Interia, Krzysztof Oliwa: Pojutrze na stadionie PGE Narodowym rozpoczną się mistrzostwa Europy. Czy wszystko jest już dopięte na ostatni guzik? Jacek Kasprzyk (prezes PZPS): - Jeżeli stadion zostanie dokończony, to tak. Hotele czy hale są już gotowe do przyjęcia wszystkich szesnastu uczestników mistrzostw. W środę rozpoczynają się oficjalne treningi w Warszawie, Gdańsku, Szczecinie, Krakowie i Katowicach. Jesteśmy gotowi. Ceremonia i mecz otwarcia odbędą się na stadionie PGE Narodowym. Jak duże jest to przedsięwzięcie? - Taka lokalizacja to nasza organizacyjna perełka. Na trybunach zasiądzie ponad 62 tysiące kibiców, ale to także ogrom pracy. Stadion przejęliśmy dopiero 19 sierpnia, czyli zaledwie kilka dni temu. De facto ekipy pracują tutaj od trzech dni, ale wszystko ma zostać skończone przed oficjalnymi treningami. Nie widzę zagrożenia, żeby cokolwiek mogło pokrzyżować nam plany. Pojawiały się głosy, że spróbujecie pobić rekord frekwencji na meczu siatkówki pod dachem, zapraszając na trybuny ponad 70 tysięcy kibiców. Dlaczego zrezygnowaliście z tego pomysłu? - Stadion nie jest przygotowany do tego, aby tak bardzo zwiększyć jego pojemność. Nominalnie ma on 58 tysięcy miejsc. Ustawiając na siłę krzesełka na płycie można pobić rekord, ale kibice, którzy na nich usiądą, musieliby patrzeć w telebimy. To bez sensu. Nie moglibyśmy tego zrobić naszym najlepszym na świecie kibicom, bo to dzięki nim siatkówka w Polsce ma tak świetną pozycję. Poprzednim razem, gdy organizowaliśmy mistrzostwa świata, mecz otwarcia również odbył się na Stadionie Narodowym. Na mundialu Polacy wywalczyli złoto, czy podobnie będzie podczas zbliżającego się Euro? - Bardzo bym tego chciał. Polski Związek Piłki Siatkowej wykonał bardzo dobrą robotę. Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Stworzyliśmy zawodnikom optymalne warunki do trenowania, spełniliśmy wszystkie życzenia sztabu szkoleniowego. Teraz trzeba wyjść i zagrać dobre zawody. Z kim Polacy będą rywalizować o medale? - Co chwilę okazuje się, że z innych reprezentacji odpadają kolejni znaczący gracze. Pełne składy wszystkich ekip poznamy dopiero jutro po godzinie 15, bo wtedy zamknięte zostaną listy zgłoszeniowe. Nie chcę mówić o inny drużynach, my nie patrzymy na to, kto wyjdzie grać przeciwko nam. Zawodnicy mają w głowie to, że dobrze przepracowali okres przygotowawczy, wykonali dużo pracy. Czas na efekty. Pan jako prezes PZPS jaki stawia cel sportowy przed drużyną? - To nie ma znaczenia. Wiadomo, że najbardziej wymagający są kibice i to ich oczekiwania powinni spełnić siatkarze, ale bardzo bym chciał, żebyśmy zdobyli medal. Jak pan patrzy na reprezentację Polski w nieco szerszym kontekście? Od początku roku mamy nowego selekcjonera i nieco przebudowany skład. Czy to już jest czas, gdy powinniśmy dostrzec efekty pracy Ferdinanda de Giorgiego? - Trener de Giorgi pracował u nas już dwa lata w lidze. Zna tych zawodników, wie, na co ich stać. Kadrę oparł się na zawodnikach Zaksy Kędzierzyn-Koźle, których doskonale zna z Plus Ligi. A resztę chłopaków zdążył poznać podczas przygotowań. Za tą drużyną cztery miesiące intensywnej pracy. W sparingach widać było, że z meczu na mecz gra reprezentacji jest coraz lepsza. Siłą tego zespołu jest niezwykle wyrównany skład. Każdy z 14-osobowej kadry może wejść na parkiet i dać coś tej drużynie. Czy w tej czternastce będzie wracający do zdrowia Mateusz Bieniek? - Ostateczna decyzja zostanie podjęta jutro. Dzisiaj razem z drużyną jedzie do Warszawy. Cały czas przechodzi rehabilitację pod okiem naszego sztabu medycznego. Jeśli niedawno były minimalne szanse na to, że się wyleczy, to dziś są one już większe. Na pewno nie będziemy na siłę stawiać go na nogi, bo najważniejsze jest jego zdrowie. Rozmawiał Krzysztof Oliwa