Serbowie po ograniu Polaków w meczu otwarcia na PGE Narodowym w Warszawie stali się murowanym faworytem do wygrania grupy A i zapewnienia sobie bezpośredniego awansu do ćwierćfinału. - Osiągnęliśmy świetny wynik, ale teraz będziemy się koncentrować na kolejnych meczach - mówił po tamtym spotkaniu kapitan ekipy z Bałkanów Dragan Stanković. Niedoceniani Estończycy pokazali w pojedynku z Finami, że nie zamierzają być chłopcami do bicia. Podopieczni Gheorghe Cretu przegrali z Finlandią tylko 2:3. Estończyków do boju zagrzewała liczna i dobrze zorganizowana rzesza kibiców. "Esti! Esti" - rozlegało się co chwila z trybun Ergo Areny. O tym, że to wcale nie będzie łatwe spotkanie dla Serbów przekonał się na początku Aleksandar Atanasijević, który został zatrzymany pojedynczym blokiem, a później podobna sytuacja spotkała Urosza Kovacevicia. Estończycy dobrze przyjmowali i dzięki temu rozgrywali ciekawe akcje. W ich szeregach brylował znany z parkietów PlusLigi Robert Taht, który jest zawodnikiem Cuprum Lubin. Estończycy niespodziewanie grali jak równy z równym z faworyzowaną Serbią. Każda ich udana akcja, a było ich dużo, wywoływała eksplozję radości wśród estońskich fanów. Wynik w pierwszej partii długo oscylował wokół remisu (8:8, 16:16, 19:19). Dopiero w końcówce podopieczni Nikoli Grbicia "odskoczyli" na dwa punkty za sprawą asa serwisowego Nemanji Petricia i skutecznemu blokowi (21:19). To wystarczyło, żeby serbski zespół wygrał pierwszą odsłonę 25:23, choć Estończycy obronili dwa setbole.Druga partia rozpoczęła się sensacyjnie. Estończycy prowadzili 3:0 i 8:4. Siatkarze Cretu świetnie grali blokiem w tym fragmencie, a w ataku błyszczeli Taht i Andrus Raadik. Zaniepokojony Grbić wpuścił na boisko Sreczko Lisinaca, który bardzo dobrze zaprezentował się w meczu z Polską, a pojedynek z Estonią zaczął na ławce rezerwowych. Nic to nie dało. Rywale grali jak w transie niesieni fantastycznym dopingiem. Na drugiej przerwie technicznej Estonia prowadziła aż 16:8. Serbowie wyglądali na zagubionych i nic nie dawały kolejne zmiany Grbicia. Estończycy byli nie do zatrzymania. Kiedy prowadzili już 20:10 stało się jasne, że ten set padnie ich łupem. Estończycy niemal rozgromili Serbów 25:16!10-minutowa przerwa między drugim a trzecim setem nie wybiła Estończyków z uderzenia. Od początku ruszyli z animuszem i na starcie trzeciej odsłony wypracowali solidną zaliczkę (4:0). Serbowie powoli odzyskiwali właściwy rytm. Grbić posłał w bój tych zawodników, którzy tak dobrze zagrali z Polską. Siatkarze z Bałkanów odrobili niemal całe straty (11:12) po mocnym ataku Drażena Luburicia. Na drugą przerwę techniczną to jednak Estończycy schodzili w lepszych humorach (16:12). Dla Tahta i spółki nie było straconych piłek, grali odważnie w ataku, czujnie w bloku i mieli za sobą wspaniale dopingujących kibiców. Set zbliżał się do końca, a Estończycy trzymali rywali na bezpieczny dystans. Po ataku Renee Teppanena Estonia miała setbola. Chwilę później szał radości ogarnął estońskich kibiców. Andrus Raadik skończył seta - 25:21! Jedna partia dzieliła Estonię od sprawienia ogromnej sensacji! Serbom zajrzało w oczy widmo porażki. Początek czwartej odsłony należał do nich (6:3, 8:5, 12:8). Rozegrał się Lisinac, skutecznie atakowali Petrić i Luburić, a przede wszystkim Serbowie wzmocnili zagrywkę. Siatkarze z Bałkanów doskonale zdawali sobie sprawę, że chwila nieuwagi może ich drogo kosztować. W decydujące fragmenty seta Serbowie wchodzili z pięcioma punktami przewagi dzięki Lisinacowi (20:15). Środkowy PGE Skry Bełchatów posłał dwie "bomby" z pola zagrywki. Chwila dekoncentracji sprawiła, że Estończycy zbliżyli się na 18:20. Grbić szybko przywołał swoich graczy do porządku biorąc czas. Serbowie nie wypuścili szansy z rąk i wygrali czwartego seta 25:20. O zwycięstwie w tej partii zadecydował tie-break, który świetnym serwisem rozpoczął Ardo Kreek. W następnej akcji z sefbskim blokiem poradził sobie Teppan, czym poderwał z miejsc estońskich kibiców (2:0). Serbowie szybko odrobili straty, a w roli głównej wystąpił Lisinac, który zagrywką siał spustoszenie w szeregach rywali (3:2). Estończycy walczyli niezwykle ambitnie, ale doświadczenie i umiejętności Serbów wzięły górę. Luburić i Kovaczević skończyli kontry. W odpowiednim momencie zadziałał też serbski blok. Gracze Grbicia "odskoczyli" na cztery punkty (9:5) i już nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa. Piątą partię wygrali 15:12 i cały mecz 3:2. Estońscy kibice długo dziękowali swoim siatkarzom za wspaniałą walkę i niespodziankę, bo chyba nikt nie spodziewał się, że podopieczni Cretu zdołają "urwać" punkt faworytowi turnieju. O godz. 20.30 miał rozpocząć się mecz Polska - Finlandia, ale z uwagi na to, że Serbowie i Estończycy grali długo, zacznie się z opóźnieniem o 21.00. Transmisja w Polsacie i Polsacie Sport. "Biało-czerwoni" muszą wygrać, żeby oszczędzić sobie nerwów przed poniedziałkowym spotkaniem z Estonią, bo jak widać, łatwo nie będzie. Serbia - Estonia 3:2 (25:23, 16:25, 21:25, 25:20, 15:12) Serbia: Urosz Kovacević, Marko Podraszczanin, Aleksandar Atanasijević, Nemanja Petrić, Dragan Stanković, Nikola Jovović, Neven Majstorović (libero) oraz Goran Skundrić, Milan Katić, Sreczko Lisinac, Drażen Luburić, Nikola Rosić (libero)Estonia: Ardo Kreek, Kert Toobal, Robert Taht, Andri Aganits, Oliver Venno, Andrus Raadik, Rait Rikberg (libero) oraz Renee Teppan, Andres Toobal, Timo Tammemaa, Henri Treial Z Gdańska Robert Kopeć