Drużyna prowadzona od 2016 roku przez hiszpańskiego szkoleniowca Roberto Martineza funkcjonuje jak maszyna. Na ostatnim mundialu w Rosji trzy lata temu było trzecie miejsce, ale i niedosyt po przegranym półfinale z Francją. Od tamtego czasu, czyli od 2018 roku Belgowie są na czele światowego rankingu FIFA. Mają generację wspaniałych zawodników z Kevinem De Bruyne, Edenem Hazardem, Romelu Lukaku, Thibaut Courtois czy Axelem Witselem na czele. W eliminacjach do Euro drugą w ich grupie Rosję roznieśli dwa razy, wygrywając 4-1 i 3-1. W marcu, grając w mocno rezerwowym składzie, rozgromili w eliminacjach MŚ Białoruś u siebie 8-0! Ośmieszali Anglików Ta obecna drużyna Martineza ma nawiązać do zespołu z 1980 roku, który zawojował europejskie boiskach na mistrzostwach Starego Kontynentu we Włoszech. W grupie 2. Belgowie znaleźli się wtedy z Anglią, gospodarzami imprezy i Hiszpanami. Po raz pierwszy w turnieju zagrało wtedy osiem ekip. Kto wygrywał grupę był już w wielkim finale. Drużyny z drugich miejsc rywalizowały o III miejsce. Teraz, 12 czerwca w sobotę Belgom przyjdzie się mierzyć z Rosją w Petersburgu. Wtedy tego dnia grali z faworyzowanymi Anglikami na stadionie w Turynie. "Belgowie preferujący znakomitą obronę - agresywne krycie najbliższego oraz indywidualne krycie - rozbijali mało skoordynowane ataki Anglików już w okolicach pola karnego, bezpardonowo i nader skutecznie zastawiali pułapki ofsajdowe. Próbowali też od czasu do czasu kontrwypadów. W 16 minucie van der Eycken popisał się precyzyjnym strzałem, lecz Clemence bronił bez zarzutu" - pisał katowicki "Sport" w relacji z tamtego spotkania. Dodajmy, że w całym meczu Belgowie złapali prymitywnie grających wtedy Wyspiarzy aż 11 razy na spalonym! "Czerwone Diabły" dały się jednak zaskoczyć w 27. minucie, kiedy to do ich siatki trafił Ray Wilkins. Trzy minuty później było już jednak 1-1, bo Raya Clemence (zmarł w listopadzie zeszłego roku w wieku 72 lat) pokonał jeden z liderów ówczesnej belgijskiej reprezentacji, legenda Club Brugge Jan Ceulemans. Takim wynikiem skończyło się też spotkanie, o którym jeśli rozmawiano, to w kontekście wybryków angielskich kibiców. Fani z Wysp byli na tyle agresywni na trybunach Stadio Comunale i tak zaczęli rozrabiać, że włoskie służby porządkowe użyły wobec nich gazu łzawiącego. Ten szybko się rozniósł i przeszkodził także piłkarzom na murawie. Z tego powodu prowadzący mecz Heinz Aldinger z RFN musiał na pięć minut przerwać spotkanie. "Bezprecedensowy to przypadek w imprezie tej rangi" - pisał "Sport" po tamtym meczu w relacji pod tytułem: "Gaz łzawiący na stadionie w Turynie". Trener z cygarem W kolejnych grupowych grach Belgowie ograli Hiszpanię 2-1 po bramkach obrońcy Erica Geretsa, a także kapitana Juliena Coolsa. W spotkaniu o pierwsze miejsce w grupie, które dawało bezpośredni awans do finału "Czerwone Diabły" zremisowały z Włochami 0-0 w Rzymie. To zapewniło im pierwsze miejsce w grupie, choć "Squadra Azzurra" też miała na swoim koncie 4 punkty i taką samą różnicę bramek +1. O wszystkim zdecydowała większa liczba strzelonych bramek przez Belgów. Ci mieli wtedy w zespole wielu dobrych graczy, z wymienionymi wcześniej Ceulemans, Geretsem, bramkarzem Jean-Marie Pfafem czy graczami z przednich formacji: Rene Vendereyckenem i Francoise Van der Elstem na czele. Prawdziwą gwiazdą, mózgiem i architektem tych sukcesów był jednak nie żaden z zawodników, a trener Guy Thys. Objął belgijską reprezentację w 1976 roku i pracował z nią aż do 1989. Potem jeszcze raz objął kadrę w latach 1990-1991. Wywalczył z nią wicemistrzostwo Europu w 1980, a sześć lat później czwarte miejsce na mundialu w Meksyku. Mecze oglądał i analizował paląc nieodłączne... cygaro. W finale mistrzostw Europy 1980 Belgowie po zażartym meczu przegrali wprawdzie z RFN 1-2, dwa razy do siatki trafił wtedy Horst Hrubesch, ale tamten występ "Czerwonych Diabłów" zapamiętano na długo. Czy tak też będzie po tegorocznym Euro? Michał Zichlarz