Jedenastka prowadzona przez Kaspera Hjulmanda zaczęła turniej od porażki w Kopenhadze 0-1 z Finlandią. Nie wynik wtedy jednak był ważny, ale to co stało się z liderem ich reprezentacji Christianem Eriksenem, który stracił przytomność i którego trzeba było reanimować. Wszyscy drżeli wtedy o życie doświadczonego zawodnika, nie myśląc bardzo o tym jaki był rezultat. Potem przyszło porażka z Belgami 1-2 i wydawało się, że Skandynawowie szybko pożegnają się z Euro 2020. Duński dynamit eksplodował jednak w ostatnim grupowym starciu z Rosjanami, który ekipa Hjulmanda wygrała 4-1. Potem przyszła demolka Walii 4-0 i wygrana w ćwierćfinale z Czechami po morderczym boju w Baku 2-1. Rywalom ciężko powstrzymać rozpędzone z przodu trio: Mikkel Damsgaard, Martin Braithwaite, Kasper Dolberg. Do tego dochodzi świetny bramkarz Kasper Schmeichel, prawdziwy kapitan Simon Kjaer czy inni, jak świetni wahadłowi Jens Stryger Larsen czy Joakim Maehle. W starciu z Anglikami, którzy na Euro nie stracili jeszcze gola, reprezentacja Danii nie jest bez szans. Mówi o tym sam selekcjoner "Synów Albionu" Gareth Southgate. - Już przed tym turniejem wiedziałem, że Duńczycy są bardzo dobrym zespołem. To się potwierdziło - mówi angielski selekcjoner. Dodajmy że Dania raz w swojej historii zagrał w finale ME. Było to w 1992 roku na pamiętnym turnieju w Szwecji, kiedy sensacyjnie sięgnęli po tytuł. Na tamtym turnieju w ogóle mieli nie grać, zastąpili jednak Jugosławię, która ze względu na toczącą się na Bałkanach wojnę, została wykluczona z Euro. "Tytuł na urlopach" - pisała wtedy prasa. Zawodnicy w trybie pilnym zostali pościągani z urlopów na których przebywali i praktycznie bez przygotowań przystąpili do mistrzowskiego turnieju. - Niektórzy rzeczywiście ściągnięci zostali z wakacji, mam tutaj na myśli tych, którzy grali w lidze angielskiej czy w Bundeslidze. Co do mnie, to grałem wtedy w Broendby i rozgrywki trwały. Mieliśmy jeszcze do rozegrania kilka meczów. Tydzień przed Euro rozegraliśmy jeszcze mecz towarzyski z drużyną rosyjską i pojechaliśmy na mistrzostwa - mówił mi kilka lat temu w Kopenhadze John "Faxe" Jensen, jeden z liderów tamtej sensacyjnej drużyny, która w grupie A najpierw zremisowała bezbramkowo z Anglią, potem przegrała 0-1 ze Szwecją, żeby w meczu o być albo nie być pokonać Francję 2-1. W półfinale drużyna prowadzona przez Richarda Mollera-Nielsena pokonała po serii karnych Holandię 5-4, a w finale faworyzowanych mistrzów świata Niemców 2-0 po bramkach "Faxe" Jensena i Kima Vilforta. - To fantastyczna historia dla futbolu w Danii, dla wszystkich Duńczyków, którzy byli wtedy w różnych miejscach czy to na wakacjach czy w Szwecji czy w innym miejscu. Wszyscy pamiętają ten moment, tą chwilę, kiedy zostaliśmy mistrzami Europy. Wszyscy byli wtedy razem, zjednoczeni. To była niesamowita sprawa. Zawsze przypominają mi też mojego gola. To wiele dla mnie znaczy, nie tylko, jako byłego reprezentanta. To była wielka sprawa - opowiada "Faxe" Jensen. Teraz na Półwyspie Jutlandzkim wierzą w powtórzenie takiego sensacyjnego scenariusza. Pojedynek Anglia - Dania na stadionie Wembley w Londynie w środę o godzinie 21.00. Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź! Komentujemy każdy mecz Euro na żywo - Posłuchaj naszych relacji! Michał Zichlarz