Tak, sam szukałem podobieństw i różnic porażki Polski na Euro 2020 i wcześniejszych klęsk na mistrzostwach świata i Europy. Jednak za niewłaściwe uważam porównywanie tych polskich występów tylko przez pryzmat (nie)zdobytych punktów. Tak, na Euro 2020 jest ich najmniej. Jeden punkt w grupie zdobyty z Hiszpanią (przy zerze ze Słowacją i Szwecją, co chyba jednak świadczy na naszą niekorzyść), to wstydliwy bilans. Ale czy naprawdę za lepsze uważamy zwycięstwa o honor z Japonią, Kostaryką i Stanami albo remisy przeplatane porażkami na Euro 2008 i 2012? Czy wiele by zmieniło, gdyby ze Szwedami skończyło się 2-2 a nie 2-3? Liczba punktów dla mnie jest wtórna, do tematu samego wyniku podchodzę zero-jedynkowo w tym sensie, że wszystkie te starty zakończył brak awansu z grupy. Paulo Sousa i pytanie o reprezentację Polski Paulo Sousa na Euro 2020 poniósł klęskę, to bezdyskusyjne. Nie chcę już wracać do kwestii momentu zatrudnienia Portugalczyka, wolę też nie powielać już spisanej i odmówionej przez innych autorów litanii jego błędów i niekonsekwencji. Nie zgadzam się też na uproszczenia, że polskim piłkarzom po prostu zabrakło jakości albo że zło tkwi w samym wyborze wyjściowego ustawienia. Chcę spojrzeć do przodu. Dla mnie kluczowe w tym momencie jest pytanie o nowy sposób gry, jaki reprezentacji Polski chce zaszczepić (i już zaszczepia) Paulo Sousa. To, czy chcemy uwierzyć, że taki styl może się przyjąć i czy może dać nam sukces. A przede wszystkim - czy sami piłkarze w to wierzą lub mogą uwierzyć. CZYTAJ TEŻ: Paulo Sousa i reprezentacja Polski w obcej skórze Przecież nielubimygraćatakiempozycjonizm i wolimygraćzkontryzm polski piłkarz wyssał z mlekiem matki, a przynajmniej z komentarzem telewizyjnym meczów reprezentacji już we wczesnym dzieciństwie. Przecież nawet Wojciech Szczęsny, jeden z tych kadrowiczów, którzy moim zdaniem fantastycznie analizują grę i to jak futbol się zmienia, w ostatniej rozmowie na kanale Foot Truck stwierdził "To zawsze było w DNA naszej drużyny. Nigdy nie graliśmy pięknie", a towarzyszyła temu opowieść o "team spirit" wyzwalanym w polskim zespole podczas dobrego bronienia (którego poza Hiszpanią tak nam brakowało). "Kiedy zaczynasz robić rzeczy, których nie zwykłeś robić, tracisz to poczucie bezpieczeństwa, jedności. Kiedy starasz się prowadzić grę, kontrolować jej przebieg, a nie masz tego w nawyku, to DNA twojej drużyny gdzieś ucieka". Jednocześnie podkreśla swoje zaufanie do Sousy i zalety współpracy z nim, zwłaszcza na tle (niewymienionego z nazwiska) Jerzego Brzęczka. Czytam to jako "i chciałbym, i boję się". Skoro nawet Wojciech Szczęsny, który ma stały i bezpośredni kontakt z najlepszymi piłkarzami na świecie, mówi o tym DNA, to musi ono siedzieć naprawdę głęboko w polskich piłkarzach. I tym bardziej jest jasne, że zmiana nie miała i nie ma szans nastąpić z dnia na dzień czy w ciągu 3-4 miesięcy. Za kadencji poprzedniego selekcjonera dużej skuteczności z przeciętnymi i słabszymi rywalami towarzyszył ból zębów nasilający się podczas konfrontacji z topowymi przeciwnikami, gdy Polacy byli bezradnymi petentami liczącymi kolejne podania, a na końcu też stracone gole. Mecz z Hiszpanią pokazał, że możemy grać inaczej, doskakiwać do nawet renomowanych rywali i odbierać im piłkę na ich połowie, stwarzać sytuacje (w tym Robertowi Lewandowskiemu, co prawie nie zdarzało się na poprzednich turniejach) i próbować kreować, a nie tylko reagować. Piotr Zieliński też nie zaczął grać lepiej dlatego, że "coś mu przeskoczyło w głowie". CZYTAJ TEŻ: Robert Lewandowski - tragiczna postać polskiej piłki?Oczywiście, wracamy w tym momencie do kwestii, czy wolimy skupiać się na remisie z Hiszpanią jako przykładzie pozytywnym, czy na położonych grach ze Słowacją i Szwecją (oraz pozostałych). Ale to jest tak naprawdę jedno i to samo pytanie: czy chcemy zaryzykować z Sousą odcięcie się od tego tzw. DNA reprezentacji Polski? Dla mnie to jest sytuacja: teraz albo nigdy. Nie chodzi mi o to, że oto światły obcokrajowiec chce zrobić coś, czego polscy trenerzy się boją. Nie - polscy trenerzy też próbowali zmian, ale też najczęściej za późno - Adam Nawałka po 0-4 z Danią, ba, nawet Jerzy Engel przed meczem z Portugalią (też 0-4). Dlaczego to "now or never"? Po pierwsze: czy Paulo Sousa zostałby zmieniony teraz, czy po ewentualnie przegranych eliminacjach do mundialu w Katarze, jego następca na pewno nie będzie kontynuował przyjętej przez niego drogi. Po drugie: wbrew części opinii nie uważam, by Katar 2022 miał być dla Roberta Lewandowskiego ostatnim możliwym turniejem (patrz: ścieżka a'la Cristiano Ronaldo), ale jeśli nie chcemy mocniej postawić na ofensywę właśnie teraz, gdy mamy najlepszego napastnika świata, to kiedy? Wyjście z chatek za Leo, wyprowadzka z wielkiej płyty za Sousy Leo Beenhakker mówił o wychodzeniu z drewnianych chatek - kto chciał, widział w tym pogardę dla polskiego futbolu, kto patrzył na wyciąganie przez niego na wyższy poziom gości z Ekstraklasy (patrz: mecz z Portugalią ucieleśniony przez Grzegorza Bronowickiego), ten doceniał szersze spojrzenie (z czasem go zabrakło, jasne). Sytuacja z Paulo Sousą przypomina mi za to dylemat mieszkaniowy dzisiejszych 30-latków. Całe życie mieszkasz w bloku w środku miasta, najpierw z rodzicami, a potem w kawalerce, z jakimś poczuciem stabilności i bezpieczeństwa, ale i całym wachlarzem niedogodności. Uważasz, że tak już musi być, że jesteś skazany na wielką płytę, ewentualnie nową patodeweloperkę z karykaturą zieleni i placem zabaw wielkości budki telefonicznej. I wtedy ktoś podsuwa myśl, o której zawsze marzyłeś, ale nawet bałeś się o niej myśleć - że taki mały biały domek pod miastem, z takim ogródkiem, to nie tylko fajna, ale i osiągalna sprawa, że jak tu pożyczysz, tamto sprzedasz, a teść z ekipą by pomógł z budową, to ma szansę wypalić. Na różnych etapach ten pomysł może się spektakularnie wysypać, to może być jedna wielka katastrofa spowodowana przez myślenie życzeniowe, może zabraknąć środków lub ludzi, domniemani fachowcy okażą się partaczami, mogą zadziałać czynniki zewnętrzne, w końcu też ryzyko konfliktów przy rewolucyjnej zmianie jest potężne. I z tą budową domu, i z budową kadry przez Paulo Sousę, wszystko zaczyna się i kończy na pytaniu: czy chcesz zaryzykować zrobić coś inaczej, czy wolisz w miarę bezpieczną stabilność, którą dobrze znasz? Korci mnie, by wykonać ten skok, bo czy naprawdę jest tak dobrze, by w końcu nie zaryzykować zmiany? Bartosz Nosal