Decyzja o tym, by rozegrać turniej mistrzostw Europy w 10 krajach, a nawet w jedenastu federacjach, od początku budziła spore kontrowersje. Zarzucano włodarzom UEFA, że to bardzo negatywnie wpłynie na atmosferę, a przede wszystkim sprawi, że część drużyn, grająca u siebie, będzie miała lepsze warunki niż te, którym przyjdzie podróżować po całej Europie.I w praktyce okazało się, że krytycy mieli rację. W półfinale znalazły się tylko reprezentacje, które rozgrywały komplet meczów fazy grupowej na swoich stadionach. W meczu Anglii z Danią było też widać, że daleka podróż do Baku i powrót do Londynu mocno nadwątlił siły duńskich piłkarzy. Podobnie zresztą wyglądały inne zespoły, narażone na wielogodzinne loty. Zawodnicy otwarcie krytykowali zresztą takie rozwiązania i głośno mówili i niesprawiedliwości.Prezydent UEFA Aleksander Ceferin, który obejmując stanowisko, niejako "zastał" już format imprezy, w rozmowie z "BBC" bardzo ostro skrytykował decyzję swoich poprzedników. - Jeśli ktoś mnie o to pyta, przyznaję, że nie popieram tego formatu. To zbyt duże wyzwanie i to w negatywnym kontekście, że niektóre drużyny podróżowały 10 tys. kilometrów, a inne tylko tysiąc. To nieuczciwe również wobec fanów, niektórzy z nich musieli podróżować np. między Rzymem a Baku. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek jeszcze się to wydarzyło - powiedział Ceferin.KK