Szerokie skrzydła Włochów i Duńczyków Całkiem słusznie można było spotkać się ze stwierdzeniami, że tegoroczne Euro to turniej wahadłowych. Faktycznie nie trzeba wnikliwej analizy, żeby zauważyć, że system gry trójką obrońców ewidentnie daje bocznym obrońcom bardzo dużo swobody i pozwala im na bardzo ofensywne wejścia, które często decydują o losach rywalizacji. Nie bez powodu wiele mówiło się dotychczas o świetnych występach Robina Gosensa z reprezentacji Niemiec, a Denzel Dumphires był wskazywany jako najlepszy piłkarz reprezentacji Holandii w turnieju. Obydwu już jednak z nami nie ma. Na dodatek fenomenalny dotychczas Leonardo Spinazzola został całkowicie zneutralizowany w meczu z Austrią i nie był w stanie wydatnie pomóc przeżywającej męki Italii. Wydaje się jednak, że on nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Znakomite zawody rozgrywa na tych mistrzostwach Duńczyk Joakim Maehle, który jest jednym z objawień rywalizacji, a w 1/8 finału znów błysnął. Warto jednak mieć na uwadze, ze i zawodnikowi Atalanty zdarzały się już też w tym turnieju znacznie gorsze mecze. Zgaszeni snajperzy No to może popatrzmy na strzelców bramek? Tylko że aktualny lider tej klasyfikacji, Cristiano Ronaldo, pożegnał się już z turniejem. Podobnie zresztą jak dwaj wiceliderzy - Emil Forsberg wraz ze Szwedami przegrał wczoraj z Ukrainą, a Karim Benzema i jego reprezentacja Francji musieli uznać wyższość Szwajcarii. Spośród najskuteczniejszych graczy turnieju wciąż w rywalizacji uczestniczy więc tylko Patrik Schick... I choć nie można nic ująć Czechowi, bo rozgrywa na mistrzostwach Europy bardzo dobre zawody, to poza fantastycznym uderzeniem z meczu ze Szkotami próżno w jego grze szukać wielkiej maestrii. Świetną robotę robi niezawodny Romelu Lukaku, który razem z silnymi Belgami wciąż ma szansę na poprawienie swojego trzybramkowego dorobku i to chyba on jest w tym momencie największym faworytem do tytułu króla strzelców. No to kto jeszcze został? Zwycięstwa "czarnych koni" sprawiają, że zaczyna brakować wielkich gwiazd. Nie oznacza to, że teraz nie będzie na kim zawiesić oka, ale Czesi, Szwajcarzy czy Ukraińcy to przede wszystkim świetnie funkcjonujące kolektywy z kilkoma wyróżniającymi się postaciami, jak Granit Xhaka, Antonin Barak czy Oleksandr Zinchenko. Wśród Anglików też ciężko wskazać zawodnika, który regularnie robiłby różnicę. Oczywiście przy takim piłkarskim potencjale zawsze jest szansa na przebłysk geniuszu jak ten autorstwa Jacka Grealisha, ale wśród Synów Albionu na pochwały najbardziej zasługuje póki co blok obronny. Defensywa, kierowana przez bardzo pewnego Jordana Pickforda, na tym Euro nie straciła jeszcze bramki i w meczu z Ukrainą ma szansę ten trend utrzymać. Dyrygenci drugiej linii Również kiedy myślisz o Włochach, nie widzisz konkretnego piłkarza czy dwóch. Raczej niesamowicie skutecznie działający mechanizm, w którym każdy trybik z finezją spełnia swoje zadanie. Nie zmienia to faktu, że obok wspomnianego już Spinazzoli warto obserwować przede wszystkim Marco Verattiego. Włosi mają bardzo silną drugą linię, ale w ostatnich meczach to właśnie pomocnik PSG wybijał się ponad doskonałych kolegów i potrafił wykreować okazję tam, gdzie nikt inny jej nie dostrzegał. Powrót kluczowego zawodnika pomógł też Hiszpanom. Trzeba bowiem uczciwie przyznać, że z Sergio Busquetsem w składzie gra La Roja wygląda znacznie bardziej efektywnie i przekonująco. Pomocnik Barcelony wprowadza do poczynań zespołu odpowiednią organizację gry i jego pomocą Koke i spółka zamiast bez pomysłu wymieniać podania, zaczyna działać według określonego planu. Widać to było i w meczu ze Słowacją, i z w starciu z Chorwatami. A Belgowie? Oni mają doskonałego Lukaku, ale mają też graczy, którzy potrafią dograć napastnikowi Interu odpowiednią piłkę. Mowa tu nie tylko o Kevinie de Bruyne, który pomimo że gra z kontuzją, świetnie nadaje tempo grze reprezentacji , ale także o każdym innym zawodniku Czerwonych Diabłów. Kiedy bowiem grasz z tą reprezentacją, niebezpieczeństwo może nadejść z każdej strony, a Belgowie mają bardzo szeroki arsenał broni. No i najważniejsze - nie grają ani ładnie, ani brzydko, a po prostu... wydajnie. Można pokusić się o stwierdzenie, że póki co najlepiej w turnieju bilansują skuteczną grę zarówno w ataku, jak i w obronie, a duża w tym zasługa właśnie doskonale współpracującego środka pola. A w nim akurat z reguły kluczową rolę odgrywa właśnie de Bruyne. Rafał Fiodorow