- Przełożenie Euro o rok to jedyna słuszna decyzja. Nie wyobrażam sobie, żeby UEFA podjęła w tej sytuacji inną decyzję. To rozwiązanie dobre także z tego względu, że dzięki temu być może kluby dostaną teraz czas, by latem rozegrać rozgrywki do końca, choć nie wiadomo jak długo ta pandemia jeszcze potrwa - na gorąco komentuje w rozmowie z Interią decyzję UEFA Juskowiak. Były znakomity napastnik zaznaczył, że jego zdaniem dogranie sezonu będzie bardzo trudne, ale w przeciwnym wypadku wiele klubów znajdzie się w bardzo skomplikowanej sytuacji. - Najsprawiedliwiej byłoby, gdyby udało się znaleźć termin, w którym sezon można by dograć do końca, ale oczywiście będzie to bardzo trudne. Choćby z uwagi na zdrowie zawodników, którzy teraz nie trenują normalnie, a żaden zawodnik nie jest w stanie z marszu zagrać tak dużej ilości spotkań, to grozi kontuzjami. Optymalnie byłoby przesunąć dokończenie rozgrywek na taki termin, w którym zespoły dostaną trochę czasu, by przygotować się do spotkań, choć po takiej pauzie, jaka się szykuje, potrzebne byłoby zapewne około miesiąca przygotowań. Nie wiemy, czy będzie możliwość wznowienia rozgrywek za miesiąc, czy za dwa i ile czasu tak naprawdę potrwa ta pandemia. Wiadomo, że dla klubów byłoby korzystniej, aby sezon został dokończony - analizuje wicemistrz olimpijski z Barcelony. Zawieszenie rozgrywek sprawia, że kluby ponoszą kolosalne straty. W niedalekiej przyszłości część zespołów może stanąć przed wyborem - albo trzeba będzie zaryzykować zdrowiem zawodników, albo pogodzić się z bankructwem. - Bardzo możliwe, że będzie musiało dojść do kompromisu, w którym zawodnicy będą musieli zgodzić się na obniżenie swoich zarobków przez ten czas, w którym ligi nie grają. To oczywiście nie jest łatwe, to nie tylko problem polskich klubów, ale tak naprawdę całej Europy, wszystkie drużyny są w takiej samej sytuacji. To może być kłopotliwe rozwiązanie także z takiego powodu, że część piłkarzy może nie chcieć rezygnować ze swoich wynagrodzeń - odpowiada Juskowiak. - Istnieje też możliwość, że jeśli rozgrywki uda się wznowić, to kluby zarobią niezbędne pieniądze po prostu z opóźnieniem. Wtedy jednak trzeba byłoby grać co trzy dni, co jest w możliwe w przypadku piłkarzy na najwyższym poziomie, ale tak jak zaznaczałem wcześniej, w razie braku przygotowania wiąże się ze sporym ryzykiem kontuzji, a obecnie zarażeniem wirusem. Gorzej rzecz miałaby się w niższych ligach, gdzie zawodnicy nie mają możliwości regularnej gry co trzy dni, być może jedynie raz w miesiącu - kończy były napastnik m.in. VfL Wolfsburg, Borussii Moenchengladbach, czy Lecha Poznań. Rozmawiał Wojciech Górski