado, Interia: Powołanie przez Paulo Sousę Jakuba Świerczoka do szerokiej kadry na Euro to dla pana zaskoczenie? Andrzej Grajek: - Nie. Wierzyłem, że Kuba dostanie szansę. To bowiem piłkarz z konkretnymi umiejętnościami, w dodatku bardzo mocny psychicznie, wierzący w swoje umiejętności, w pozytywny sposób bezczelny na boisku. On wychodzi na mecz zawsze po to, żeby strzelać gole. Nie ogląda się na rywali. Moim zdaniem to bardzo dobra cecha. Kiedy Kuba tylko jest zdrowy strzela dużo bramek. Na pewno może przydać się reprezentacji. Jakie były jego początki? - Trafił do mnie przez przypadek. Spóźnił się bowiem na treningi w SMS-ie Tychy gdzie zaczynał i usłyszał, że nie ma tam już dla niego miejsca. Jego rodzice, z którymi jest mocno związani, wierzyli w jego talent i zaczęli szukać mu innego miejsca. Ojciec dowiedział się o szkółce Górnika MK Katowice i przywiózł go wtedy na trening do mnie. Od pierwszych zajęć wiedziałem, że to urodzona dziewiątka. Muszę w tym miejscu podkreślić rolę rodziców. Przez kilka lat dowozili Kubę na treningi z Tychów do Piotrowic, dzielnicy Katowic. Jaki wtedy był mały Kuba? - Szczerze mówiąc taki jak dziś: zdecydowany, ambitny, pewny siebie, z wysoką samooceną. Na każdym turnieju, w którym występowaliśmy chciał być królem strzelców. A kiedy gdzieś jakiś występ nam nie wyszedł, wcale się nie załamywał, myślał już o następnym meczu. Miał dwóch-trzech kolegów, z którymi się trzymał bliżej, generalnie był lubiany w drużynie. W 2005 roku drużyna z nim w składzie, którą pan wówczas prowadził, odniosła wielki sukces. - Zajęliśmy trzecie miejsce w prestiżowych zawodach "Coca Cola Cup", uznawane za nieoficjalne mistrzostwa Polski rocznika 1992 [w tamtym turnieju udział wzięło ponad 2,5 tysiąca zespołów z całej Polski a 229 z Górnego Śląska, przyp. aut.] Mieliśmy wtedy naprawdę silny zespół złożony z kilkunastu utalentowanych piłkarzy. Każdy z nich miał moim zdaniem predyspozycje, żeby w przyszłości osiągnąć coś w seniorskim futbolu, ostatecznie wybił się, żałuję tego, tylko Kuba. Pamiętam, że nastrzelał wtedy mnóstwo bramek... Już wtedy miał specyficzny sposób okazywania radości. Tak jak dziś potrafił po zdobyciu bramki zasiąść z poważną miną i założonymi rękami na bandzie oddzielającej boisko od trybun. Jakie są jego mocne strony czysto piłkarskie? - Ma świetną prawą nogę. Potrafi grać tyłem do bramki, odwrócić się z rywalem na plecach i kontynuować akcję. Już kiedy miał 12 lat zawsze chciał kończyć akcję strzałem. Raz posadziłem go na ławce rezerwowych za ten egoizm, żeby przemyślał sprawę, ale... po przemyśleniu uznałem, że powinien wrócić do pierwszego składu, powinien grać, bo jego sposób gry zawsze wiele dobrego przynosił drużynie! Wierzy pan, że Kuba pojedzie na Euro? - Tak. Może być dobrym dżokerem, dobrym zmiennikiem dla Roberta Lewandowskiego albo Arkadiusza Milika. Jeszcze wczoraj wymienialiśmy sms-y. Reprezentacja będzie przygotowywać się do Euro w ośrodku w Opalenicy. To dobre miejsce dla Kuby. Jeździliśmy tam na Remes Cup, zdobywaliśmy pierwsze trofea, zdobywał tam tytuł króla strzelców. Przypomniałem to Kubie, uśmiechnął się. Pytałem czy pamięta tamte czasy. Pamięta. Kontuzje zahamowały karierę Kuby, ale cieszę się, że potrafił wrócić. Dziś ma już 29 lat, więc przed nim być może ostatnia szansa, ostatnie pięć minut, żeby zaistnieć w reprezentacji Polski. Wierzę, że tym razem mu się w niej powiedzie, bo wiem, co potrafi. Kibicuję mu z całego serca. Dzięki niemu wiem, że poświęcanie się pracy z młodzieżą ma sens. Rozmawiał: Paweł Czado