Piotr Jawor: UEFA właśnie przełożyła Euro na 2021 rok. Maciej Żurawski: - To było do przewidzenia. Każdy logicznie myśląc o tej sytuacji, chyba tylko czekał na tę decyzję. Musiała zapaść. Trudno było przekładać Euro na jakikolwiek termin w tym roku, bo nie wiadomo, jak sytuacja się rozwinie. Ewentualnie "wolne" terminy zostaną teraz wykorzystane na dokończenie lig, choć obawiam się, że do tego też nie dojdzie. UEFA dość długo zwlekała z decyzją. - Może czekano na jakiś dogodny termin, by wszystkich zebrać i ją ogłosić? Ale faktycznie - nikt chyba nie łudził się, że Euro 2020 może dojść do skutku. Nie chodzi już o samo rozgrywanie spotkań, ale przygotowania drużyn. To już stało pod dużym znakiem zapytania, a co dopiero mecze czy przemieszczanie się kibiców. Bo chyba nikt nie brał pod uwagę grania Euro przy pustych trybunach, bo to już nie miałoby najmniejszego sensu. Biorąc to wszystko pod uwagę, to chyba ta decyzja powinna zapaść wcześniej, bez dłuższego zastanawiania się... Teraz pozostaje jednak pytanie: co dalej? Bo odwołanie Euro i rozgrywek ligowych pociągną za sobą konsekwencje finansowe i to dla wszystkich. W przyszłym zapowiada się bardzo napięty terminarz: Euro, eliminacje mistrzostw świata, Liga Narodów... - Na razie trzeba mieć nadzieję, że ta cała sytuacja wyklaruje się na tyle, że w przyszłym roku będzie spokojnie. Takie są pewne założenia... Nie jestem lekarzem, ale wydaje się, że w przyszłym roku ten wirus cały czas może być na świecie i te zachorowania będą się pojawiały. Może w mniejszym stopniu, ale ciągle mogą występować. Choć liczę, że wrócą czasy sprzed wirusa. Tymczasem UEFA liczy, że pod koniec czerwca uda się rozegrać finał Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. - To jest za trzy miesiące... Chyba trwa oczekiwanie na to, jak wirus się rozwinie i w których krajach. Może gdzieś w Europie będzie na tyle opanowany, że będzie można się o takie mecze pokusić? Na ten moment wydaje mi się jednak, że są to nadzieje bez pokrycia. Rozmawiał Piotr Jawor