Zapis relacji z meczu Holandia - Austria - kliknij TUTAJ! Czwartkowy mecz był starciem dwóch faworytów tej grupy. Obie reprezentacje po pierwszej serii gier miały na swoim koncie po trzy punkty. Austriacy pokonali ambitnie grającą Macedonię Północną 3-1, z kolei Holendrzy też nie bez problemów zwyciężyli 3-2 Ukrainę. Zanim obie jedenastki wybiegły na murawę Johan Cruijff Arena w Amsterdamie, trzy "oczka" do swojego dorobku zapisali Ukraińcy (2-1 z Macedonią Płn.). Mecz jeszcze przed pierwszym gwizdkiem miał wielką stawkę, bo drabinka turniejowa układa się tak, że w 1/8 finału drugi zespół grupy C najpewniej trafi na Włochów, którzy robią show w grupie A i wyrośli na jednego z głównych faworytów do zdobycia tytułu mistrzowskiego. Można było spodziewać się ofensywnego futbolu z obu stron i już początek tego grupowego szlagieru nie zawiódł. Austriacy faktycznie nie zaczęli bojaźliwie, a aktywny z lewej strony był ofensywnie usposobiony wahadłowy obrońca Andreas Ulmer, który rozpoczął z wysokiego "C". W pierwszych minutach dwukrotnie wpadał w pole karne, przy czym raz został twardo powstrzymany przez Denzela Dumfriesa, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia. "Polski" VAR i rzut karny Po chwili byliśmy świadkami dwóch twardych starć blisko drugiego pola bramkowego. Najpierw Martin Hinteregger na granicy ryzyka powstrzymał szarżującego na prawej stronie Stefana de Vrija, ale uczynił to zgodnie z przepisami. Po chwili Dumfries został zaatakowany przez Davida Alabę i ta sytuacja już nie była taka oczywista. Do jej rozstrzygnięcia włączył się zespół VAR, który pracował pod przewodnictwem naszego arbitra Pawła Gila. Po chwili do monitora podbiegł sam główny arbiter Orel Grinfeld i upewnił się, że w narożniku pola karnego doszło do przewinienia, wobec czego ukarał Alabę żółtą kartką i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł lider kadry Memphis Depay i pewnym strzałem w 11. minucie wyprowadził "Oranje" na prowadzenie. Daniel Bachmann wyczuł intencje strzelca, ale wobec mocnego i precyzyjnego uderzenia przy słupku miał niewiele do powiedzenia. Dla Depaya był to 27. gol w reprezentacyjnym trykocie (w 66 meczach), a warto dodać, że za kadencji Franka de Boera ten napastnik pochodzenia ghańskiego strzela jak na zawołanie. Holendrzy też grali twardo, czego efektem ostry atak Martena de Roona w nogi Michaela Gregoritscha i zasłużona żółta kartka. Spotkania w Amsterdamie nie zaczął najlepiej Alaba i 24. minucie to głównie z jego winy po rzucie z autu niespodziewany prezent otrzymał Depay. Holender od razu wdepnął "gaz", ruszył z piłką i mocno kropnął na bramkę, ale nieznacznie się pomylił, uderzając w boczną siatkę. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Gdziekolwiek jesteś, słuchaj meczu na żywo! - Relacja live tylko u nas! Kilka minut później w dobrej sytuacji znalazł się Christoph Baumgartner, oddając w światło bramki bardzo mocny strzał, lecz na linii uderzenia stanął Matthijs de Ligt, który przyjął "bombę" na czoło. Nic dziwnego, że potrzebował chwili, by dojść do siebie. A już po kilku chwilach defensor Juventusu Turyn znakomicie powstrzymał w polu karnym Marcela Sabitzera, wygrał pojedynek 1 na 1 i nie pozwolił napastnikowi Austriaków na oddanie strzału. Fatalne pudło Depaya Piłkarze "Pomarańczowych" momentami zaczynali zwalniać grę, co powodowało, że Austriacy nie trzymali nerwów na wodzy. Przy próbie pressingu poniosło Gregoritscha, ale sędzia oszczędził snajpera, nie każąc go "kartonikiem". W 40. min w doskonałej sytuacji do podwyższenia prowadzenia znalazł się Depay. Zaczęło się od świetnego crossa Patricka van Aanholta, który posłał piłkę za linię obrońców. Adresatem był Wout Weghorst i na jeden kontakt świetnie podał do Depaya. Ten jednak tylko w sobie znany sposób z kilku metrów nie trafił do siatki, mając przed sobą połowę pustej bramki. Takiego pudła nikt nie był w stanie zrozumieć, łącznie z de Boerem, który aż przysiadł z niedowierzania. W ostatnich minutach przed przerwą wyraźną przewagę mieli Holendrzy, ale ani Georginio Wajnaldum (w klasyfikacji strzelców dogoniłby wielkiego Marco van Bastena), ani ponownie Depay nie zmusili Bachmanna do interwencji. Austriacy tak rozpoczęli drugą połowę jak pierwszą, od szybkiego ataku skrzydłem, tym razem prawą flanką. Kompletnie niepilnowany był Konrad Laimer i miał przed sobą mnóstwo przestrzeni, ale niecelnie zaadresował podanie w pole karne, gdzie nadaremnie czekało czterech jego kolegów. "Chłopcy" grali twardo i zdecydowanie, mocno walcząc o zdobycie remisowego gola, ale w kolejnej akcji znów zabrakło ostatniego podania w "szesnastce", tym razem do Gregoritscha. Podopieczni Franco Fody grali coraz pewniej, co przynosiło efekt zwłaszcza w środkowej strefie boiska. Cały czas musieli jednak mieć się na baczności, bo widać było, że Holendrzy polują na wypieszczone, prostopadłe podanie, które otworzyłoby im drogę do bramki. W końcu, po nieco ponad dziesięciu minutach, gospodarze znów zaczęli przejmować inicjatywę i w sekundzie stworzyli wielkie zagrożenie pod bramką rywala. W polu karnym byliśmy świadkami swoistego bilardu, udanie interweniował Bachmann, aż piłka trafiła pod nogę de Ligta, który z kilku metrów uderzył źle i anemicznie, wprost w obrońcę. Depay pokazał maestrię W 67. min byliśmy świadkami świetnej akcji, którą w środkowej strefie boiska rozprowadził Depay. Najpierw z rywalem na plecach przyjął piłkę, po czym odwrócił się i książkowym podaniem całkiem zgubił obronę gości. Na bramkę pognał Donyell Malen i gdy wydawało się, że sam może podwyższyć prowadzenie, wolał obsłużyć podaniem Dumfriesa, który mocnym strzałem po rękach interweniującego golkipera wpakował piłkę do siatki. Cztery minuty później zagrożenie pod bramką Holendrów stworzył wprowadzony z ławki specjalista od gry w powietrzu, Sasza Kalajdżić. Napastnik uderzył głową, a po rykoszecie piłka mogła zaskoczyć Maartena Stekelenburga, lecz ostatecznie przeturlała się obok słupka. Gdy nie udawało się zmusić golkipera do interwencji z bliższych odległości, pierwszą tak odważną decyzję w tym meczu podjął Alaba, decydując się z dystansu na mocny strzał lewą nogą. Odchodząca piłka ostatecznie minęła światło bramki, ale serca holenderskich kibiców mogły zabić mocniej. Ambitna postawa Austriaków mogła się podobać, bowiem do końca walczyli o honorowe trafienie. Z bliskiej odległości po centrze głową strzelał Karim Onisiwo, ale wprost w dobrze ustawionego Stekelenburga. W ostatniej minucie urazu nabawił się de Ligt i na twarzy de Boera pojawił się niepokój. Obrońca jednak wrócił na plac gry i "Oranje", którzy wcześniej wykorzystali komplet zmian, nie musieli kończyć tego spotkania w osłabieniu. AG