W poniedziałek poznaliśmy listę powołanych do reprezentacji Hiszpanii na Euro 2020. Selekcjoner Luis Enrique wywołał ogromne poruszenie, odstawiając od kadry jej dotychczasowego kapitana - Sergio Ramosa. - To boli - przyznał obrońca Realu Madryt, którego kontrakt wygasa 30 czerwca bieżącego roku. Co decyzja selekcjonera "La Furja Roja" oznacza dla reprezentacji Polski i jak przyjęto ją na Półwyspie Iberyjskim? O to postanowiliśmy spytać Cezarego Wilka, który wciąż mieszka w A Corunii i bronił niegdyś barw tamtejszego Deportivo oraz Realu Saragossa. Zanotował także dwa występy w reprezentacji Polski. Zobacz listę powołanych do reprezentacji Hiszpanii na Euro 2020. Kliknij TUTAJ! Tomasz Brożek, Interia: Jak Hiszpania zareagowała na brak powołania dla Sergio Ramosa na Euro 2020 i co pan sądzi na ten temat? Cezary Wilk, były reprezentant Polski i piłkarz hiszpańskich klubów: - Wszyscy są... może nie zszokowani, bo to zbyt mocne słowo, ale na pewno bardzo zdziwieni. Emocje podskoczyły już przed samym Euro. Jeśli spojrzelibyśmy jednak z merytorycznego punktu widzenia na same liczby Ramosa i jego występy, a raczej ich brak - bo jeśli one już były, to w niewielkim wymiarze czasowym, za wyjątkiem półfinału Ligi Mistrzów z Chelsea - nie ma się czemu dziwić. Biorąc więc pod uwagę aspekty merytoryczne i dyspozycję piłkarską, Ramos może nawet nie zasługiwał na powołanie. Trzeba jednak zauważyć, że mamy do czynienia z zawodnikiem niezwykle doświadczonym, mającym ogromny wpływ na to wszystko, co dzieje się poza boiskiem. Pod tym względem nikt nie dopuszczał do siebie możliwości, by Ramos nie pojechał na Euro. Jest to swego rodzaju sygnał wysłany przez Luisa Enrique, który podkreślił, jak trudna była rozmowa z Ramosem. Przyznał, że źle się czuł, nie zabierając kapitana Realu Madryt na turniej, ale dla niego dobro drużyny jest ponad wszystkim. Choć trenerzy często tak mówią, to czasami różnie się to kończy. Enrique natomiast jest absolutnie wierny swoim ideałom i jednocześnie podkreśla, że doskonale poradzi sobie z tym, co dzieje się poza murawą. Na boisku natomiast potrzebuje zawodników w stu procentach gotowych do gry fizycznie i mentalnie, którzy są w rytmie meczowym, a tego obecnie nie można powiedzieć o Ramosie. Stąd brak powołania. Na pierwszy rzut oka jest więc to spora sensacja, która wzbudza wątpliwości, ale jeśli odłożymy na bok emocje i spojrzymy bardziej analitycznie, decyzja trenera Enrique jak najbardziej się obroni. Skoro mowa o liczbach, trzeba zauważyć, że niewiele spotkań w minionych rozgrywkach rozegrał w barwach Manchesteru City Eric Garcia, podczas gdy znakomity sezon - zwłaszcza jego końcówkę - w Realu Madryt rozgrywa Nacho Fernandez. Mimo to zabraknie go na Euro. Nie jest więc tak, że Luis Enrique odczuwa pewną niechęć względem ekipy "Królewskich" i jej piłkarzy? - Absolutnie jest to sytuacja kuriozalna! O ile bowiem odstawienie Ramosa to przykład postawy trenera Enrique, jego pomysłu na reprezentację, metodyki pracy i wyznawanych zasad, Eric Garcia jest tego całkowitym zaprzeczeniem. W zespole Manchesteru City pojawiał się na boisku tylko epizodycznie. Osobiście nie rozumiem fenomenu tego zawodnika. Wiemy, że trwa saga transferowa w związku z jego przenosinami do Barcelony, która bardzo się o niego stara, a rozmowy mają być już bardzo zaawansowane, choć w "The Citizens" piłkarz nie grał pierwszych skrzypiec. Wielcy trenerzy widzą w nim jednak duże możliwości i należy do nich Luis Enrique. O ile jednak decyzja dotycząca Ramosa broni się merytorycznie, tak w przypadku Erica Garcii trudno znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia. Z drugiej strony jest Nacho, który w ciągu ostatnich dwóch miesięcy wzbił się na bardzo wysoki poziom i jest to niezwykle doświadczony zawodnik. Dostrzegam więc tutaj spory znak zapytania i trener będzie się musiał z tego wybronić, a może to zrobić tylko w jeden sposób - poprzez swoich zawodników i występy na boisku. Innej opcji nie ma. Można pokusić się o stwierdzenie, że brak Ramosa to dobra wiadomość dla reprezentacji Polski? Gdy przyjrzymy się hiszpańskiej kadrze w ostatnich latach, jej największą bolączką była najprawdopodobniej obsada pozycji napastnika i środkowych obrońców. Po zakończeniu kariery reprezentacyjnej przez Gerarda Pique trwała dyskusja dotycząca tego, kto powinien być partnerem Ramosa w bloku defensywnym. Tymczasem na Euro zabraknie także jego - dotychczasowego kapitana i filaru drużyny. - Zgadza się. Luis Enrique będzie musiał zastanowić się przede wszystkim, jakie ustawienie wybrać - czy zagrać z czwórką, czy trójką obrońców. Patrząc na listę powołanych zawodników, skłaniałby się ku drugiej opcji. Wśród piłkarzy brakuje klasycznego prawego defensora. Do tej pozycji przypisano Marcosa Llorente. Znamy go z gry w Atletico Madryt, ale raczej w środku pola czy na wahadle lub skrzydle. Oczywiście, zdarzało się, że występował na prawej obronie, gdy drużyna tego wymagała, ale nie jest to jego nominalna pozycja. Powołanie otrzymał także Cesar Azpilicueta, który choćby w ostatnich starciach z Realem Madryt w Lidze Mistrzów widziany był bardziej w roli wahadłowego, gdy szczelnie zablokował flankę, na której grał. W Premier League często jest natomiast jednym z trójki środkowych obrońców. Nie ma więc w kadrze prawego obrońcy, co może sugerować, że Hiszpanie ostatecznie zagrają trójką stoperów. - Partnerem Ramosa, gdy tylko był zdrowy, najczęściej był Pau Torres i teraz ten zawodnik najprawdopodobniej będzie miał pewne miejsce w składzie. Nie ma Inigo Martineza, który był podporą Athleticu Bilbao i - używając piłkarskiej terminologii - grał "od dechy do dechy". Sam jednak niejako wypisał się z gry w reprezentacji, mówiąc, że to jest moment, w którym musi odetchnąć, odzyskać pełnię zdrowia i całkowitą sprawność. Nie jest aktualnie w stu procentach gotowy, by wystąpić na Euro, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Tu Luis Enrique miał więc ułatwioną lub może raczej utrudnioną decyzję, bo nie mógł powołać takiego zawodnika i wypadł mu kolejny obrońca. Myślę, że będziemy musieli spojrzeć na drużynę Hiszpanii w nieco inny sposób niż dotychczas. Już nie jak na ekipę, która jest napakowana gwiazdami i wybitnymi jednostkami, lecz jak na monolit. To jest droga, którą chce podążać Luis Enrique. Zamierza z tej drużyny stworzyć zjednoczoną, dobrze funkcjonującą maszynę. Czy to mu się uda? Czy Hiszpania może tak grać? To dobre pytania, na które odpowiedź poznamy dopiero w trakcie turnieju. W absencji Sergio Ramosa nie szukałbym jednak wielkiej okazji dla polskiej kadry. O gnębienie obrony "La Furia Roja", niezależnie od zestawienia personalnego, będzie chciał zadbać Robert Lewandowski. Hiszpanie żyli pobiciem przez niego rekordu Gerda Muellera, czy - jak to mają w zwyczaju - potraktowali Bundesligę nieco po macoszemu, skupiając się przede wszystkim na własnych rozgrywkach? - Nie będę oszukiwał, że na pierwszych stronach gazet i na hiszpańskich ulicach trąbiono o rekordzie Lewandowskiego, bo na pewno tak nie było. Fakt ten został jednak odnotowany i doceniony. Każdy znawca futbolu, kibice i osoby związane z futbolową "rodziną" bardzo szanują tutaj Roberta i gratulują mu tego, co zrobił. Dla każdego Hiszpana najważniejsze jest jednak to, co dzieje się w rodzimej lidze. Rywalizacja o mistrzostwo Realu z Atletico Madryt, walka o utrzymanie w LaLiga - to były najważniejsze tematy. Nawet samo Euro jest jeszcze daleko w myślach Hiszpanów. Mam wrażenie, że oni ciągle mają w głowach swoje wielkie drużyny narodowe, które zawsze jechały na turnieje w roli ogromnego faworyta. Opierały się na piłkarzach zgarniających wszystko, co możliwe w barwach Barcelony, którzy potem siłą rozpędu przekładali to na występy i sukcesy w reprezentacji. Teraz mają do czynienia z drużyną odmłodzoną, grającą w innym stylu, z mocno charakternym trenerem, który często lubi iść pod prąd. Muszą więc od nowa uczyć się tej kadry, zrozumieć ją i zaakceptować. Przed zbliżającym się Euro nie czuć więc takiej euforii, jak przed poprzednimi turniejami. Hiszpanie nie myślą o Euro, a jak wygląda to w pana przypadku? Wizualizuje sobie pan już ich mecz z Polakami? Czego należy się spodziewać? Tęgiego lania jak w 2010 roku, a może zaciętej walki? - Powalczyć musimy na pewno. Myślę, że to będzie wyrównany mecz. Oczywiście, jeżeli byśmy po prostu położyli obok siebie nazwy reprezentacji Polski i Hiszpanii i spytali bezstronnych kibiców o zdanie, dziewięciu na dziesięć stwierdziłoby, że wygrają nasi rywale. Pewnie na dziesięć takich spotkań Hiszpanie rzeczywiście siedem by wygrali, dwa zremisowali, a jedna potyczka należałaby do nas. Na turnieju sytuacja jest trochę inna. Tam impreza się rozkręca. Wraz z jej rozwojem zdobywasz pewność siebie, albo wręcz przeciwnie. Nie ferowałbym więc wyroków zbyt wcześnie. Do meczu wciąż pozostaje sporo czasu, w którym można wiele zrobić, naprawić, zepsuć, zbudować... Jest zbyt wcześnie, by przewidywać dokładny przebieg spotkania. Nie wiadomo, kto pojedzie na turniej w jakiej formie, czy pojawią się jakieś kontuzje... Teraz piłkarzy czeka bardzo ważny okres, w którym muszą popracować z głową. Na głębsze analizy przyjdzie najprawdopodobniej czas na kilka dni przed samym spotkaniem.