Wobec kontuzji Krzysztofa Piątka, w reprezentacji zrobiła się spora luka na pozycji napastnika, którą trzeba było załatać. Problem był spory, bo oprócz pewniaków w postaci Roberta Lewandowskiego i Arkadiusza Milika, pozostałe miejsca w ofensywie wydawały się sprawą otwartą. Z gry na dłużej wypadł ostatnio też Bartosz Białek, który coraz lepiej radzi sobie w barwach Wolfsburga, więc wybór selekcjonera został tym bardziej okrojony. W efekcie powołania otrzymali Karol Świderski, Jakub Świerczok i Dawid Kownacki. Ten pierwszy nie zachwycił w meczu z Anglią, ale bardzo dobrze radzi sobie w Grecji i nie bez powodu budzi zainteresowanie mocniejszych klubów. Na pewno zasługuje na więcej szans. W niezłej dyspozycji znajduje się w ostatnim czasie Dawid Kownacki, który w końcu zaczął regularnie trafiać na zapleczu Bundesligi i który wciąż na spore możliwości. Powołanie powędrowało też do mocno w ostatnim czasie forsowanego Jakuba Świerczoka, który faktycznie udowodnił jednak, że dobry polski napastnik w Ekstraklasie wcale nie musi być oksymoronem. Czy jednak ostatnia dwójka jest lepszym wyborem niż napastnicy, którzy na co dzień występują w MLS? Amerykański sen bez happy endu To nie jest przecież tak, że selekcjoner całkowicie zapomniał, że w Ameryce też grają w piłkę. Argumentem przestają też również ciężkie podróże, bo chodzi o trwający ponad miesiąc turniej, a w kadrze znalazło się przecież miejsce dla Przemysława Frankowskiego z Chicago Fire. Dla Buksy i Przybyłki już go zabrakło.Doświadczony, 28-letni napastnik, który potrafi odnaleźć się w polu karnym? To brzmi zupełnie jak charakterystyka Świerczoka albo... Przybyłki. Napastnik z MLS ma za sobą fantastyczny sezon, w którym zdobył osiem bramek, a jego drużyna, Philadelphia Union, zajęła pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym. Teraz Polak doskonale radzi sobie w tamtejszej Lidze Mistrzów, w której jest liderem strzelców i doprowadził swój klub już do półfinałów. Oczywiście na pewno łatwiej było przyjrzeć się z bliska Świerczokowi, no i ten ma już na swoim koncie kilka występów z Orzełkiem na piersi, co niewątpliwie przemawia na jego korzyść. Wydaje się jednak, że kluczem w tym wypadku okazała się większa wszechstronność. Przybyłko to napastnik, który żyje z podań, a umówmy się, tymi reprezentacyjni napastnicy są karmieni dość oszczędnie.Trochę bardziej może dziwić brak powołania dla Adama Buksy, który już na kadrze był i który ma do zaoferowania chyba jednak więcej niż Przybyłko. W tym, dopiero co rozpoczętym sezonie, Buksa trafił już dwukrotnie i jest najlepszym strzelcem lidera tabeli, New England Revolution. To nie jest chwilowy przebłysk, bo były napastnik Pogoni Szczecin już od jakiegoś czasu utrzymuje wysoką dyspozycję i regularnie strzela. W poprzednim sezonie siedmiokrotnie wpisał się na listę strzelców i ze swoją drużyną dotarł do półfinału play-offów rozgrywek. To jednak nie wystarczyło, żeby w obecnej, kryzysowej sytuacji otrzymać szansę od selekcjonera. Niezgoda wyoutowany Powołania nie mógł spodziewać się Jarosław Niezgoda, który po wyleczeniu kontuzji doskonale odnalazł się w Portland Timbers, strzelił siedem goli i... znowu nabawił się poważnego urazu. Napastnik wciąż dochodzi do siebie po zerwaniu więzadeł krzyżowych, co tylko dodatkowo pokazuje, że wachlarz możliwości Paulo Sousy w kwestii napastników był naprawdę mocno ograniczony.Z kolei Patryk Klimala dopiero co trafił do New York Red Bull. Na razie zdążył tylko zadebiutować w nowych barwach, a w dodatku przeniósł się za Ocean po słabszym okresie w Celticu Glasgow, więc nic dziwnego, że nie był nawet brany pod uwagę. Doświadczenia Buksy, Niezgody i Przybyłki pokazują jednak, że nawet regularne strzelanie w MLS nie pomaga przy powołaniach... RF