Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Zaczynamy Euro od porażki i wchodzimy w nielubiany przez nas schemat: mecz otwarcia, mecz o wszystko i na koniec ten o honor. Henryk Kasperczak, były piłkarz i trener: Nie będzie inaczej, dopóki nie przewrócimy pewnych spraw do góry nogami. W każdym liczącym się kraju szkolenie jest na wysokim poziomie. Jest to ułożone od strony sportowej i prawnej. Idą na to wielkie pieniądze. U nas tego nie ma, bo dominuje polskie myślenie. Po co coś robić, skoro za cztery lata nas nie będzie, a do tego czasu żadnych efektów zmian nie zobaczymy. Mamy strukturalny problem, od którego wszystko się zaczyna. Francuzi tworzą szkółki w Afryce i tam szukają talentów, u nas praca z młodzieżą jest raptem w kilku klubach, a każdy się boi, że ktoś tych młodych, zdolnych ukradnie. Nie ma u nas zawodu piłkarza, a co za tym idzie nie ma zawodowych kontraktów z szesnastolatkami, jak to jest na zachodzie. Jak powiedziałem, oni to poukładali z głową i mają wyniki. A jak to się ma do naszej inauguracji na Euro 2021? Tak, że z masy rodzi się elita. Liczące się nacje mają przy wyborze ból głowy, my martwimy się, żeby żaden z kilkunastu znaczących zawodników nie wypadł. Robią się u nas dziury między kolejnymi w miarę zdolnymi generacjami. Jedna odchodzi, musimy czekać na drugą. Po takim wstępie mogę założyć, że pan nie liczył na dobry start Polaków na tych mistrzostwach? Ja od razu powiedziałem, że my będziemy mieli duży problem, że może nie być tak cudowanie, jak na poprzednim Euro we Francji. Tam się zachwycaliśmy, bo faktycznie było dobrze. Niektórzy widzieli wtedy naszych w finale. To było na wyrost, ale ok, pokazaliśmy się zasadniczo z dobrej strony. Widząc jednak, co ostatnio prezentuje nasza drużyna, wiedziałem, że powtórki nie będzie. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Gdziekolwiek jesteś, słuchaj meczu na żywo! - Relacja live tylko u nas! Zakładał pan porażkę ze Słowakami? Tego akurat nie założyłem. Liczyłem, że w najgorszym razie zremisujemy. Jednak przegraliśmy i poprzeczka z napisem "awans" została podniesiona wyżej. W drugim meczu Hiszpanie zremisowali jednak ze Szwecją. Co ważniejsze wielkiego futbolu nasi rywale nie pokazali. Jeśli jakimś cudem uda nam się teraz zremisować z Hiszpanią, a Słowacy podzielą się punktami ze Szwecją, to niekoniecznie ten ostatni mecz będzie tylko tym o honor. Pamiętajmy, że wchodzą cztery drużyny z trzecich miejsc. Od początku liczyliśmy, że awans wywalczymy z trzeciej pozycji i to się nie zmieniło. Tylko czy patrząc na grę Polaków, można liczyć na to, że my na tym Euro możemy odwrócić sytuację? Patrząc na to, jak gramy, a oglądałem wszystkie nasze mecze, to mogę powiedzieć, że odkąd zmieniono Brzęczka na Sousę, to ten zespół gra bez jakiegoś pomyślunku. Forsujemy system z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi, ale bokami można grać, jak się ma z przodu dwóch napastników. A u nas jest tak, że trener ustawia Zielińskiego, który nie jest napastnikiem i Lewandowskiego, który non-stop cofa się po piłkę nawet do środka boiska. Zieliński też się cofa. A jak oni obaj się cofają, to do kogo mają być zagrywane te piłki z boku? Kto ma strzelać bramki. Zgoda, choć trochę niezłych akcji ze Słowakami stworzyliśmy. Niebezpiecznie było przy stałych fragmentach gry. Wtedy było groźnie. Poza tym się miotaliśmy. My nie mamy siły ofensywnej, a największe sukcesy polskiej piłki są z tym związane. Teraz nawet w kontrze jesteśmy słabi. Straciliśmy zawodników, którzy mogli zagrywać piłkę do Lewandowskiego. Teraz nie ma nic. Nie ma na bokach Błaszczykowskiego, nie ma Grosickiego, kontuzję złapał Milik. Na poprzednim Euro oni byli i coś grali, coś się działo. To była ta nasza siła ofensywna za Nawałki, czy nawet za Brzęczka. Ktoś już jednak powiedział, że Sousa nie dopasowuje taktyki do piłkarzy, lecz na odwrót. A nasi zawodnicy nie mają predyspozycji do tego, by grać to, czego chce Sousa. W ataku jest samotny Lewandowski, który gra na pozycji dziewięć i pół i to jest trochę heca. Dużo przeżyłem, dużo widziałem, ale czegoś takiego to jeszcze nie. Przypomnę tylko, że jak kiedyś prowadziłem Wisłę, to zrobiłem prostą rzecz, wydobyłem z zawodników, to co w nich najlepsze. Wykorzystałem potencjał Kosowskiego i Uche, by nastroić Wisłę ofensywnie. Cała drużyna dobrze się z tym czuła, dlatego to przyniosło taki efekt. Gorzej, jak się nie ma zawodników, z którymi można zbudować taką konstrukcję. Prawdę powiedziawszy, my nie byliśmy przygotowani na odejście z kadry Błaszczykowskiego, na grę bez Grosickiego czy kontuzję Milika. Przez kontuzję straciliśmy też Piątka. Dwaj ważni zawodnicy nam wypadli. Milik naprawdę dobrze grał ostatnio w Marsylii, ale Piątek też sporo wnosił. Wydaje się jednak, że ta kadra w pasującym jej schemacie taktycznym mogłaby pokazać coś więcej. Może ma pan rację, choć w przypadku Polski w ogóle nie widać myśli przewodniej. Nie wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Jakby Lewandowski w mojej drużynie cofał się tak, jak w meczu ze Słowakami, to bym go wziął na bok i zrugał z góry na dół. W Bayernie może sobie na to pozwolić, bo tam jest Mueller i wielu innych ofensywnych zawodników. Jednak w tej reprezentacji Lewandowski nie może tak grać. Naszych skrzydeł nawet nie da się porównać do tych, które ma Bayern. Rybus, zanim rozpoczął bramkową akcję, kopał piłkę byle jej się pozbyć. Raz jednak przeszedł i należy żałować, że tego nie powtórzył. Jóźwiak to już w ogóle się miotał i nic pożytecznego nie zrobił. Wygląda na to, że cała operacja ze zmianą trenera była albo mocno spóźniona, albo niepotrzebna. To drugie. Tak się nie robi. Jeśli najpierw mówimy, że trenera rozliczamy z celu i on to osiąga, a potem go zwalniamy, to coś jest nie tak. To, że Brzęczka zwolniono w złym momencie, to osobny problem. Ja coś podobnego przeżyłem w Tunezji. Wszedłem z drużyną do ćwierćfinału i koniec. Ktoś może myślał, że będzie lepiej. Może w przypadku naszej reprezentacji przeważyło to, że za Brzęczka grała ona brzydko i prezes Boniek liczył, że Sousa to zmieni. Może. Moim zdaniem to się jednak nie mogło udać, bo generacja, która dała nam wynik na Euro 2016 się zużyła. Lewandowski niby nadal strzela bramki, ale on jest o pięć lat starszy. Nogi już nie te, głowa też. W Bayernie, gdzie nie musi cofać się po piłkę, pokazuje, co potrafi, w kadrze jest z tym trudniej. Po sukcesie drużyny Górskiego my, mam na myśli zawodników, którzy zaskoczyli na mundialu w Niemczech w 1974 roku, na następnych mistrzostwach już nie byliśmy tacy mocni. Ta nasza generacja czuła te wszystkie mecze w kościach. Do głosu zaczęli dochodzić młodzi, jak Boniek. Teraz żadnego Bońka na horyzoncie nie widać. Dlatego powiedziałem, że nie mamy potencjału ofensywnego. Ma go za to, chociażby Ukraina. Oni tam nie boją się niczego. Ja myślę, że jeszcze niejedną niespodziankę sprawią. A my nie możemy przegrać żadnego meczu i liczyć na cud. Plan na sobotę, to nie dać się Hiszpanom, a potem zobaczymy. Dariusz Ostafiński, Polsat SportCzytaj więcej na Polsatsport.pl!