Przemysław Frankowski wywodzi się z gdańskiej dzielnicy Siedlce, tam gdzie zbiegają się ulice Szara z Kartuską. W 2019 r. "Franek" pierwszym dotknięciem piłki otworzył polskie strzelanie z Macedonią Północną. Tym samym pomocnik stał się dopiero drugim wychowankiem Lechii, który zdobył bramkę dla reprezentacji Polski. Pierwszym był Tomasz Dawidowski w 2003 r. z Kazachstanem. Jest takie sławne zdjęcie ze starego stadionu Lechii przy ulicy Traugutta 29, gdy mały Przemek na trybunie krytej stoi z Jowitą Twardowską z firmy Lotos. To od rocznika 1995 zaczął się mariaż paliwowego giganta z gdańskim klubem. Niestety później, na skutek wewnętrznych nieporozumień Lotos przeniósł swoje zainteresowanie na kadrę Polski, a program "Biało-Zielona przyszłość z Lotosem" zmienił barwy na biało-czerwone. Taką samą drogę przebył Frankowski, który dziś jako reprezentant Polski wystąpił na konferencji prasowej na nowym stadionie w Gdańsku. To tu "Franek" za kadencji trenera Bogusława Kaczmarka debiutował w Ekstraklasie, to tu zdobywał pierwszą bramkę. Dziś Frankowski ćwiczy pod okiem selekcjonera Paulo Sousy, pod którego, tak jak reszta reprezentantów, jest sporym wrażeniem. - Trener Sousa to duża klasa. To jak mówi, jak nas wspiera, podczas meczu i treningu robi duże wrażenie. - W Opalenicy była bardzo duża intensywność treningów, aż się czasem paliło pod nogami. Nasz sztab jest bardzo doświadczony, mamy do niego pełne zaufanie. Osobiście mam nadzieję że zmęczenie puści i będziemy w pełni gotowi na mecz otwarcia Euro 2020 ze Słowacją. W tej chwili skupiamy się na nim w 100 proc. - powiedział Frankowski. - Nie ukrywam, że czekałem na moment, gdy przyjedziemy do Trójmiasta. Regularnie co roku wracam do domu, by odwiedzić bliskich. Jestem u siebie - zakończył zadowolony skrzydłowy reprezentacji Polski, Przemysław Frankowski. Maciej Słomiński z Polsat Plus Areny w Gdańsku