Trwające mistrzostwa Europy mają pasjonujący przebieg, faza pucharowa obfituje w wiele niespodzianek, a emocji nie brakuje w żadnym spotkaniu. Zdaniem fachowców to Euro jest jednym z najlepszych w historii, a najlepsze mecze, przesądzające o medalach i najważniejszym trofeum, dopiero przed nami.To wszystko, już w roli widzów, śledzą reprezentanci Polski, którzy z największym turniejem piłkarskim na Starym Kontynencie pożegnali się po trzech meczach. W grupie E Orły zajęły ostatnie miejsce, przegrywając ze Słowacją 1-2, niespodziewanie remisując z Hiszpanią 1-1, a w meczu o wszystko uznając wyższość Szwecji 2-3. Sporo krytyki dosięgło m.in. Grzegorza Krychowiaka, który nie wywiązywał się z roli jednego z liderów, ale dobrej prasy nie miał także nasz bramkarz numer 1, czyli Wojciech Szczęsny. Wojciech Szczęsny potężnie uderzył się w pierś Golkiper Juventusu zaczął imprezę pechowo od zapisanego na jego konto gola w meczu ze Słowacją. Jednak już w starciu z faworyzowaną Hiszpanią razem z kolegami wziął się w garść i remisem przedłużyli szanse na wyjście z grupy. "Biało-Czerwoni" w starciu w Sewilli też mieli jednak szczęście, bo w 58. minucie, przy wyniku 1-1, rywale egzekwowali rzut karny. Do piłki podszedł napastnik Gerard Moreno, ale pomylił się, trafiając piłką w prawy słupek bramki Szczęsnego. Gdyby był nieco precyzyjniejszy, to tego strzału nie zatrzymałby polski bramkarz, który wprawdzie wybrał dobry kierunek, ale jego interwencja była spóźniona. I właśnie do tej parady, w rozmowie z kanałem "Foot Truck", odniósł się Polak. - Możecie wierzyć lub nie, ale kompletnie spieprzyłem sprawę z tym karnym. Kompletnie spieprzyłem. Chciałem zasygnalizować, że idę w prawo, wrócić do środka i znów iść w prawo. Dlatego, że wiedziałem, że on mnie obserwuje. Jednak mój pierwszy ruch w prawo wykonałem za wcześnie i już wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Przez to byłem spóźniony i nie miałem szans na obronę tego strzału. Na szczęście on przestrzelił - wyjaśnił Szczęsny. Art