O szansach Polaków nie chciał rozmawiać. - To trudne pytanie - zaznaczył. Tym bardziej, że biało-czerwoni są w przebudowanie. Nowy sztab szkoleniowy, inna, mocno odmłodzona kadra. - Życzę im na pewno medalu, ale gdyby ktoś położył na stole brąz, od razu bym wziął z podziękowaniem. Uważam, że o podium będzie trudno, ale jednocześnie wiem, że pierwszy rok pracy trenera w ostatnich latach był zawsze najlepszy. Tak było zawsze, więc liczę na ten efekt - przyznał Gościniak. Były rozgrywający reprezentacji obserwował Polaków w trakcie niedawnego Memoriału Huberta Jerzego Wagnera w Krakowie. Biało-czerwoni wygrali turniej, w którym wystąpiły też reprezentacje Kanady, Francji i Rosji. - Trzeba jednak pamiętać, że te dwie ostatnie drużyny potraktowały imprezę bardzo towarzysko. Nie byli nawet jeszcze w najmocniejszych składach. Ale właśnie mecz z Rosją, w którym przegrywaliśmy 0:2, a wygraliśmy 3:2 dał mi nadzieję. To było duże wyzwanie, z którym młody polski zespół sobie poradził. To bardzo pozytywny sygnał - ocenił były szkoleniowiec kadry. Zaapelował jednak również o spokój i niezbyt wygórowane oczekiwania. - Musimy cały czas pamiętać o tym, że mamy młody zespół. Oczywiście oczekiwać medalu możemy, ale ja bym nie dmuchał tego balona nadziei. Podejdźmy do tego spokojnie - powiedział. Impreza rozpocznie się w czwartek. Najpierw o 17.30 odbędzie się w Gdańsku mecz Estonia - Finlandia, a wielkie otwarcie zaplanowano na PGE Narodowym w Warszawie. W obecności ok. 60 tys. publiczności zmierzą się Polacy z Serbami. - Już pierwszy mecz będzie bardzo trudny. Serbowie to zespół wymagający, a my nie mamy jakoś bardzo dobrze ogranego zespołu. Nie można mówić, że sobie na pewno damy radę. Tym bardziej, że w ostatnich dwóch latach zespół rywali zrobił olbrzymi postęp, grają praktycznie tym samym składem, a my jesteśmy w przebudowie - podkreślił Gościniak. On też nie robiłby dramatu, gdyby biało-czerwoni w czwartek przegrali. Ten jeden mecz nie zadecyduje bowiem o tym, czy Polacy znajdą się w strefie medalowej czy nie. - On wcale nie będzie najważniejszy. Nawet jak przegramy, nic się wielkiego nie stanie. Potrzebny jest spokój - bez względu na to, jaki będzie rezultat. Oczywiście musi być maksymalna koncentracja, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, byśmy potem nie pokonali Estończyków czy Finów. Nie można nikogo lekceważyć, ale to są jednak niżej notowani rywale - uważa. Na razie Gościniak w polskim zespole nie widzi lidera, ale jego zdaniem nie jest on wcale potrzebny. - Nie szukajmy go na siłę. Często kreuje się atakującego na lidera, ale niepotrzebnie. Musimy pamiętać, że najważniejsze będzie przyjęcie. Bez niego w tym turnieju niewiele zrobimy. Dla mnie zawsze mózgiem całej gry jest rozgrywający i nikt mnie do niczego innego nie przekona, ale żeby on miał komfort pracy, musi być przyjęcie na dobrym poziomie - ocenił. Polacy po meczu z Serbią przeniosą się do Gdańska. Tam zmierzą się w sobotę z Finlandią i w poniedziałek z Estonią. Obydwa spotkania rozpoczną się o godz. 20.30. Impreza zakończy się 3 września, a rozgrywka o medale zaplanowana jest w Krakowie. Marta Pietrewicz