Czesi to jedno z odkryć Euro 2020. Na inaugurację fazy grupowej pokonali Szkocję (2-0), później zremisowali z Chorwacją (1-1) i przegrali z Anglią (0-1). W efekcie zajęli w grupie trzecie miejsce i w 1/8 finału trafili na Holandię. Z faworyzowaną ekipą Franka de Boera długo grali jak równy z równym, a gdy czerwoną kartkę otrzymał Matthijs de Ligt, to poczuli, że mogą sprawić niespodziankę. I sprawili. Po golach Tomasza Holesza i Patrika Schicka wygrali 2-0. - Czechami nie jestem zaskoczony, bo to bardzo dobrze zorganizowana drużyna . Oczywiście, że nie byłem pewny, iż awansują do ćwierćfinału, ale po cichu myślałem, że tą solidnością mogą coś osiągnąć, bo wcześniej widziałem ich w paru meczach - przyznaje Pasieczny. Gwiazdą Czechów jest Schick, który na Euro 2020 zdobył cztery bramki i ma szanse na zostanie królem strzelców (w klasyfikacji prowadzi Cristiano Ronaldo z pięcioma bramkami). 25-letni Czech już pięć lat temu został wyłowiony z ligi czeskiej, a dziś występuje w Bayerze Leverkusen i jest wyceniany na 25 mln euro. Według Pasiecznego zatrudnienie czeskiego zawodnika wcale jednak nie jest takie proste. - Dla polskich klubów każdy rynek, gdzie piłkarze nie są zbyt drodzy, jest interesujący. Jednak liga czeska jest dużo mocniejsza niż np. słowacka, i jest o tyle specyficzna, że tam każdy piłkarz, który zagra na dobrym poziomie, dostaje oferty od Slavii Praga, Sparty Praga czy Viktorii Pilzno. I to oferty godne. Dlatego trzeba tam szybko reagować lub szukać w niższych ligach, ewentualnie liczyć na jakiejś okazje - przyznaje Pasieczny. Euro 2020. Czesi zaskoczyli, a Słowacy? W Czechach mieszka niespełna 11 milionów ludzi, czyli ponad trzy razy mniej niż w Polsce. Do tego sportem numer jeden nie jest piłka nożna, ale hokej na lodzie. Podobnie jak w Słowacji, gdzie mieszka raptem 5 milionów, tymczasem to właśnie południowi sąsiedzi szybko odarli nas ze złudzeń na Euro 2020. - Szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się, że z nami wygrają. Słowacy mają może trzech świetnych piłkarzy, z czego jeden był bez formy. Trochę więc ta ich wygrana mnie zaskoczyła... Polacy nie zagrali dobrze, ale to było trochę pechowe spotkanie, które niekoniecznie musieliśmy przegrać - uważa Pasieczny. Nowy dyrektor sportowy Wisły (oficjalnie pracę zaczął 1 lipca) nie wyklucza jednak, że także na Słowacji będzie szukał wzmocnień. - Ale tam też trzeba błyskawicznie działać, bo ceny za wykup zawodnika szybko idą w górę - podkreśla. O awans do półfinału Czesi dziś zmierzą się z Danią (godz. 18, relacja w Interii). Piotr Jawor