Kiedy duński piłkarz zasłabł na boisku w Kopenhadze i był reanimowany, świat zamarł. Cały świat, który to obserwował, miliony ludzi musiały w jednej chwili podjąć jakąś decyzję - skomentować, odnieść się, dać upust emocjom, czy też nie, pomilczeć. W szczególnie trudnej sytuacji byli ci, którzy musieli komentować sprawę na żywo, w studiach telewizyjnych czy za mikrofonami radia. Program trwa, trzeba coś mówić, bo cisza - może najlepsza w takiej sytuacji - nie wchodzi w grę. Każdy szef będzie się irytował, gdy będzie za cicho. Widzowie żądają profesjonalizmu, bo to bożek dzisiejszych czasów. Trzeba być zawsze profesjonalnym, chociaż człowiek przecież w gruncie rzeczy taki nie jest. Człowiek jest emocjonalny, jest omylny i często zagubiony, zwłaszcza w sytuacjach skrajnych.CZYTAJ TAKŻE: Simon Kjaer nie był w stanie grać dalejNie wszyscy dali sobie radę, nie wszyscy byli w stanie zapanować nad emocjami. Łatwo dzisiaj im zarzucić, że czegoś nie zrobili albo coś zrobili. Czegoś nie powiedzieli albo powiedzieli coś za dużo. Tymczasem gdy człowiek walczy o życie, trudno coś powiedzieć, bez sensu w ogóle mówić. Zakładam, że wielu dziennikarzy i ekspertów w studiach całego świata wolałoby po prostu zejść z anteny i czekać w niepokoju jak wszyscy. Nie mieli jednak tego komfortu. Christian Eriksen zasłabł. Studia nie zamilkły Po to są, po to ich zatrudniono, ktoś powie. Prawda, ale wtedy znów wychodzi brak empatii dla sytuacji, dla ekstremum, dla człowieka i jego stresu. Nikt się na taką sytuację nie przygotował, a umiejętność działania w takich przypadkach nie jest wrodzona. Pewnie wydawca powinien zdjąć każdy taki program na 15-30 minut, żeby ustalić co robić i przede wszystkim dać czas ochłonąć, ale ludzie czekali na informacje, więc programy trwały. Zdjąć go z anteny? Wtedy przecież widz czy czytelnik nie zostanie, przeniesie się do kogoś, kto tego nie zrobił.Kto nie był w takiej sytuacji, nie zrozumie, co się człowiekowi dzieje w głowie, kiedy każde słowo może mieć ogromną wagę. Christian Eriksen i oblicze świata, który musi być pierwszy Sytuacja z Christianem Eriksenem, jego zasłabnięciem i znalezieniem się na granicy życia i śmierci pokazała też pewne oblicze świata, który stwarza presję komentowania wszystkiego od razu, na bieżąco, bez wymaganej i niezbędnej refleksji. Czas działania w mediach, bycie pierwszym jest ważniejsze niż zastanowienie się. To oblicze... skłania do refleksji. O ileż dojrzalsze i sensowniejsze są komentarze o sprawie Christiana Eriksena dzisiaj. Bo był czas niezbędny, aby ułożyć to sobie w głowie. Pomyśleć. Na co dzień nie działamy w takich sprawach w takich warunkach. Na co dzień działamy ad hoc. Gareth Southgate, którego zacytował Michał Okoński, powiedział, że instynkt ojcowski włącza mu się zwłaszcza wtedy, gdy widzi swoich piłkarzy po przegranym meczu, sięgających od razu po telefon. Mówi wtedy: "Nie róbcie tego". Ja dodałbym: "Nie róbcie tego teraz. Dajcie sobie czas na poukładanie wszystkiego w głowie".CZYTAJ TAKŻE: Brytyjska telewizja przeprasza za transmisję z reanimacjiNa te straszne chwile, w których nikt - od kibiców po dziennikarzy - nie wiedział co robić... przepraszam, duńscy piłkarze wiedzieli... patrzę raczej jak na lekcję. Zarzuty, że kogoś emocje przerosły, że zrobił błąd są także odbiciem braku refleksji i pośpiechu. W takiej sytuacji łatwo nie dać rady.