"Grillowanie" Makkeliego, 38-letniego sędziego, który od dziesięciu lat jest arbitrem międzynarodowym, z pewnością potrwa jeszcze długo. Ostatecznie decyzje stemplował Holender, ale do pomocy miał także zespół VAR, który również nie stanął na wysokości zadania.I trudno się dziwić tej gorączce, bo ranga wczorajszego drugiego półfinału była przeogromna. Na Wembley ważyły się losy awansu do najważniejszego meczu turnieju i właśnie gol, który padł po ogromnych kontrowersjach w 104. minucie, przesądził o tym, że do raju zostali wprowadzeni "Synowie Albionu". Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo! Holender bardzo zdecydowanie wskazał na "wapno", gdy w polu karnym upadł Raheem Sterling, a tuż przed tym Joakim Maehle wstawił nogę przed Anglika. W pierwszym odbiorze faktycznie wszystko wyglądało tak, jakby Duńczyk spowodował upadek Anglika. Powtórki jednak podważały ten wstępny ogląd sytuacji, ale innego zdania byli arbitrzy. VAR-owcy przeanalizowali tę kontrowersję i decyzja o rzucie karnym nie została cofnięta. Harry Kane, na dwa razy, pokonał Kaspera Schmeichela i w świątyni futbolu zapanowała euforia. Wśród ważnych person futbolu, które odniosły się do sytuacji, już wczoraj znalazł się Zbigniew Boniek. Sternik PZPN-u, który wkrótce pożegna się z posadą szefa polskiej piłki, napisał na Twitterze: "Karny nie karny, będą dyskusje. Jedno jest pewne" - wygrali lepsi. Do wydarzeń z Wembley Boniek postanowił odnieść się jeszcze raz, dziś rano, już z pewnym dystansem i poniekąd włożył kij w mrowisko. "Dla tych podejrzliwych - jeżeli sędzia chciałby pomóc drużynie angielskiej, to nie musiał czekać do dogrywki.... Miał kilka innych okazji" - napisał Boniek, od kwietnia w randze wiceprezydenta UEFA. Art