"Ten turniej został zaplanowany tak, by tytuł pozostał na Wembley" - napisał madrycki dziennik "Marca" po zwycięstwie Anglii nad Ukrainą 4-0 w ćwierćfinale w Rzymie. To miał być trudny test dla zespołu Garetha Southgate’a, który jedyny raz na Euro 2020 nie grał u siebie. Wszystkie pojedynki w grupie: z Chorwacją, Szkocją i Czechami, a także historyczne starcie z Niemcami w 1/8 finału Anglicy rozegrali na Wembley. Euro 2020. Spektakularne odrodzenie Danii Po pięciu meczach Euro 2020 mają bilans bramkowy 8-0. Jako jedyny zespół w turnieju nie stracili gola, choć nie wygrali wszystkich spotkań (bezbramkowy remis ze Szkocją). Teraz wracają do domu na dwa mecze. Taki mają plan, choć ostatni raz, gdy polegli w swojej świątyni to był pojedynek z Danią w Lidze Narodów 14 października 2020 roku. Kluczowa była wtedy czerwona kartka dla obrońcy Harry’ego Maguire’a w 31. minucie i rzut karny wykorzystany przez Christiana Eriksena. W środę w boju o finał Euro 2020 Eriksen, rzecz jasna, nie zagra, po dramacie, który przeżył na starcie turnieju, gdy Duńczycy mierzyli się z Finami (0-1). Dania fatalnie wystartowała w tych mistrzostwach. Przegrała dwa mecze: ten drugi z Belgią 1-2. Potrafiła jednak dokonać spektakularnego odrodzenia. Dziś ma prawo marzyć o powtórce z 1992 roku. - Jeszcze niedawno leżałem na plaży ze szklaneczką z drinkiem i słomką, dziś gram w finale mistrzostw Europy - opowiadał mi wtedy legendarny bramkarz Manchesteru United Peter Schmeichel, gdy robiłem z nim wywiad po zwycięskim dla Danii półfinale z broniącą tytułu Holandią. Duńczycy przegrali kwalifikacje Euro’92, pojechali w zastępstwie zdyskwalifikowanej Jugosławii i sięgnęli po tytuł pokonując w finale mistrzów świata Niemców. Nie było chyba w historii turnieju większej sensacji, choć równie zaskakujące było złoto dla Grecji na Euro 2004. Bramki Danii broni teraz syn Petera Kasper. Drużyna Kaspera Hjulmanda gra futbol radosny. Straciła pięć bramek w tych mistrzostwach, najwięcej z półfinalistów (tyle samo co Hiszpanie). Duńczycy pokonali bramkarza rywali już 11 razy. Więcej goli w tym turnieju mają tylko gracze La Roja (12). Czy szalony zespół Hjulmanda znajdzie sposób na poukładanych Anglików? Czy też ojczyzna futbolu przełamie wreszcie fatalną passę na mistrzostwach Europy? Kapitan Harry Kane, który nie zdobył gola w fazie grupowej, w play off strzelił już trzy. Wielki egzamin wciąż przed nim. Pięć lat temu, na Euro 2016 we Francji przeżył z kolegami upokarzającą klęskę z Islandią w 1/8 finału. Jest szansa się odegrać. Euro 2020. Włochy są numerem 1? Złoto Euro zdobywali Duńczycy, Grecy, Czechosłowacja, ZSRR, Portugalia. Hiszpanie i Niemcy po trzy razy. Tymczasem Anglicy nigdy nie dotarli nawet do finału. Zaledwie trzeci raz w historii osiągnęli półfinał. Z wszystkich nacji uważanych w piłce za wielkie Anglicy osiągnęli najmniej. Czy głęboki kompleks ojczyzny futbolu może uleczyć zespół Garetha Southgate’a? W środę w półfinale z Danią będzie faworytem. Zagra na Wembley. Angielski selekcjoner ma szeroką kadrę pełną młodych piłkarzy. Ich talent podporządkowany jest jego koncepcji. Zespół nie gra pięknie, ale przełamać jego defensywę jest wyjątkowo trudno. Droga wciąż daleka, żeby angielski sen na Wembley się spełnił. Gdyby nawet w środę Anglicy zmogli Danię, w finale 11 lipca będzie na nich czekał rywal najtrudniejszy. Faworytem drugiego półfinału są Włosi. Gra zespołu Roberto Manciniego od początku mistrzostw robi ogromne wrażenie. Poza spotkaniem z Austriakami w 1/8 finału, w każdym meczu Italia wygląda na drużynę numer 1 na Euro 2020. Ciężka kontuzja ścięgna Achillesa Leonardo Spinazzoli w ćwierćfinale z Belgią stała się jeszcze jednym motywem, dla którego Włosi chcą sprzątnąć złoto sprzed nosa Anglików. Lewy obrońca był rewelacją Euro 2020. Uraz wykluczył go z turnieju. O kulach odwiedził kolegów z zespołu, żeby się pożegnać. Został przyjęty owacją. "Niestety wiemy co się stało. Ale nasz włoski sen trwa. Wszystko jest możliwe z tą znakomitą grupą" - napisał w mediach społecznościowych. We wtorkowym półfinale na Włochów czeka Hiszpania. Nie dorównuje im doświadczeniem, sprytem, wyrachowaniem. Zespół Luisa Enrique traci głupie gole, jak ten ze Szwajcarią w ćwierćfinale, gdy wybijając piłkę jeden stoper trafił w drugiego. Mimo wszystko nowa, młoda ekipa La Roja to grupa świetnie wyszkolonych graczy. Gra nierówno, ale gdy ma swój dzień potrafi wznieść się na wyżyny. Może we wtorek? Wtedy czekałby nas najlepszy mecz tych niezwykłych mistrzostw. Dariusz Wołowski