Polska przegrała swój trzeci mecz grupowy na Euro 2020. Porażka ze Szwecją 2-3 zniweczyła ostatecznie nadzieje na awans "Biało-Czerwonych" z grupy. Dziś piłkarze spędzili ostatnią noc w swojej sopockiej bazie, po czym zaczęli rozjeżdżać się do domów. Prezes PZPN Zbigniew Boniek udał się tymczasem do Gdańska, gdzie o 11.30 wystartowała konferencja prasowa z jego udziałem. Zbigniew Boniek o końcu polskiej przygody z Euro 2020: Wielka impreza musi się zawsze dla kogoś skończyć, żałujemy, że dla nas zakończyła się tak wcześnie. Sportowo zawiedliśmy. Moim obowiązkiem jest spotkać się tu dziś ze wszystkimi, podziękować wszystkim, którzy byli z nami. Nie jestem odpowiedzialny za formę poszczególnych zawodników, ale jako prezes PZPN biorę odpowiedzialność za całokształt. Dziękuję władzom Gdańska, dziękuję dziennikarzom, którzy byli łącznikami między naszą drużyną a kibicami. Pożegnanie z tym turniejem boli mocniej, niż w przypadku MŚ 2018, bo statystycznie nasza gra wyglądała lepiej. Dwa lata temu piłkarze inaczej żegnali się z turniejem, teraz czuli, że dali z siebie wszystko, że na więcej nie było ich stać. Chcę im podziękować za to. Zabrakło jednak jakości. Piłkarze i sztab muszą wyciągnąć wnioski, za dwa miesiące zaczną się kolejne mecze, będziemy w trakcie rywalizacji o mistrzostwa świata. W sporcie jak w życiu - trzeba iść do przodu, z optymizmem, choć na wielkich imprezach najczęściej nie osiągaliśmy naszych zamierzeń.O tym, w czym głównie zawiodła reprezentacja: Brakowało jakości. Z Hiszpanami graliśmy niemal jak równi z równymi, nad Szwecją i Słowacją dominowaliśmy w wielu aspektach, na koniec jednak zabrakło jakości. Trzeba nad tym pracować - to samo nie przyjdzie, na to się składa wiele czynników.O największym pozytywie w grze kadry: Porażki nie są pozytywne, nie chciałbym szukać na siłę pozytywów. W ostatnich dwóch meczach graliśmy z drużynami na naszym poziomie i graliśmy jak równy z równym, natomiast jeśli mówimy o pozytywach, to jest to pewnie pytanie bardziej do trenera i do sztabu. O kontynuacji pracy z Paulo Sousą:Kontrakt z Paulo Sousą nie ma klauzuli, która zakłada, że wygasa on wraz z brakiem awansu z grupy. Jesteśmy zadowoleni ze współpracy z Paulo Sousą. Teraz należy skupić się na walce w kolejnych eliminacjach. Potrzebujemy stabilności, a nie roszad. Chcemy, by nasze mecze wyglądały dobrze, byśmy mogli dominować przeciwnika. Jestem przekonany, że Paulo Sousa ma wielkie doświadczenie, wie, czego potrzeba drużynie. Nie ma tematu o zwolnieniu trenera.O tym, dlaczego Brzęczek, który spełnił postawione cele, został zwolniony, a Sousa, który nie spełnił podstawowego celu - awansu z grupy - na wstępie miał zagwarantowaną kontynuację współpracy:Nie wiem, jak mam się do tego pytania ustosunkować. Skoro Jerzy Brzęczek przestał być trenerem reprezentacji, to były ku temu powody, sportowe i inne - tak wyszło. Trener Sousa na dziś zostaje na stanowisku i miejmy nadzieję, że poprowadzi naszą drużynę do mistrzostw świata w Katarze. Mamy potrzebę grać na wielkich turniejach.O przesłankach do optymizmu dla kibiców: Polski futbol się rozwija na wszystkich płaszczyznach, widać to gołym okiem. Problemem są turnieje na najwyższym szczeblu, mamy kłopoty ze zrobieniem kroku do przodu. Piłkarzy szkolimy jednak "na eksport", do silniejszych lig. Trzeba ulepszać to co robimy, iść do przodu. Dzień po porażce nie chcę jednak wkładać, maski, mówić, że jest dobrze, bo nie jest - zawiedliśmy.O tym, czy ma sobie coś do zarzucenia:Nie mam zamiaru uciekać od odpowiedzialności, nie będę jednak przyjmował jej za to, że nie strzelono gola, nie mam też wpływu na formę zawodników. Jako prezes PZPN jestem odpowiedzialny za całokształt. Wszyscy chcielibyśmy mieć satysfakcję sportową, chciałbym ją mieć tak samo jak kibice. Chciałbym być prezesem drużyny, która dalej zachodzi w mistrzostwach. Czy mam sobie coś do zarzucenia? Nie w przypadku zmiany trenera. Nastąpił marazm i zmiana na Paulo Sousę była konieczna, uważam, że wybrałem dobrze. O tym, czemu sportowo wyszło tak źle: Nie mogę się wypowiadać w aspekcie sportowym. Jest wiele czynników, które o tym decydują. Wczoraj mieliśmy ciekawe spotkanie, nie uważam, że na Euro było dobrze pod względem piłkarskim, było jednak inaczej, niż na ostatniej imprezie. Teraz walka trwała do 90 minuty ostatniego meczu.O sytuacji w szatni po meczu: Nie byłem po meczu w samej szatni, wracałem jednak z drużyną po spotkaniu. Widziałem, że jest "feeling", między trenerem i drużyną, czułem, że piłkarze byli zawiedzeni, że nie dali rady spełnić oczekiwań kibiców. Nie znaczy to, że wszyscy się "biczowali", bo nie na tym polega piłka.O tym, czy któryś z piłkarzy rozważa zakończenie kariery w kadrze: Pierwsze słyszę. Gra w reprezentacji dla każdego jest ważna, to wyzwanie "premium". Nie słyszałem o takich zamiarach ze strony kogokolwiek. O problemach w defensywie:Były problemy w obronie i nie unikamy tej kwestii, traciliśmy bramki po stałych fragmentach gry czy błędach indywidualnych zawodników, gdyby tak nie było, to siedzielibyśmy dziś pewnie w innych humorach. To jednak nie jest pytanie do mnie jako do prezesa. O tym, czy któryś z piłkarzy miał zamiar spotkać się dziś z dziennikarzami:Nie wiem, dyskusje po porażce jednak niczego nie rozwiązują. Ja sam dziś przyszedłem z poczucia obowiązku jako prezes federacji, natomiast dzisiejsze przyjście piłkarzy, jakieś ich deklaracje nic by tu nie zmieniły. Trzeba się starać po prostu być coraz lepszymi. To jakość robi różnicę. Zadaniem dziennikarzy jest "strzelanie" po porażce, ale jutro też jest dzień, trzeba skupiać się też na pozytywach.O tym, kiedy był bardziej zawiedziony: po MŚ 2018, czy teraz: Teraz. Ta drużyna miała lepsze statystyki, lepiej wyglądała na boisku, mieliśmy więcej akcji. To kwestia brakującej jakości. W Rosji po pierwszym meczu było czuć, że coś jest nie tak, tu była szansa do końca na awans.O tym, czy nie byłoby lepiej zatrudnić wcześniej Sousę:"Co by było gdyby", nie ma zastosowania w futbolu. Nie wydaje mi się, że Paulo Sousa miał aż tak mało czasu, zresztą nie był to moim zdaniem czynnik aż tak determinujący. Grzebanie w historii nie ma znaczenia. O meczu ze Słowacją: Był to mecz najważniejszy, ułożył nam mistrzostwa. Przy stanie 1-1 sami "daliśmy im tlen". Nie wracajmy jednak do tego spotkania, bo to nic nie zmieni.O tym, czy powstanie "raport Paulo Sousy", na kształt tego, który stworzył A. Nawałka:Myślę, że tak, Paulo Sousa zapewne przygotuje taki raport. Takie dokumenty są po to, by wyciągnąć wnioski. Jako organizacja radzimy sobie dobrze, mamy braki w aspektach sportowych. O rozmowach z Paulo Sousą:Rozmawiałem z Paulo po meczu i w samolocie, ale po porażce czasem lepiej nie mówić za wiele. Widziałem dużo rozgoryczenia, że nam się nie udało. O tym, jaki konkretnie błędy popełnił on sam:Czym innym jest odpowiedzialność za całokształt, a czym innym jest popełnianie konkretnych błędów. Tego, czego nam zabrakło, to jakości piłkarskiej na turnieju, ale jako szef federacji nie mogę za to odpowiadać. Powtarzam, nie uważam, że błędem było zatrudnianie nowego trenera, że miał za mało czasu. Rozumiem, że można się o to przyczepić i przyjmuję to "na klatę".O tym, czemu po MŚ 2018 postawił na J. Brzęczka, a nie trenera o profilu podobnym do P. Sousy:Musielibyśmy znowu wrócić do 2018 roku. Adam Nawałka nie czuł się dalej na siłach, wówczas zdecydowałem się na trenera z Polski, myślałem jednak, że nieco inaczej to wszystko będzie wyglądało. Nie chcę otwierać na nowo problemów które były, teraz uważam, że kadra ma tych problemów dużo mniej, teraz została w zasadzie sama kwestia sportowa. Życie zweryfikowało, że nie odnieśliśmy z Jerzym Brzęczkiem sukcesów, ale teraz pewnie podjąłbym taką samą decyzję. O tym, jakie problemy za kadencji Brzęczka nie były problemami typowo piłkarskimi: Gdy się rozstawaliśmy, to mówiłem, że uważam Jerzego Brzęczka za dobrego trenera, ale wokół kadry działo się jeszcze wiele innych rzeczy. Nie będę do tego wracał, bo jest sfera publiczna i jest sfera prywatna. Jeśli takie pytania mają wracać, to trudno. Team manager reprezentacji Jakub Kwiatkowski o żółtej kartce, którą otrzymał w czasie meczu ze Szwedami:Szwedzi praktycznie od pierwszej minuty opóźniali grę, kradli czas. W "strefie zero", przy ławkach, nie ma chłopców od podawania piłek. Kiedy raz piłka wypadła poza boisko, podszedłem w stronę ławki Szwedów, chcąc podnieść piłkę, gdy miałem ją już praktycznie w rękach, to trener Szwecji ją kopnął. Wymieniliśmy kilka mocniejszych słów, ale kartkę dostałem tak naprawdę za to, że wszedłem do strefy naszych rywali. PaCze