Hiszpańskim kibicom nie trzeba go bliżej przedstawiać. Jako zawodnik Osasuny Pampeluna zapisał się w historii tamtejszej ekstraklasy, strzelając hat-tricka Realowi Madryt na Santiago Bernabeu. Potem grał również w Realu Valladolid i CD Toledo. Na Półwyspie Iberyjskim spędził lata 1989-96. Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź! Dzisiaj w kraju naszych sobotnich rywali wciąż ma wielu przyjaciół. Pytamy więc o atmosferę, jaka panuje wokół drużyny, która w sobotni wieczór może ostatecznie pogrzebać szanse Polaków na dłuższa przygodę w finałach Euro 2020. Chyba że... z powodu stanu murawy stadion w Sewilli okaże się dla gospodarzy pułapką. Łukasz Żurek, Interia: W Polsce przedmeczowy klimat - jak przed wejściem na szafot. Pytał pan hiszpańskich znajomych, jak to wygląda u nich? - Nie wyobrażają sobie, żeby z Polską nie wygrać. Tym bardziej że dwa punkty stracili już w starciu ze Szwedami. Natomiast jest wokół hiszpańskiej kadry trochę niezdrowej polemiki. Zaczęło się od tego, że powołania na turniej dostało 24, a nie 26 graczy. Potem były te problemy z Covidem i zrobiło się nerwowo. Teraz doszedł do tego jeszcze kłopot ze zdobywaniem bramek. Morata nie spełnia oczekiwań i wszyscy pytają, dlaczego gra on, a nie Gerard Moreno. Co na to Luis Enrique? - W żadnym stopniu nie sugeruje się tym, co mówią i piszą media. Wręcz demonstracyjnie pokazuje swoją siłę i niezależność. Na konferencję prasową przyszedł właśnie z Moratą. Pokazał w ten sposób, że ma do niego pełne zaufanie. W Hiszpanii panuje takie przekonanie, że na mecz z Polską powinni wyjść od pierwszej minuty Moreno i Morata. To znaczy, że bezbramkowy remis ze Szwecją - mimo bezdyskusyjnej przewagi - był powodem do irytacji. - To był mocny zawód. Turniej miał zacząć się od zwycięstwa. Drużyna gra przecież przed własną publicznością. Wszyscy w Hiszpanii zdają sobie sprawę, że Polacy są w bardzo trudnej sytuacji i porażka praktycznie oznacza dla niej pożegnanie z turniejem. Podkreśla się na każdym kroku, że Robert Lewandowski nie jest tym zawodnikiem, którego świat zna z Bayernu Monachium. Oczywiście nikt się tym nie przejmuje, to tylko wzmacnia optymizm gospodarzy przed sobotnim meczem. Polska ma zostać bezdyskusyjnie pokonana, nikt nie bierze pod uwagę innego scenariusza. Czyli wyczekiwanie na egzekucję. - Pojawiły się jednak narzekania na murawę. Na stadionie w Sewilli ona nie jest za dobra. To duży problem. W Andaluzji panują teraz wysokie temperatury i trudno utrzymać nawierzchnię w dobrym stanie. A dla Hiszpanów to szalenie ważna kwestia. Grają piłkę techniczną z duża liczbę podań. Zła płyta może im w tym przeszkodzić. To pomaga zawsze słabszej drużynie, która się broni. Ale nie przywiązywałbym się do tego za mocno. Musimy być niesamowicie dobrze zorganizowani w defensywie, żeby zagrać "na zero" z tyłu. Zobaczyliśmy już w tym turnieju prawdziwą "La Roja" czy ten zespół dopiero zaczyna wytaczać najcięższe działa? - Na pewno trzeba zauważyć, że tej drużynie brakuje jeszcze stabilizacji. Widać to po wynikach. Pokonała Niemców 6-0 w Lidze Narodów - i to jest coś niesamowitego - ale potem w eliminacjach mundialu zremisowała z Grecją i męczyła się do samego końca z Gruzją. Mówimy o piłkarzach, którzy są w stanie wygrać z każdym i to wysoko. Ale z drugiej strony - jeśli nie mają dobrego dnia, każdy może im skomplikować życie. Jak wielkiej presji poddawani byli jeszcze przed startem Euro 2020? Absolutna dominacja hiszpańskiej kadry z lat 2008-12 nie zostawia wiele miejsca na kompromisy... - Wbrew pozorom ta presja nie była nie wiadomo jak olbrzymia. Owszem, oni zawsze czują się mocni. Nie zawsze najlepsi, ale mocni zawsze. Pamiętajmy jednak, że w wielu regionach Hiszpanii - jak Kraj Basków czy Katalonia - ta reprezentacja nie porywa za sobą kibiców. Oczywiście z powodu waśni, które od lat są wszystkim znane. Dziennikarze i kibice potrafią być równie agresywni jak w Polsce? Paulo Sousa do poniedziałku mógł jeszcze liczyć na kredyt zaufania. Od kilku dni atakowany jest już z każdej strony i nierzadko jest to atomowa siła ognia. - Oj, tak. Jak trzeba, to Hiszpanie rzeczywiście potrafią bardzo mocno uderzyć w zawodników i trenera. Też się nie patyczkują. Pod tym względem wcale nie jest lepiej niż u nas. Potrafią wytłumaczyć porażkę tylko z kimś, kto jest wyraźnie silniejszy. Jeśli mecz z Polską nie zakończy się zwycięstwem, Luis Enrique nie będzie w lepszym położeniu niż obecnie Paulo Sousa. Damy radę wskazać jakiś słaby punkt rywala? Mimo złych prognoz musimy się czymś "karmić" do pierwszego gwizdka... - Wydaje mi się, że takim słabym punktem Hiszpanów jest defensywa. To właśnie w tej formacji było najwięcej rotacji w ostatnich miesiącach. Linia pomocy i ataku zmieniana jest rzadziej i bardziej delikatnie. Tylko że trzeba jeszcze tych obrońców zmusić do błędu. Żeby tak się stało, przynajmniej od czasu do czasu musimy się znaleźć pod bramką przeciwnika. W naszej grze przeciwko Słowakom dostrzegł pan cokolwiek, co pozwala uwierzyć w sensacyjny finał sobotniego wieczoru? - Zabrakło nam szczęścia, bo dobrze zaczęliśmy drugą połowę, ale później czerwona kartka bardzo utrudniła nam zadanie. To, co grali Hiszpanie przeciwko Szwecji, na nas może niestety wystarczyć. Musimy zagrać zdecydowanie lepiej niż w pierwszym meczu, żeby tak się nie stało. Lepiej i inaczej. Ze Słowakami mogliśmy sobie pozwolić na otwartą piłkę, w sobotę to będzie niemożliwe. To rywal od początku podyktuje warunki gry. Pozostaje liczyć na to, że uda nam się przeprowadzić jeden, drugi, trzeci kontratak. I tym razem trzeba umieć zrobić pożytek ze stałych fragmentów gry, bo nie będzie ich wiele. Rozmawiał Łukasz Żurek Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji!Euro 2020 - wyniki, tabele, strzelcy, terminarz fazy grupowej