"To bardzo miłe, że jesteśmy uważani za faworyta. Ale jest wiele zespołów, które mogą wygrać te mistrzostwa: Polska, Serbia, Rosja, Włochy, Bułgaria. Droga do złotego medalu jest więc bardzo, bardzo długa i trudna" - powiedział. Przyznał, że podczas poprzednich ME dwa lata wcześniej Francuzi byli w świetnej formie, a nikt nie oczekiwał takiego sukcesu. "Teraz jest inaczej. Oczekiwania wzrosły, a my mamy problemy z kontuzjami, na przykład Earvina Ngapetha czy Kevina Tillie. Zobaczymy, jak zespół zareaguje w tej sytuacji. Oczywiście zdobycie tytułu mistrza Europy czy wygranie Ligi Światowej w tym roku dodało nam pewności siebie" - zaznaczył selekcjoner. Jego syn Kevin podpisał wiosną kontrakt z Jastrzębskim Węglem, jednak chce go zerwać, by grać w Chinach. "Naprawdę nie wiem, gdzie zagra. Jest mi przykro, ta sytuacja mnie trochę zraniła. Bo wiem, jak ludzie w Polsce kochają siatkówkę. Ale mój syn sam decyduje o swojej karierze" - zakończył Laurent Tillie. Niezwykle uśmiechnięty i zadowolony na spotkanie z dziennikarzami przyszedł trener Belgów Vital Heynen, który trzy lata wcześniej w Spodku prowadząc Niemcy wywalczył brązowy medal mistrzostw świata po pokonaniu Francji 3:0. "Kiedy po losowaniu okazało się, że zagramy w Katowicach, byłem szczęśliwy. Bo mam stąd świetne wspomnienia. Zrobiliśmy tu trzy lata temu coś wspaniałego" - powiedział Belg. Wtedy jego drużyna zaczęła turniej od porażki 0:3 z Brazylią w Spodku. Po tym spotkaniu niemieccy dziennikarze bardzo krytykowali grę zespołu. Ale potem mieli powody do dumy. "Teraz też zaczniemy od +łatwego+ meczu - z Francją. A potem zobaczymy, co będzie. Wypadałoby znów zrobić niespodziankę" - śmiał się trener. Trochę narzekał na krótkie przygotowania, ale zaznaczył, że jego zespół stać na dobry wynik. "Czasem płaczę, czasem się denerwuję, czasem się śmieję. Nigdy nie jestem neutralny. Lubię pokazywać emocje" - dodał Heynen, znany z ekspresyjnego zachowania podczas spotkań. W katowickim Spodku rozegrane zostaną mecze grupy D z udziałem zespołów Francji, Belgii, Holandii i Turcji, dwa spotkania play off oraz dwa ćwierćfinały. Hala przy rondzie była jedną z aren mistrzostw świata trzy lata temu. Wtedy gościła siatkarzy we wszystkich fazach turnieju, to w niej 21 września 2014 roku Polacy wygrali w finale z Brazylią 3:1. Tym razem, inaczej niż podczas wcześniejszych dużych imprez sportowych na tym obiekcie, Strefa Kibica powstała na rynku, bowiem okolice hali zajmie część ekspozycji targów górniczych. Będzie działała od 24 sierpnia do września. Będzie zamknięta z limitem 1000 osób; wyjątkiem są dni, gdy swoje mecze rozgrywać będzie reprezentacja Polski - wtedy strefa zostanie otwarta dla wszystkich chętnych. Przez cały czas trwania mistrzostw w strefie funkcjonować będzie scena, na której odbywać się będą koncerty i konkursy dla kibiców. Na boisku do minisiatkówki ma zostać rozegrany "spontaniczny" turniej dla wszystkich chętnych. Zaplanowano też zajęcia dla dzieci, na rynku staną również food trucki (czyli ciężarówki z cateringiem). "Spodek to kultowe miejsce dla siatkówki. Mam nadzieję, że atmosfera z hali przeniesie się też na ulice naszego miasta. Zapraszamy do jego zwiedzenia i do Strefy Kibice" - podsumował wiceprezydent Katowic Waldemar Bojarun. Poza Katowicami mecze ME rozgrywane będą też w Gdańsku, Szczecinie i Krakowie, który będzie gospodarzem fazy finałowej. Mecz otwarcia odbędzie się w czwartek wieczorem na Stadionie Narodowym w Warszawie. Po zakończeniu zmagań mistrzowskich w Spodku zostanie rozegrany Europejski Turniej Siatkówki Zunifikowanej Olimpiad Specjalnych. Piotr Girczys