Kasperczak przypomniał, że już przed rozpoczęciem turnieju przestrzegał, że trudniej będzie uzyskać podobny wynik jak pięć lat temu we Francji, czyli awans do ćwierćfinału. "To się potwierdziło. Drużynie, piłkarzom nie można było odmówić woli walki, ale nie widziałem w niej wiary, że można coś dobrego osiągnąć. Brakowało jakości. Chciałbym, żebyśmy mieli w składzie jedenastu Lewandowskich. Niestety mamy tylko jednego. To nie wystarczyło, aby wyjść z grupy" - powiedział w rozmowie z PAP. Według srebrnego medalisty mistrzostw świata z 1974 roku ze starszych zawodników nie zawiódł jeszcze Kamil Glik, natomiast ci młodsi, którzy weszli do reprezentacji, jeszcze nie prezentują odpowiedniego poziomu. "Po poprzednich mistrzostwach Europy wydawało się, że ta generacja piłkarzy może się rozwinąć, pójść do przodu, a tak się nie stało i nic już więcej nie osiągną w kadrze" - zauważył, dodając że nieobecni z powodu kontuzji Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek daliby większe wsparcie Lewandowskiemu. Kasperczak nie miał wątpliwości, że na postawie reprezentacji zaważyła porażka w pierwszym meczu ze Słowacją. "To był duży cios, zwłaszcza dla młodszych zawodników. Taka porażka siedzi w głowie. Ten mecz należało bezwzględnie wygrać i dzisiaj cieszylibyśmy się z awansu" - podkreślił. Zdaniem Kasperczaka zastąpienie Jerzego Brzęczką, który wywalczył awans na mistrzostwa Europy i zastąpienie go Paulo Sousą nie było warte powstałego z tego powodu zamieszania. "Przecież Sousa do tej pory wygrał tylko jeden mecz z Andorą. Nie wiem czy z Brzęczkiem byłoby gorzej, ale wyszło, że jeden trener coś zaczął, a drugi nie potrafił nic więcej dołożyć. To bardzo boli" - podsumował, dodając że spodziewa się, że Portugalczyk zachowa posadę, gdyż koszty odszkodowania za zerwanie kontraktu są o wiele większe niż w przypadku Brzęczka. Grzegorz Wojtowicz gw/ af/