68-letni Rinus Michels szedł ciężkim krokiem i w końcu opadł na krzesło stojące między nami. Twórca rewolucyjnej w latach 70-tych koncepcji futbolu totalnego był gościem honorowym UEFA na Euro’96 w Anglii. Przed finałem Czechy - Niemcy barwnie opowiadał dziennikarzom o piłkarskim fenomenie 10-milionowego kraju nad Wełtawą. - Są mocni, waleczni, nad piłką panują jak południowcy. Przy tym w najbardziej nawet dramatycznych chwilach nie tracą chłodu w głowie - wyliczał. Euro 2020. Wizjoner z Holandii Trzy lata później FIFA przyznała Michelsowi tytuł trenera stulecia. Zdobył Puchar Europy z Ajaxem, wicemistrzostwo świata i mistrzostwo Europy z kadrą Holandii. Wychował Johana Cruijffa, Marco van Bastena, Franka Rijkaarda i Ruuda Gullita. Zmarł w marcu 2005 roku. Michels był tym, kim dziś jest dla piłki Pep Guardiola. Dzięki niemu futbol holenderski zaliczył swój pierwszy wielki wzlot. Od tamtej pory każda drużyna w Holandii jest porównywana z jego zespołami. Johan Cruijff twierdził, że "Generał" przekręciłby się w grobie, gdyby zobaczył defensywny zespół Berta van Marwijka, który dotarł do finału mundialu w RPA w 2010 roku. Holandia liczy 17 mln mieszkańców wśród których wszyscy są albo piłkarzami, albo kibicami. Czytałem kiedyś artykuł, w którym znany psycholog holenderski analizował fenomen tamtejszej piłki. Twierdził, że jeśli chodzi o styl jego rodacy są fundamentalistami. Kadra Holandii ma grać pięknie, ofensywnie, wynik jest dopiero na drugim planie. "My gramy po swojemu, a wy, jeśli chce stosować swoje podstępne sztuczki, brudne zagrania, możecie nas wyeliminować z mistrzostw na własną odpowiedzialność" - zwracał się żartem do Włochów przed półfinałem Euro 2000 w Amsterdamie. Piłkarze holenderscy zmarnowali wtedy pięć rzutów karnych (dwa w meczu i trzy w rozstrzygającej serii), a Italia zagrała z Francją o złoto. Holendrzy to nacja bezkompromisowa jeśli chodzi o futbol. Raz na wozie (medale MŚ w RPA 2010 i Brazylii 2014), raz pod wozem (nie zakwalifikowali się na Euro 2016 i mundial w Rosji). Teraz wrócili na wielki turniej i od razu w roli jednego z faworytów. Mimo iż ich najlepszy piłkarz Virgil van Dijk nie zdążył wyleczyć zerwanych więzadeł w kolanie. Bez fenomenalnego stopera podupadł Liverpool i drużyna narodowa. Dziś na Euro 2020 zweryfikują ją Czesi - jak już kilka razy w historii. Euro 2020. Komfort Czechów Komplementując Czechów w 1996 roku Michels myślał o Czechosłowacji - drużynie dwukrotnych wicemistrzów świata z lat 1934 i 1962 oraz mistrzów Europy z 1976 roku. Wtedy w półfinale pobili Holandię z Cruijffem i Johnem Neeskensem, która dwa lata wcześniej zdobyła srebro mundialu w RFN. Potem Czesi kilka razy krzyżowali plany "Pomarańczowych" - choćby w fazie grupowej Euro 2004, gdy wygrali 3-2, mimo iż zaczęło się od 2-0 dla Holandii. Obie drużyny dotarły do półfinału turnieju i odpadły. Dziś Holandia znów gra ofensywnie, ładnie, ale w tyłach miewa kłopoty. Podczas Euro 2020 Memphis Depay podpisał kontrakt z Barceloną, Georginio Wijnaldum z Liverpoolu robi jeszcze większą furorę. Austrię "Pomarańczowi" pokonali w grupie znacznie łatwiej niż Włosi we wczorajszym starciu 1/8 finału. Drużyna Franka de Boera zwyciężyła w fazie grupowej trzy razy: z Ukrainą, Austrią i Macedonią Płn. Zrobiła znakomite wrażenie, ale odporność psychiczna nie jest jej największą z zalet. Na Euro 2008 Holandia pobiła w grupie Włochy (3-0), Francję (4-1) i Rumunię (2-0). Kiedy wszyscy sadzali ją już na europejskim tronie, odpadła z Rosją w ćwierćfinale (1-3). Czesi mają teraz drużynę przeciętną. Nie było ich na trzech ostatnich mundialach, ale na Euro grają regularnie od 1996 roku. W fazie grupowej wygrali ze Szkotami 2-0, zremisowali z Chorwacją 1-1 i przegrali z Anglią na Wembley 0-1. Chłodne głowy, dobra organizacja gry to atut drużyny Jaroslava Silhavy, który jako piłkarz rozegrał najwięcej meczów w lidze Czechosłowacji i Czech. Zespół narodowy prowadzi od 2018 roku. Dziś nikt od Czechów cudów nie oczekuje. Oni najbardziej lubią taki właśnie komfort. Dariusz Wołowski