- Chcę lepszego Krychowiaka niż podczas Euro 2016 - mówił przed turniejem Paulo Sousa. Poprzeczka zawieszona była wysoko, bo pięć lat temu Krychowiak był na szczycie - w reprezentacji rządził drugą linią, a w klubie zapracował na transfer do Paris Saint-Germain, które za kosmiczne pieniądze montowało ekipę zdolną wygrać wszystko. Ale Krychowiak u Sousy był chimeryczny - nieźle zagrał przeciwko Anglikom w eliminacjach mistrzostw świata, ale też słabo z Islandią w generalnym sprawdzianie przed Euro. Prawdziwą plamę dał jednak w inauguracyjnym spotkaniu mistrzostw Europy, gdy zupełnie niepotrzebnie złapał drugą żółtą kartkę, a osłabiona Polska przegrała ze Słowacją 1-2. Z Hiszpanami Krychowiak nie mógł zagrać i możliwe, że nie wystąpiłby również przeciwko Szwedom, gdy nie kontuzja Jakuba Modera. Niewiele ponad dobę przed meczem Krychowiak miał poważną rozmowę z Sousą, a później dowiedział się, że w środowy wieczór dostanie szansę na rehabilitację. Gdyby po pierwszej połowie wnioskować, co Sousa mówił Krychowiakowi przed meczem, to byłoby to coś na kształt: "Odpowiadasz za defensywę. Trzymaj się swojej połowy i nie zapędzaj pod bramkę rywala". Pomocnik Lokomotiwu Moskwa nie szarżował bowiem jak w klubie, tylko grał tuż przed obrońcami. Na początku zaliczył przechwyt, ale też przytrafiła mu się strata i niecelne podanie. Winy z meczu ze Słowakami mógł jednak w dużej mierze odkupić w 18. minucie, gdy miał szansę dobić strzał Roberta Lewandowskiego, ale sytuacyjna piłka zaplątała mu się między nogami. Błąd Krychowiaka przy drugiej bramce Można było spodziewać się, że po przerwie Krychowiak dostanie więcej zadań ofensywnych. Zwiastował to jego strzał z 52. minuty, który z trudem, ale odbił Robin Olsen. To jednak od Krychowiaka zaczęła się akcja, po której Szwedzi strzelili drugą bramkę - jego uderzenie zostało zablokowane, rywale momentalnie wyprowadzili kontrę i sytuacja Polaków stała się niemal beznadziejna. Gry piłka wpadała do siatki, Krychowiak zwiesił głowę. Jakby wiedział, że ta bramka sprawia, iż na Euro 2020 nie zrobi już nic spektakularnego. W 78. minucie zmienił go Przemysław Płacheta. Kwadrans później, mimo ambitnej walki, Polacy pożegnali się z turniejem. Piotr Jawor