Holandia w 1/8 finału Euro 2020 przegrała z Czechami 0-2 i po bardzo słabym meczu w swoim wykonaniu odpadła z turnieju. Holendrzy nie oddali celnego strzału na bramkę rywali, co nie zdarzyło im się w turnieju od czasu, gdy tego typu statystyka jest prowadzona. Georginio Wijnaldum, lider reprezentacji, w meczu z Czechami podał celnie tylko dziesięć razy, czyli średnio raz na 9 minut (przy celnym podaniu raz na dwie minuty w poprzednim sezonie w Liverpoolu). "Nigdy wcześniej żaden gracz Oranje nie był tak niewidoczny jak on" - komentuje gorzko serwis VI.nl. Kiepski występ Holendrów uderza szczególnie na tle świetnego w ich wykonaniu pierwszego meczu na turnieju przeciwko Ukrainie (3-2). Jednocześnie, takim rozwojem sytuacji w ogóle nie powinniśmy być zdziwieni. Euro 2020. Na początku był koncert Holandii Faza grupowa każdych mistrzostw Europy ma zespoły, które lśniły najjaśniej i które wspominamy po latach. Myślimy tak o Portugalczykach na Euro 2000, czy Czechach z Euro 2004 (wtedy przecież pokonali Holendrów po wybitnym meczu i odwróceniu wyniku z 0-2 na 3-2). A jednak najwspanialsze koncerty - wręcz w całej historii faz grupowych na Euro - dawali Holendrzy w 2008. Grali wtedy w grupie śmierci i - to modne określenie na Euro 2020 - zjedli ją na śniadanie. Na dzień dobry ograli włoskich mistrzów świata 3-0, potem poprawili ograniem francuskich wicemistrzów świata 4-1, a pokonanie Rumunów było już tylko deserem. To było coś niesamowitego. I wtedy nagle, w ćwierćfinale, Holendrów (po dogrywce, ale to bez znaczenia) wyeliminowali Rosjanie, i to wyeliminowali zasłużenie. To przykład najbardziej spektakularny, ale jeśli spojrzymy na holenderską historię na mistrzostwach Europy i świata, to tego typu sytuacji - wybitnego początku i kiepskiego końca - było więcej. Euro 2000 to trzy zwycięstwa w grupie śmierci (znów), z Czechami, Danią i Francją, poprawione 6-1 z Jugosławią w ćwierćfinale i niewytłumaczalne odpadnięcie (ze względu na masowo przestrzelane rzuty karne) z Włochami. Mundial 2014 Holendrzy zaczęli od pobicia 5-1 (!) ówczesnych mistrzów Europy i świata, Hiszpanów. Pozostałe mecze w grupie też wygrali, potem o koncertach mowy już nie było, co najwyżej o sporym szczęściu - z Meksykiem (od 0-1 do 2-1 w końcówce po kontrowersyjnym karnym) i mimo wszystko przeciętną Kostaryką (karne po słabiutkim 0-0). Zwątpienie w selekcjonera Franka de Boera miało podstawy Różnica w mocnym początku Holendrów na Euro 2020 i wcześniej jest taka, że teraz nikt się go za bardzo nie spodziewał. Przed turniejem media i kibice byli mocno sceptyczni do selekcjonera Franka de Boera, kadra po odejściu Ronalda Koemana - który wskrzesił Oranje po blamażach w walce o awans na Euro 2016 i mundial 2018 - mogła czuć się osierocona. Tymczasem mecz z Ukrainą, to było nie tylko widowisko i piłkarski rollercoaster (od 2-0, przez 2-2, do 3-2), ale też występ na bardzo wysokim poziomie (i to już przed przerwą, gdy było jeszcze 0-0). Dominacja Holendrów nad Austriakami (tak chwalonymi przecież za mecz z Włochami) i Macedonią Północną też ani przez moment nie została podważona. Z Czechami w Holendrach tego ognia już jednak zabrakło. To wciąż był mecz do wygrania przez nich (pojedynek Malen - Vaclik przy 0-0), ale - przy złych decyzjach de Boera i zwieszonych głowach zespołu - o odrobieniu strat przy grze w dziesięciu nie mogło być mowy. Dla Czechów to mecz, który już przeszedł do historii, dla Holendrów - kolejny odcinek tej samej historii. Nieważne jak zaczynasz turniej. Zwłaszcza, jeśli jesteś Holendrem. Bartosz Nosal