Michał Białoński, Sport.Interia.pl: Wreszcie się doczekaliśmy. Zaczyna się Euro! Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u, wiceprezes UEFA: - Jestem szczęśliwy z tego powodu, że Euro startuje. Borykanie się z tymi problemami, które były i nadal są na co dzień, w związku z pandemią, nie było łatwe. Najważniejsze, że udało się doprowadzić mistrzostwa do skutku. Cieszę się też z tego, że również my wchodzimy na dyskotekę Euro 2020, jesteśmy jej uczestnikami. Postarajmy się jak najdłużej na niej bawić. W przeddzień meczu Włochy - Turcja z delegacją UEFA był pan na wizycie u papieża Franciszka. Jak ona wyglądała? - We Włoszech panuje zwyczaj, zgodnie z którym przed każdą dużą imprezą piłkarskiej reprezentacji organizowane jest spotkanie z Ojcem Świętym. Tym razem federacja włoska zaprosiła na audiencję kilka osób z UEFA. Miałem zaszczyt znaleźć się w tym gronie. Wiadomo, że papież Franciszek to wielki kibic piłki, klubu San Lorenzo. Ojciec Święty pomodlił się za zdrowie wszystkich ekip, dostał pamiątki. Było miejsce też na luźną dyskusję. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Miał pan okazję z nim rozmawiać? - Na początku audiencji papież z każdym się przywitał, z każdym zamienił dwa słowa. Wracając do reprezentacji Polski, nie ma pan obaw po spotkaniach towarzyskich z Rosją i Islandią? - Te dwa mecze nie mają żadnego znaczenia w kontekście Euro. Tak samo, jak bezsensowne jest mówienie, że Paulo Sousa eksperymentuje i szuka właściwego składu, co próbują kibicom wmówić niektórzy eksperci. Trener Sousa ma precyzyjną wizję pierwszej jedenastki i sposobu, w jaki chce grać. Natomiast kontuzje, dbanie o nieprzeciążanie piłkarzy spowodowały rotacje w składzie. Jestem przekonany, że gdyby Paulo wystawił optymalny skład na mecze towarzyskie, to ci sami, którzy go krytykują za eksperymentalne składy, powiedzieliby: "A dlaczego nie dał pograć dublerom, by wiedzieć, na kogo można liczyć w razie problemów?". Krytyki po tych dwóch meczach jest tyle, wyrośli nam jak grzyby po deszczu eksperci, że można się czuć zaskoczonym, ale ja się tym absolutnie nie przejmuję. Jestem przekonany, że każdy wypowiada się w dobrej wierze. Te głosy krytyki pokazują również, że piłką się żyje 24 godziny na dobę, a nie tylko dzień przed meczem, w dniu meczu i nazajutrz po nim. O piłce można rozmawiać w nieskończoność. Ja wszystkich szanuję i lubię, każdy może mówić to, co chce, mojego nastroju to nie zakłóca. Komentujemy każdy mecz Euro na żywo - Posłuchaj naszych relacji! Bartosz Bereszyński nie zagrał w meczu z Islandią, bo był przemęczony po sezonie, ale też po dwutygodniowych przygotowaniach do Euro. Czy drużyna zdąży złapać świeżość na godzinę "zero"? Za czasów Leo Beenhakkera, podczas Euro 2008 były z tym problemy. - Bardzo dobrze, że w dniu meczu z Islandią niektórzy mieli wysokie markery zmęczeniowe. To dowodzi tego, że praca została wykonana i zaprocentuje podczas turnieju. Sześć dni przygotowań do meczu ze Słowacją, bez forsownych treningów, to naprawdę szmat czasu. Jestem przekonany, że Paulo Sousa i jego sztab właściwie przygotowali zespół. Reszta należy do piłkarzy - muszą wyjść na boisko i starać się zagrać jak najlepiej. Nie widzi pan problemu w tym, że jedenastka, która wyjdzie na Słowację, zagra ze sobą po raz pierwszy? - Nie ma to żadnego znaczenia. Jeżeli ktoś na to narzeka, to szuka alibi. Dobrzy piłkarze po 20 minutach gierki łapią wspólny język z kolegami na boisku, jeśli są w formie i dobrze biegają. Piłka to prosta gra. Gdyby nie było kontuzji i mecze z Rosją, a także z Islandią gralibyśmy z Milikiem i Lewandowskim przez pełne 90 minut, to byłaby krytyka: "Dlaczego Sousa nie wystawił kogoś innego, żeby dać im odpocząć?". Przecież Paulo Sousa był krytykowany nawet za to, że wystawił Roberta Lewandowskiego na mecz z Andorą. Tymczasem od 65. minuty meczu z Islandią na boisku byli: Świderski, za nim Jóźwiak i Kozłowski, za nimi z kolei Linetty z Moderem, a po bokach Puchacz z Płachetą. Trener chce widzieć każdego z podopiecznych w akcji, dać każdemu szansę. Ma do tego święte prawo. Wyobraża sobie pan wyjściowy skład reprezentacji Polski na Euro z 17-letnim Kacprem Kozłowskim? - W ogóle o tym nie myślę. W reprezentacji, niezależnie od tego, czy grasz w wyjściowym składzie, czy wchodzisz z ławki na 20-30 minut, to nie ma żadnej wielkiej różnicy, bo i tak współtworzysz zespół, a to on jest najważniejszy. Kozłowski jest utalentowany, wchodzi do reprezentacji, ale nie obciążajmy go zbyt wielką presją, twierdzeniami, że on ma wejść i nam mecze wygrywać. Andrzej Niedzielan, na łamach Sport.Interia.pl, po meczu z Islandią skrytykował Roberta Lewandowskiego za pokrzykiwanie i machanie na kolegów. Nawet jeśli jest się kapitanem, to nie powinno się tego robić? - Muszę powiedzieć, że z uwagą oglądałem cały mecz i nie widziałem takich historii w wykonaniu Roberta, jak machanie rękami. Czasem coś pokazywał, bo starał się drużynie pomóc i nie widzę w tym nic zdrożnego. Co do wypowiedzi pana Niedzielana, jak już wcześniej powiedziałem - każdy może mówić to, co mu się podoba, my każdego szanujemy. Wojciech Szczęsny, który na zgrupowania reprezentacji przyjeżdża od 12 lat, uznał, że obecne zgrupowanie reprezentacji jest najlepsze, w jakim miał okazję uczestniczyć. Mocne słowa. - Nie słyszałem tej wypowiedzi, ale uważam, że przygotowaliśmy się bardzo dobrze zarówno do Euro 2016, do MŚ 2018, jak i teraz. Natomiast sytuacja się zmienia, jest inny skład, zawodnicy w innej formie i w innym wieku. Inny optymizm, inne spojrzenie, inna rzeczywistość. Mi się wydaje, że pod względem organizacyjnym, logistyki, wszystko było zrobione perfekcyjnie. Widzę, że sztab i piłkarze stworzyli bardzo dobrą grupę, która jest przygotowana do ciężkiej walki. Cieszy pewnie pana to, że Kamil Glik, który na początku miał lekko pod górkę z Paulo Sousą, stał się jednym z jego ulubieńców? Kamil potrafił wytrzymać ból po urazie kolana w I połowie meczu z Islandią i wytrwał do końca meczu. - Nie zgadzam się z narracją, że Glik miał pod górkę z Sousą. Zaczął przecież na ławce mecz z Węgrami, a wcześniej trener publicznie go pouczał, że musi grać wyżej od własnej bramki w ataku na przeciwnika. - Trener Sousa był przekonany, że w Budapeszcie może zagrać Helik, który był wtedy w znakomitej formie i Bednarek. Jeśli ktoś zaczyna mecz na ławce, to nie znaczy od razu, że trener go nie lubi. Ja uważam, że Glika dobrego, w formie, skoncentrowanego nasza reprezentacja ciągle potrzebuje. Już dziś mecz otwarcia. Turcy grają w Rzymie z Włochami, którzy są w gronie ścisłych, top pięć faworytów do wygrania mistrzostw Europy. - Nie wiem, czy top pięć, czy top trzy. Na końcu zawsze się liczy top jeden. Italia jest mocna, ale najmocniejszą teoretycznie jest Francja. Drużyna, która ma Kante i kilku innych klasowych pomocników w środku. Do tego ma Benzemę, Giroud, Mbappe, Griezmanna. Ta drużyna nie jest mocna, tylko przemocna! Kogo by pan widział w finale obok Francji? - Kogo chciałbym widzieć? Chyba pan wie. Ja powiedziałem, że Francja jest faworytem, natomiast kogo chciałbym widzieć w finale? Na pewno nie Francję. Mam inny skład meczu finałowego, ale to jest pilnie strzeżona tajemnica. Rozmawiał: Michał Białoński