Trener, który zdobył z Polską trzecie miejsce na świecie chłonie obecne Euro. Ogląda każdy mecz, zachwyca go poziom, przeżywa odpadnięcie Polski z turnieju. Paweł Czado, Interia: Biało-czerwoni wrócili już do domu. Szkoda, bo była szansa na coś więcej. Co się panu podobało a co nie podobało w polskiej drużynie? Antoni Piechniczek: - Szansa na coś więcej rzeczywiście była, tym razem nie wyszło. Wiadomo, że jest niedosyt. Najpierw powiem co mi się nie podobało. Nie podobało mi się, że Paulo Sousie tak długo nie udawało się ustabilizować składu. Po to żeby już w pierwszym meczu zagrać tak jak w trzecim. Myślę, że wtedy mecz ze Słowacją wyglądałby inaczej. Podobało mi się z kolei, że selekcjoner potrafił zaszczepić w niej ofensywny styl, że ta drużyna atakowała w chwili kiedy to rzeczywiście było wymogiem chwili, że potrafiła zareagować na niekorzystne boiskowe wydarzenia. Podobało mi się, że potrafiła zdobywać ładne bramki po pięknych akcjach i oglądaliśmy ją z rosnącą nadzieją. Przeżywam jeszcze emocje meczu ze Szwecją. Wydawało się, że już rywala mamy. Wydawało się, że mimo złego początku, dogoniliśmy go i zaraz zdobędziemy zwycięską bramkę. I w takim momencie to my dostajemy decydujący cios... Taka jest piłka nożna. Dotychczas kiedy polskie drużyny odpadały z wielkich turniejów to był oczywisty koniec jakiegoś rozdziału. Dlatego niezwykłe, że odpadnięcie z tych mistrzostw może być dla polskiej reprezentacji czegoś początkiem. Uwierzyć w siebie, mimo że odpadliśmy, to niecodzienne. Czyli Paulo Sousa powinien zostać? - Powinien, z różnych powodów. Po pierwsze - zmienianie selekcjonera w tej chwili zwyczajnie nie byłoby rozsądne. Nowy trener stanąłby właściwie przed takimi samymi trudnościami jak stanął Portugalczyk kiedy obejmował drużynę. Znów musiałby mieć czas na jej poznanie, na rozeznanie się w jej wszystkich zaletach i wadach. To wymaga czasu. A przecież już 2 września kolejny mecz w eliminacjach mistrzostw świata z Albanią, zaraz potem z Anglią. Gdyby nie napięty terminarz - można by się zastanawiać nad celowością zmiany. A tak? Nie ma najmniejszego sensu. Skala trudności walki o miejsce na mistrzostwach w Katarze jest duża, to skomplikowana sprawa. Węgrzy pokazali już, że nie są żadnymi frajerami a 3-3 na ich terenie należy inaczej traktować niż się niektórym wydawało. Po drugie - sama drużyna chce żeby Sousa został i pracował z nią dalej. Piłkarze wyraźnie uwierzyli, że z tym szkoleniowcem mogą osiągnąć coś więcej. Mnie jednak wydaje się, że tu chodzi o coś więcej. Zawodnicy potrzebują trenera takiego jak oni, także poza boiskiem. Większość piłkarzy z kadry gra obecnie na zachodzie, mają duże pieniądze, biznesy, kontakty. Czują się i są Europejczykami, tak jak i Paulo Sousa. Widocznie uznają, że przez to kim jest i jaki jest - lepiej ich rozumie. Mają do niego zaufanie. Po trzecie - za Jerzego Brzęczka były wyniki i nie było stylu. Za Paulo Sousy jest styl, nie ma wyników. Zgodzi się pan? Zgodzę. - Ale mam przekonanie, że Sousa może sprawić, iż te dobre wyniki wkrótce przyjdą. Byłby i styl i wyniki. W tej chwili widzę tę drużynę jako zespół, który może się bardzo rozwinąć a także jako zespół, który potrafi wyciągać wnioski z błędów, które popełnia. Ci ludzie powinni dostać kredyt zaufania. A czy kilku starszych piłkarzy nie powinno odejść? - To kwestia tylko i wyłącznie należąca do selekcjonera. To Paulo Sousa zdecyduje kto i kiedy będzie mu potrzebny. Niemniej proszę zauważyć, że odmładza skład i z upływem czasu ci starsi pewnie odejdą. Portugalczyk dał dowody, że stawia na młodych, starszych będzie systematycznie odsuwał. Trener daje jednak pewność, że zrobi to z rozwagą czyli wtedy gdy dla drużyny będzie to najbardziej korzystne. Nagłe, natychmiastowe odmłodzenie składu - tylko dla jego odmłodzenia - mogłoby się odbić czkawką w eliminacjach do mundialu. A przecież przed nami ciąg dalszy trudnych meczów. Węgrzy pokazali, że nie są frajerami i w tej chwili wyjazdowy wynik 3-3 wielu wielu z nas odbierze już inaczej. Polaków już nie ma co nie zmienia faktu, że mistrzostwa są wspaniałe. - To prawda. Oglądam je z wielką przyjemnością. Tyle zajmujących meczów... Podobały mi się zwłaszcza mecze Holandii z Ukrainą, Niemców z Portugalią czy Francuzów z Węgrami. A do tego mecze Włochów, Belgów... Dzieje się mnóstwo.Jestem pod wrażeniem intensywności gry. Nie mogłem uwierzyć, że można tyle biegać ile w meczu Anglików ze Szkotami. - Zgadza się, ale te mistrzostwa robią wrażenie nie tylko pod tym względem. Zespoły grają ciekawie pod względem taktycznym. Robią na mnie wrażenie płynne, wielopodaniowe akcje. Dlatego cieszę się, że jeszcze tyle emocje przed nami!