Nie strzelajmy do VAR-u Na początku ustalmy jedno: pretensje do VAR-u są w wypadku tego nieszczęsnego karnego nie do końca na miejscu. Sytuacja nie była czarno-biała. Powtórki dowodzą, że doszło do delikatnego kontaktu między Sterlingiem a obrońcą Duńczyków i przez to VAR nie musi interweniować, ale mógł doradzić arbitrowi obejrzenia powtórek. Cały problem tkwi w tym, że Raheem Sterling wiedział, co robi. Wpadł w pole karne, ale widząc ścianę z duńskich obrońców przed sobą, zanurkował, jeszcze zanim doszło do jakiegokolwiek kontaktu rywala z jego nogą. Najbardziej sprawiedliwym rozstrzygnięciem byłoby ukaranie marnego aktora żółtą kartką. Holender podyktował jednak karnego, a sędziowie VAR rozłożyli ręce. Książę William, premier Boris Johnson z żoną Carry na trybunach Wembley byli wniebowzięci. Nie zauważyli tylko, że ten gwizdek spowodował przebicie piłki, którą kopały nie tylko obie drużyny. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! A przecież Anglia piłkarsko była lepsza od wyczerpanej turniejem, daleką podróżą do upalnego Baku Danii. Anglia dominowała, ale to nie znaczy, że bez uprzejmego gwizdka sędziego by awansowała. Zwłaszcza gdyby doszło do karnych. To przecież Duńczycy mają lepszego bramkarza, który zresztą obronił "jedenastkę" Kane’a, bezradny był dopiero wobec dobitki, których w konkursie karnych nie ma. W pierwszym półfinale Hiszpanie również piłkarsko byli lepsi od Włochów, ale strategia Manciniego i umiejętność strzelania oraz bronienia karnych wzięły górę. Większość kibiców w Europie odwraca się od Anglii W ten sposób, za jednym gwizdnięciem sędziego, zdecydowana większość Europy straciła sympatię dla "Trzech Lwów". O ile wcześniej w ekipie Garetha Southgate’a widzieliśmy afirmację młodości, nowoczesnego i pomysłowego futbolu, o tyle teraz dostrzegamy holowanego, po trupach do celu, głównego gospodarza Euro 2020. O ile Italia i tak cieszyła się dobrym odbiorem na świecie, o tyle teraz zdecydowana większość fanów piłkarskich nawołuje do niej: "Squadra Azzurra! Wiecie, co macie zrobić w niedzielę!" Oczywiście rozgrywany na Wembley finał Anglia - Włochy na świecie lepiej się sprzeda od tego Dania - Włochy. Tylko co to ma wspólnego ze sportem? Jeśli już, to z biznesem. Więcej energii zostało Wyspiarzom Czy ragazzi Manciniego, którzy w fazie pucharowej przechodzą drogę przez mękę zachowali na tyle duży ładunek energii, by poradzić sobie z dysponującą znacznie dłuższą ławką Anglią? W wypadku Ciro Immobile odpowiedź brzmi negatywnie. Już po ćwierćfinale z Belgią cała Italia zachodziła w głowę, czy ubiegłoroczny zdobywca Złotego Buta odżyje. Półfinał z Hiszpanią pokazał brutalną prawdę - Immobile jest zajechany. Lorenzo Insigne, Federico Chiesa przy wsparciu Jorginho mogą sobie nie poradzić z angielską defensywą, tym bardziej, że każdego z nich czeka dużo pracy w tyłach, pościgi za angielskimi skrzydłami. Tymczasem Bernarderschi, Bellotti, Locatelli, to zadaniowcy, a nie pewniacy do składu, którzy poradzą sobie w każdych warunkach. Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo! To Southgate ma komfort - ładunek świeżych sił Jadona Sancho (ma w nogach tylko 96 min na Euro), Marcusa Rashforda (72 min na turnieju), Phila Fodena (159 min). Nadzieja Italii w strategii Roberta Manciniego, charyzmie Giorgio Chielliniego i klasie Gianluigi Donnarummy. Czy to wystarczy? Wirus szaleje, ale show must go on Wielka Brytania jest w pełni demokratycznym państwem, ale w traktowaniu imprez sportowych przypomina Rosję i Chiny. Z jednej strony nie wpuściła kibiców zagranicznych, ale z drugiej, w dobie rozpędzającej się kolejnej fali pandemii na Wyspach, zwiększa limit kibiców z 22 do 45, a ostatnio 60 tys. Od 6 lipca korty Wimbledonu mogły się zapełniać całkowicie. Gdzie tu sens i logika? Wirus przestaje być groźny, gdy imprezy sportowe wkraczają w decydującą fazę? Show must go on. Michał Białoński