Gdyby "Biało-Czerwoni" już na mecz ze Słowacją wnieśli chociaż takie samo zaangażowanie i wolę walki do upadłego, jak w meczu z Hiszpanią, to trwające mistrzostwa Europy nie musiałyby mieć aż tak gorzkiego smaku. Gdyby, gdyby, gdyby... "Gdybanie" to nasz sport narodowy, ale umówmy się: piłkarska reprezentacja Polski już od wielu lat nie rozpieszcza fanów. A wszystkim nieustannie towarzyszy uczucie niedosytu. Chlubnym wyjątkiem było Euro w 2016 roku za kadencji Adama Nawałki, gdy Orły dotarły do ćwierćfinału. W nim, dopiero w rzutach karnych, trzeba było uznać wyższość Portugalii. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji! Teraz Sousa stał przed bardzo trudnym zadaniem, bo już na Euro chciał zbudować coś w pełni autorskiego, ale ostatecznie stworzył zręby projektu, z wieloma niedoróbkami i bez automatyzmów. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" nad decyzjami selekcjonera pochylił się Jacek Zieliński, były stoper drużyny narodowej i jedna z legend Legii Warszawa. Komentując utratę w trzech meczach aż sześciu goli, a przede wszystkim łatwość, z jaką kąsali nas rywale, powiedział tak: - Według mnie Paulo Sousa wybrał nieodpowiednich wykonawców do swojej koncepcji - wahadłowi pomocnicy bronili słabo, nie grali agresywnie, nie wiedzieli, jak się zachować w konkretnych sytuacjach. Pierwszego gola ze Szwecją straciliśmy po wrzucie z autu - proszę sobie przypomnieć, jak byliśmy ustawieni, kiedy rywale wykonywali ten stały fragment. To był totalny bałagan. Paulo Sousa i jego grzechy Zieliński zwrócił uwagę, że Sousa chciał w tak krótkim czasie nauczyć zawodników gry, z jaką nie mają do czynienia na co dzień oraz krytycznie ocenił przymiarki, gdy Portugalczyk próbował przed Euro sformować blok obronny bez Kamila Glika. - Paulo Sousa nie pomógł reprezentacji, obrona nie była zgrana, a na wahadłach wystawiał nieodpowiednich zawodników - dodał Zieliński.Art