Sopocką restaurację "Tesoro" dzieli od siedziby reprezentacji Polski i hotelu Marriott Spa & Resort dosłownie pół kilometra. Domenico Cubeddu to człowiek piłki, który w przeszłości gościł wielu ludzi sportu - Zbigniew Boniek, Milos Krasic, Andrea Anastasi to tylko niektórzy z jego klientów. Maciej Słomiński, Interia: Obcokrajowiec, który osiadł w Polsce, wciąż wywołuje zdziwienie. Jak to się stało, że zamieszkał pan w Trójmieście? - Domenico Cubeddu, właściciel restauracji Tesoro w Sopocie: - Przyjaciółka mojej żony miała narzeczonego we Włoszech, taki był początek. To wciąż mój dobry przyjaciel. Pierwszy raz byłem w Polsce na miesiąc w 1996 r., już po dwóch godzinach wiedziałem, że nie wiem kiedy, ale kiedyś tu osiądę i będę miał biznes. Jak widzisz marzenia i plany udało się zrealizować. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Tu gdzie teraz rozmawiamy, na miejscu "Tesoro" była restauracja "Derby". - To miejsce wyglądało jak bunkier. Światło nie dochodziło, pierwsze co zrobiliśmy to wpuściliśmy trochę słońca. Nie od razu trafił pan do Trójmiasta. - Pierwszy lokal mieliśmy w latach 2005-7 w Dębkach, był otwarty tylko w sezonie. Chcieliśmy sprawdzić jak Polacy zareagują na prawdziwą włoską kuchnię. Poszło dobrze, ustaliliśmy ze szwagrem, że spróbujemy szczęścia w Trójmieście. Z Dębkami zresztą wiąże się historia futbolowa. To przecież w 2006 r. Italia została "Campione del Mondo". Pierwszej połowy finału nie oglądałem, tyle miałem roboty. Niesamowite emocje, niezapomniane chwile i szczęśliwy koniec. W rodzinnych Włoszech miał pan coś wspólnego z gastronomią? - Tak, żywię ludzi już 41 lat, wcześniej pracowałem dla kogoś. Z rodzinnej Italii przeprowadziłem się do Berlina. Dopiero w Polsce jestem na swoim. Kocham to, co robię, kuchnię obdarzyłem uczuciem od pierwszego wejrzenia. To moja pasja. Ciężka praca, ale daje satysfakcję. Lubię doglądać swego interesu. Moich klientów i gości traktuję jak rodzinę. Każdego szanuję jednakowo. Mrożone mam tylko krewetki do pizzy. Warzywa, owoce morza, ryby - to wszystko jest świeże. Komentujemy każdy mecz Euro - Posłuchaj naszych relacji! Polska stała się pana drugą ojczyzną. - Pokochałem ten kraj. To co mam, mam dzięki Polsce i jej mieszkańcom. Brakuje mi tylko jednej rzeczy - słońca. Dziś akurat mamy szczęście co do pogody. - Specjalnie ją zamówiłem na nasze spotkanie (śmiech). Oprócz pogody czuję się jak w ojczyźnie, a nawet bywa, że lepiej. Mieszkam tu już ćwierć wieku, od 13 lat mam biznes w Sopocie, w dużej części czuję się Polakiem. Tu urodziły się moje dzieci. Zostaję tutaj, u was, u siebie, już na stałe. Pamiętam, że pracowali u pana kelnerzy z Włoch. - Tak, był Francesco z Sardynii. Teraz poszedł na swoje, ma swoją kawiarnię w Oliwie. Rozumiem ludzi, którzy są ambitni, nikomu nie zazdroszczę, każdemu dobrze życzę, każdemu pomogę. Zwłaszcza, że czasy są ciężkie. Pamiętam jak otwierałem Tesoro w 2008 r., za 100 zł w "Biedronce" miałeś dwa koszyki, dziś masz niecałą siatkę. Koszty poszły niesamowicie w górę. Otworzył pan też w Gdyni restaurację "Casa Cubeddu". - Trzy lata temu, teraz spędzam w niej nawet więcej czasu niż w Sopocie. Zrobiliśmy tam remont generalny, teren jest ogrodzony, można przyjść z dziećmi i zwierzętami. Mamy w planach tłoczyć własny browar. Trzeba rozwijać się i inwestować. Przez szacunek dla klientów. Włochów jest 60 milionów. Czy jest ktoś kto nie interesuje się "calcio"? - Prawie każdy jest trenerem (śmiech). Ja mam swoją drużynę, którą kieruję w restauracji, wiem jak ciężka to robota, dlatego nie udaję, że znam się lepiej na piłce nożnej od trenera. Wydaje się, że teraz "Squadra Azzurra" ma trenera idealnego. - To prawda. Dobrze trafiliśmy z wyborem. Roberto Mancini to fachowiec nad fachowcami. Były świetny piłkarz, który czuje drużynę. Ma otwartą głowę, wizję stawiania na zawodników młodych, głodnych sukcesu. Drużyna Italii ostatni mecz przegrała we wrześniu 2018 r. Pamiętam w "Tesoro" kelnera z tatuażem Juventusu. - Simone. Fanatyk, cała sypialnia wymalowana w biało-czarne pasy. Wariat! Po przegranym meczu nie mógł spać. Ja sympatyzuję z Interem Mediolan, nareszcie zdobyliśmy "scudetto" po 11 latach! Restauracja "Tesoro" to taka mała Italia w Trójmieście. - Rodacy lgną do tego miejsca. Andrea Anastasi pracował tu pięć lat nieopodal w Ergo Arenie, gdy był trenerem siatkarzy Trefla. Andrea to mój dobry przyjaciel, wciąż mamy kontakt mimo, że teraz trenuje zawodników w Warszawie. Rozmawialiśmy chyba w zeszłym tygodniu. Wcześniej, gdy istniała jeszcze siatkarska drużyna kobiet równie często bywał u mnie ich trener, Lorenzo Micelli. Miał pan też wielu gości piłkarskich. - Pozostając jeszcze w klimacie "Juve": Milos Krasić, Sławek Peszko, był Zbigniew Boniek. "Zibi" to dobry człowiek. Myślę, że w przyszłości ma szansę zostać prezydentem UEFA. Kogo jeszcze pan gościł ze świata sportu? - Adam Nawałka, Tomasz Adamek, Karolina Szostak, Roman Kołtoń. To fajna reklama, ale nie jest tak, że kogoś faworyzuję, że osobie znanej zrobię lepsze jedzenie. Nie! Każdego klienta szanuję i traktuję tak samo. Kiedy robisz dobre jedzenie, szanujesz ludzi, sukces przyjdzie sam. Nie ma co narzekać, zawsze trzeba myśleć pozytywnie. Zawsze może być gorzej. Narzekaniem nic nie zmienisz, chyba że na gorsze. Ważniejsza dla pana jest "Squadra Azzurra" czy Inter Mediolan? - Po równo, ale jednak reprezentacja zajmuje w moim sercu miejsce szczególne. O co Italia gra na Euro 2020? - Mamy szansę na mistrzostwo, ale nie zapominajmy, że Francja, Hiszpania, Anglia też są mocne. Naszym atutem jest młodość, ale na koniec jest 11 na 11 i boisko, nieważne czy młody czy stary. Mecze będzie można u pana obejrzeć? - A jak! Proszę mnie nie obrażać! Przez ten miesiąc nie ma mnie dla nikogo. Wszystkie mecze oglądam, spotkania w grupach są zawsze najlepsze. Forza Italia! Forza Polonia! Jest pan szczęśliwy? - Mam co jeść, mam dach nad głową, rodzina jest zdrowa. Czego chcieć więcej? Co ma być, to będzie. Mówi się, że pracujemy po to by żyć, a nie żyjemy po to by pracować. - Brawo! Nie każdy tak myśli. Wiadomo, że jakaś rezerwa musi być, ale mieć pieniądze dla samych pieniędzy? To nie ja. Lubię podróżować, wydawać ciężko zarobioną kasę. Do trumny pieniędzy nie zabierzesz. Nie chcę za dużo zostawić moim dzieciom, żeby chciało im się pracować (śmiech). Rozmawiał Maciej Słomiński