Dla kibiców Holandii mecz z Ukrainą w Amsterdamie był końcem wielkiej siedmioletniej smuty, Oranje zabrakło przecież i na mundialu 2018, i na Euro 2016. Do Euro 2020 podchodzili oni jednak sceptyczni, bo choć Ronald Koeman dźwignął reprezentację na poziom, do którego wszyscy przez lata byliśmy przyzwyczajeni, to zostawił narodową kadrę dla Barcelony. Koeman kadrę zostawił, choć niechętni jego następcy, Frankowi de Boerowi, powiedzieliby pewnie, że ją wręcz "osierocił". Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Na tym tle reprezentacja Ukrainy w ostatnim czasie zdawała się być na krzywej rosnącej. Z apatycznej drużyny, która z ostatnim Euro we Francji pożegnała się porażką 0-1 z Polską, zostało niewiele. W reprezentacji Ukrainy Andrija Szewczenki kolejny świetny sezon w swoich klubach mieli za sobą choćby Rusłan Malinowski z Atalanty Bergamo i Ołeksandr Zinczenko, finalista Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Nawet jeśli Holandia przystępowała do meczu w roli faworyta, to była faworytem z wątpliwościami. Holandia - Ukraina. Koncert od pierwszej do ostatniej minuty Tempo narzucone przez piłkarzy Holandii i Ukrainy od pierwszej minuty było imponujące, to był koncert godzien najwspanialszych meczów w historii mistrzostw Europy. A przecież tych z udziałem Holandii nie brakowało - wspominane do dziś Euro 1988 z Gullitem i van Bastenem, efektowne Euro 2000 też zresztą rozgrywane w Holandii, w końcu Euro 2008, gdy Holandia w fazie grupowej zmiotła z powierzchni ziemi francuskich mistrzów i włoskich wicemistrzów świata. Meczowi Holandii z Ukrainą - to możemy napisać już po jego zakończeniu - najbliżej było jednak do wybitnego widowiska z fazy grupowej Euro 2004. Wtedy Holendrzy prowadzili 2-0 z Czechami, by ostatecznie przegrać 2-3. Z Ukrainą prowadzili 2-0, po dwóch ciosach rywali było 2-2, by ostatecznie po strzale głową Denzela Dumfriesa (tak nieskutecznego wcześniej!) skończyło się na 3-2! Holandia - Ukraina na Euro 2020. Gole jednak nie są przereklamowane Póki było 0-0, za bohatera meczu Holandia - Ukraina trzeba było uznać Heorhija Buszczana, bramkarza Dynama Kijów, który bronił jak natchniony. Żeby jednak było jasne: Ukraina grała świetnie, dotrzymywała korku Holandii, ale zwyczajnie nie miała tyle - aż tyle - jakości w swoim składzie. Ukraińską defensywa została przełamana po przerwie - dwa razy między 53. i 59. minutą - dwa razy zasługi miał w tym Denzel Dumfries, dwa razy odbijał piłkę Buszczan, ale najpierw Wijnaldum, a potem Weghorst dopadali do futbolówki i z wielką mocą kopali ją do bramki. Dwubramkowe prowadzenie przy tej klasie prezentowanej przez Holandię wydawało się wynikiem bezpiecznym, ale Ukraina nie traciła nadziei. W jeszcze krótszym czasie - między 75. a 79. minutą - ekipa Szewczenki zdobyła swoje dwa gole. Najpierw pięknym strzałem w "okienko" Jarmołenko, potem Jaremczuk. To był jednak dzień Denzela Dumfriesa! Jego piękny strzał głową na pięć minut przed końcem ustalił wynik na 3-2 dla Holandii! To był wybitny mecz, wspaniałe widowisko i dowód na to, że plotki o śmierci futbolu reprezentacyjnego są jednak przedwczesne. Bartosz Nosal