Kilka lat temu znany komentator Polsatu Sport Roman Kołtoń postawił słynną w środowisku tezę, że Polska "skrzydłowymi stoi". Choć od tamtej pory nie minęło aż tak wiele czasu, to zmieniło się bardzo wiele. Wieloletni kapitan Biało-Czerwonych Jakub Błaszczykowski jest coraz bliżej piłkarskiej emerytury, Sławomir Peszko występuje w lidze okręgowej, a tacy gracze jak Jakub Kosecki, Waldemar Sobota czy Szymon Pawłowski, którzy pozostawali w orbicie zainteresowań kolejnych selekcjonerów, dawno z niej wypadli. Taktyczne roszady selekcjonera Jak więc teraz wygląda sytuacja na skrzydłach w reprezentacji Polski? Przede wszystkim należy zacząć od tego, że Paulo Sousa preferuję grę z dwójką wahadłowych, którzy raczej spełniają rolę bocznych obrońców, podłączając się oczywiście do akcji ofensywnych, jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja. Dlatego też, w naszym zestawieniu nie bierzemy pod uwagę Arkadiusza Recy i Macieja Rybusa, którzy mają spore szanse wyjazdu na Euro 2020, ale właśnie w roli wahadłowych. Podobnie sytuacja wygląda z Piotrem Zieliński. Piłkarz SSC Napoli jest pewniakiem do wyjazdu na Euro, ale mimo tego, że od czasu do czasu zdarza mu się występować na boku boiska, to jednak klasyfikujemy go jako środkowego pomocnika, mózg naszej drużyny. Na kogo zatem postawi portugalski selekcjoner? Największa sensacja na Euro 2020? Kamil Grosicki przez ostatnie lata był podporą Biało-Czerwonych. Nawet, jeżeli w klubie mu nie szło, w kadrze zawsze dawał coś ekstra i nie zawodził żadnego selekcjonera. Czasem to na jego fantazji i dynamice opierała się gra Polaków. Teraz jednak sytuacja jest nieco inna. "Grosik" od kilku miesięcy zupełnie nie występuje w swoim klubie, choć przecież West Bromwich Albions stracili już szansę na utrzymanie w Premier League. Nawet mimo problemów i perturbacji Polak nie miał szans na grę. Czy dostanie ją od Paulo Sousy za dawne zasługi? Jego brak może być jedną z największych sensacji przed Euro 2020. Największym pewniakiem wśród skrzydłowych wydaje się Kamil Jóźwiak. Zawodnik Derby County ma pewne miejsce w swoim klubie, w lidze zagrał w 41 meczach, zdobywając jedną bramkę i zaliczając dwie asysty, a ponadto już za kadencji Paulo Sousy pokazał się z bardzo dobrej strony, udowadniając, że może być wartościowym ogniwem tej drużyny. Bliski wyjazdu na Euro jest też Sebastian Szymański. Gracz Dinama Moskwa w Rosji częściej występują na środku, ale w kadrze rozpatrywany jest jako boczny pomocnik. Rozegrał w tym sezonie 27 ligowych spotkań, zaliczając pięć asyst i zdobywając jednego gola. Co prawda eliminacyjnego starcia z Węgrami nie zaliczy do szczególnie udanych, bo na stadionie im. Ferenca Puskasa zaprezentował się słabo, ale Portugalczyk z całą pewnością nie skreśli go na bazie tego jednego występu. A o tym, że były gracz Legii Warszawa to duży talent, nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać. Przemysław Płacheta w reprezentacji Polski zadebiutował, kiedy selekcjonerem Biało-Czerwonych był Jerzy Brzęczek, ale również i Paulo Sousa dał mu zagrać w meczu el. MŚ przeciwko Andorze. W Championship nasz zawodnik dostaje sporo szans, zagrał w 26 ligowych meczach, zdobywając jednego gola i wypracowując kolegom dwie bramki i z pewnością pozostaje w sferze zainteresowań selekcjonera polskiej kadry. Kim może zaskoczyć Sousa? Przy powołaniach do niemal każdego dużego turnieju zaskakiwali kibiców i ekspertów. Czy i Paulo Sousa, poza zostawieniem w domu "Grosika", może nas zaskoczyć? Oczywiście, że tak! Podczas pierwszych powołań Portugalczyka, w szerokiej kadrze znalazł się gracz Legii Bartosz Kapustka. Ostatecznie na zgrupowanie nie pojechał, bo Sousa postanowił postawić na innych, ale kto wie, czy selekcjoner Biało-Czerwonych nie będzie chciał przyjrzeć mu się z bliska? Podobnie zresztą wygląda sytuacja Michała Karbownika. Co prawda po przejściu do Brighton nie zadebiutował jeszcze w Premier League, ale jego zaletą jest też to, że może zagrać zarówno jako wahadłowy jak i klasyczny skrzydłowy. I na środku pomocy poradziłby sobie bez przeszkód. Dużym znakiem zapytania jest na pewno Przemysław Frankowski. Występujący na co dzień w Chicago Fire w MLS zawodnik ma pewne miejsce w swojej drużynie, a i Jerzy Brzęczek stawiał na niego w meczach eliminacyjnych do mistrzostw Europy. Jego problemem jest na pewno fakt, że Paulo Sousa nie miał za bardzo okazji mu się przyjrzeć i nie wiadomo, czy zaryzykuje z jego powołaniem. MLS dopiero ruszyła i Frankowski na Euro powinien być w dobrej formie, ale wiele wskazuje na to, że obejrzy je raczej zza oceanu. Jeszcze jakiś czas temu poważnym kandydatem do gry w kadrze był Damian Kądzior. Jednak teraz uprawnione jest pisanie o nim tylko w czasie przeszłym. Ostatnie miesiące są bowiem dla tego młodego wciąż gracza kompletnie nieudane, a po odejściu z Eibar również i w tureckim Alanyaspor nie może wywalczyć sobie pewnego miejsca w składzie. W takiej sytuacji trudno, by Paulo Sousa postawił na tego gracza. Co bardziej zagorzali fani PKO Ekstraklasy dopominają się również o Pawła Wszołka z Legii Warszawa czy Michała Kucharczyka z Pogoni Szczecin. Trudno jednak brać to poważnie, ponieważ obaj, choć na naszym podwórku się wyróżniają, to mimo wszystko nie błyszczą aż tak bardzo, by Paulo Sousa znalazł dla nich miejsce choćby w "30". Konkurencja jest jednak zbyt duża. Zdaniem Romana Koseckiego, byłego znakomitego reprezentanta Polski, portugalski szkoleniowiec do szerokiej kadry powoła czterech graczy, których możemy nazwać klasycznymi skrzydłowymi. - Patrząc na dotychczasowe powołania, widzę czterech typowych skrzydłowych: Kamil Grosicki, Kamil Jóźwiak, Przemysław Płacheta i Sebastian Szymański. To są typowi skrzydłowi, którzy mogą swoją szybkością, dynamiką dać coś z przodu. Piotr Zieliński też może schodzić na lewe skrzydło, podobnie Kacper Kozłowski, ale to nie są typowi skrzydłowi. Moim zdaniem Jóźwiak jest pewniakiem do pierwszego składu, choć trener nie zawsze wystawiał go od początku - uważa Kosecki.- Można też do tego grona zaliczyć zawodników, grających jako wahadłowi. Macieja Rybusa czy Tymoteusza Puchacza, którzy również potrafią zagrać na skrzydle. Może też Michał Karbownik, który dobrze radzi sobie w grze do przodu - dodaje były reprezentant Polski.Jego zdaniem niespodzianki mogą się pojawić, szczególnie, że i w przeszłości takich nie brakowało. - Trzeba patrzeć na tych, którzy grają i są w dobrej formie. Z pewnością wielu będzie chciało przekonywać trenera. Pamiętajmy, że w przeszłości nie brakowało niespodzianek. Kiedyś zabrakło np. Tomasza Iwana. Dzieją się różne rzeczy, ale mam nadzieję, że trener sam podejmie decyzje i wybierze swój skład - puentuje Roman Kosecki.