Jeśli polscy piłkarze chcieli ostudzić entuzjazm przed mistrzostwami Europy, to im się udało. Dostali lekcję w starciu z rywalem, którzy przepadł z Węgrami w barażach o Euro 2020. Do Poznania Islandczycy przyjechali ponoć w mocno rezerwowym składzie, ale w starciu z apatycznymi graczami Paulo Sousy wypadli wyjątkowo solidnie. Grali ambitnie, spokojnie, każdy z nich prezentował niezłe umiejętności. W organizacji gry górowali nad Polakami. Czas mija, selekcjonerzy się zmieniają, a odpowiedzialność za grę drużyny narodowej wciąż dźwigają ci sami piłkarze. Poza Robertem Lewandowskim, Kamilem Glikiem, Piotrem Zielińskim i Grzegorzem Krychowiakiem (z Islandią wypadł akurat bardzo słabo), młodsi zawodnicy kadry zbyt często grają na alibi. Kiedy dostają piłkę, myślą przede wszystkim by nie popsuć akcji, a nie o tym, by coś z nią zrobić. To sprawia wrażenie, że drużyna gra nieporadnie, na zaciągniętym hamulcu. Sparaliżowana. Tak było w starciu z Islandczykami, drużyną klasy Słowacji, lub słabszą. W 27. Minucie było 0-1. Po rzucie rożnym piłka poleciała pod polską bramkę, a Aron Gunnarsson zagrał ją do Alberta Gudmundssona, który stojąc tyłem tuż przed Wojciechem Szczęsnym uderzył piętą myląc bramkarza. Sędzia boczny sygnalizował spalonego. Polacy podnieśli ręce, byli pewni, że gol zostanie anulowany. Analiza VAR wskazywała, że był prawidłowy. Piotr Zieliński zagapił się i został za blisko bramki Szczęsnego przy podaniu kapitana Islandii. Aby nieszczęście było pełnie, przy tej akcji Glik doznał urazu. Paulo Sousa kazał rozgrzewać się Kamilowi Piątkowskiemu, ale lider polskiej obrony po opatrzeniu go przez lekarzy wytrwał na boisku. W 33. minucie na solową akcję w środku boiska zdecydował się Lewandowski. Ograł trzech rywali i tuż przed faulem podał do Zielińskiego. Ten zagrał na skrzydło do Tymoteusza Puchacza, który odegrał do środka asystując przy golu pomocnika Napoli. Gdy piłka wylądowała w islandzkiej bramce podcięty Lewandowski jeszcze nie zdążył podnieść się z murawy. Tuż po przerwie, po zejściu Zielińskiego (zastąpił go Kacper Kozłowski) Islandia zdobyła drugiego gola. Po ewidentnym błędzie Krychowiaka. Pomocnik Lokomotiwu Moskwa, jeden z potencjalnych liderów zagrał wyjątkowo słaby mecz. Często tracił piłkę, zbyt długo z nią biegając. Znacznie lepiej wypadł z Rosjanami, gdy grał obok Mateusza Klicha. Z Jakubem Moderem przeciw Islandii nie rozumiał się wcale. W 64. min Sousa go zmienił na Karola Linetty’ego. Zawiedzeni musieli być także ci, których ucieszył gol Jakuba Świerczoka w sparingu z Rosjanami. Dziś znów wyszedł w podstawowym składzie obok Lewandowskiego. Wypadł jednak bardzo słabo. Wygląda na to, że po kontuzjach Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika, Sousa zostaje na Euro 2020 z jednym napastnikiem. Światowej klasy, ale nie ma dla niego żadnej alternatywy. Lewandowski musi pociągnąć ten zespół, jeśli na Euro ma marzyć o sukcesie. Z Islandią nie zagrał obrońca Jan Bednarek (naciągnięty mięsień pośladkowy). Kamil Jóźwiak w 58. minucie zmienił Świerczoka. Tradycyjnie już u Sousy Jóźwiak jest zmiennikiem, choć w poprzednich meczach dawał drużynie znacznie więcej niż z Islandią. Wydaje się, że zasługuje, by na Euro 2020 zagrać w podstawowym składzie. Polacy męczyli się aż do 89. minuty. Wcześniej Sousa zdjął z boiska Lewandowskiego wpuszczając Karola Świderskiego. Właśnie Świderski uratował Polaków przed porażką. Asystę zaliczył 17-letni Kozłowski, który ma szansę być najmłodszym piłkarzem, który zagrał w finałach mistrzostw Europy. I wtedy dopiero jakby napięcie zeszło z Polaków. Atakowali do końca, z pasją, ale czasu by zdobyć trzecią bramkę było już za mało.