Radosław Nawrot: Patrzę na twoją nogę, widzę blizny, widzę jak chodzisz o kulach. Jak przebiega rehabilitacja? Kiedy zobaczymy cię w grze? Krzysztof Piątek: Mam nadzieję, że jak najszybciej. W następnym tygodniu jadę znowu do Berlina na konsultacje do lekarza, który operował mi nogę. One mają odpowiedzieć na pytanie, czy będzie można zwiększyć obciążenie. Teraz używam do tego 15 kg, czekam na zgodę na obciążenie masą 50 procent wagi mego ciała. Jeśli tak się stanie, to mam nadzieję, bo pewności jeszcze nie, że w połowie sierpnia będę gotowy do gry. ***Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji! *** To są świetne wieści! To już niebawem. - Bardzo na to liczę. Nie będę się jednak tak spieszył. Nie chodzi bowiem tylko o to, że miałem złamaną kostkę. Tam jeszcze uszkodzona została chrząstkę, która wyskoczyła z kości, ocierała i zrobiła mi stan zapalny. Przez lata eksploatowania organizmu doszło do takiej sytuacji, która mnie zaskoczyła. Rehabilituję się jednak mocno, trenuję cztery razy dziennie, jestem w dobrych rękach i dobrej myśli. Spieszył się nie będę, ale liczę na ten sierpień. Cztery razy dziennie trening nogi? - Tak. Zaczynam dzień z moją fizjoterapeutką stymulogiczną. Kiedy noga była słabsza, nie mogłem jej postawić nawet na ziemi, pracowaliśmy nad moim okiem. Jak to - okiem? - Chodzi o to, żeby stymulować oko, które stymuluje mózg, a on daje sygnał do rozluźnienia stopy. Tak, aby łatwiej i mocniej dochodziła do niej krew, co przyspiesza gojenie. Kiedy bowiem o niej myślę, nie rozluźniam się, mózg blokuje dopływ krwi i robią się obrzęki. To jest ważne, aby stymulować organizm do sprawniejszego gojenia. Na przykład pracuję nad przeciwną partią ciała niż kontuzjowana noga, aby mózg dostawał też odpowiednie sygnały. Potem idę na siłownię, gdzie mogę popracować nad tym, na co w trakcie zwykłych treningów piłkarskich jest relatywnie mniej czasu, na przykład rozbudowuję górę ciała, korpus i znajdujące się tu partie mięśni. Pracuję nad druga nogą i pośladkami. Wreszcie idę do osteopaty. Na koniec - basen. Po kontuzji mówiłeś, że była dla ciebie ciosem. Że czekałeś na to Euro, że było ważne dla ciebie. Szczęście w nieszczęściu, że mundial mamy już za półtora roku? - To duże szczęście i to właśnie sprawia, że myślę pozytywnie. Przygotowywałem się do tego Euro z całą reprezentacją przez eliminacje, przez Ligę Narodów. Rok wyczekiwania, bo nam przełożyli turniej przez pandemię. Byłem drugim strzelcem w naszej drużynie za Robertem Lewandowskim. Euro miało być zwieńczeniem tego dobrego okresu w reprezentacji. Nie mogłem się już doczekać, a tu taka wiadomość. Kontuzja przyszła w najgorszym momencie, tuż przed, ale pozbierać się muszę szybko, bo czekają eliminacje mistrzostw świata. To teraz mój priorytet, skoro nie mogłem zagrać na Euro, to pragnę zakwalifikować się na mundial i tam wystąpić CZYTAJ TAKŻE: Krzysztof Piątek po operacji: Bóg ma na mnie plan Nie unikniemy po Euro rozważań na temat tego, co by było, gdybyśmy grali z Krzysztofem Piątkiem. - Zdaję sobie z tego sprawę i sam się nad tym zastanawiam. Myślę o tym tak, że cieszę się, iż ludzie mnie doceniają. Mówią, że im mnie brakuje na Euro. Musimy jednak na drużynę patrzeć tak, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ktoś musi wejść w buty moje i Arka Milika, by kontuzje nie paraliżowały zespołu. Ja jestem z chłopakami, ale duchem i wsparciem. Polska pod ścianą? To trudna sytuacja. - Trudna, ale czasem daje dobre efekty. Gdy zwierzyna ucieka przed lwem, też jest zdolna do nadzwyczajnych osiągnięć. Polska też włączy siódmy bieg, którego bez sytuacji ekstremalnych nie zawsze jest używany. Mamy dobrych piłkarzy, ale dlaczego te turnieje są dla Polski tak trudne? - Sam nie wiem. Przecież ze Słowacją dominowaliśmy, początek drugiej połowy też był dobry. Po bramkach jednak gra siadała. Na meczu zaważyła czerwona kartka, gdyby nie ona, wygralibyśmy i wtedy odbiór byłby zupełnie inny. Żadnej nagonki, inna atmosfera. To są czasami takie niuanse decydujące o wyniku... Krytykę tej reprezentacji na Euro odbierasz osobiście? - Odbieram, bo jestem częścią tej drużyny. I wiem, jak byłoby ze mną, gdybym to ja był w środku, grał ten mecz. Konstruktywna krytyka musi być, w sporcie głaskanie nie jest dobre. Byleby rzeczywiście była konstruktywna. Mecz Polski z Hiszpanią oglądamy razem w Poznaniu, a w jakich okolicznościach oglądałeś mecz ze Słowacją i jak go przeżyłeś? - Oglądałem go z żoną, w domu. Przeżywałem mocno, bo jestem myślami z reprezentacją. Byłem na zgrupowaniu w Opalenicy, gdzie przebywała. Starałem się okazać im wsparcie, a oni okazywali je mnie. Mecz ze Słowacją był dla mnie ciężkim przeżyciem, ale piłka jest teraz w grze, mamy bardzo dobrych zawodników i wierzę w wyjście z grupy. Pod koniec meczu z Hiszpanią krzyczałeś "vamos, mamy to"! - Bo rzeczywiście mamy to. Pozostaliśmy w grze. Jeśli wygramy ze Szwecją, wyjdziemy z grupy. W tę kadrę naprawdę trzeba i warto wierzyć. Lekko nie będzie, bo każdy na tym turnieju pokazał, żeKrzysztof Piątekj r potrafi grać. My jednak też jesteśmy dobrą drużyną, nie zapominajmy o tym. Napastnicy imponują na tym turnieju? - Wielu imponuje, chociażby Mbappe z jego niesamowitą szybkością w meczu z Niemcami, czy Immobile. Świetny był ten gol Schicka z połowy boiska. Wydaje się to łatwe, bo bramka to pusty cel, ale gdy po meczu z Włochami próbowaliśmy to odtworzyć z prezesem Bońkiem, to na pięć prób trafiłem z takiej odległości trzy. To jednak jest sztuka. Ten turniej jednak pokazuje, że najważniejsze nie są gwiazdy, ale drużyna. Wygrywa się zespołowością, wyraźnie to dostrzegamy. Która drużyna zatem na Euro 2020 zrobiła na tobie największe wrażenie? - Chyba Węgrzy, z którymi graliśmy w eliminacjach mistrzostw świata. Zagrali z silnymi rywalami dobrze, odważnie, do przodu. Remis 1:1 z mistrzami świata to wyczyn, wynik budzący szacunek. To kto zostanie mistrzem Europy? Węgrzy? - To już raczej nie. Pewnie ktoś z gigantów, może Francja, Belgia, Włosi. Te trzy drużyny mają na tyle dobrej formy, że powinny powalczyć o tytuł. Rozmawiał Radosław Nawrot Krzysztof Piątek rehabilituje się w Poznaniu. Jest tu też ambasadorem TCL.