Kłos nie ukrywa, że jest optymistą i liczy, że podobnie jak podczas mistrzostw świata w 2014 roku, teraz "Biało-czerwoni" również odniosą sukces. - Zaczyna się tak samo, bo wtedy też startowaliśmy od meczu z Serbią i też był on rozgrywany na Stadionie Narodowym w Warszawie. Wygraliśmy to spotkanie i później chłopaków to już niosło aż do złota. Wierzę, że teraz może być podobnie. Stać nas na medal, może nawet złoty - powiedział. Siatkarski wicemistrz Europy z lat 1979, 1981 i 1983 przyznał, że nawet jeżeli nie uda się Polakom zdobyć złota, ale stanąć na którymś z niższych stopni podium, będzie można mówić o sukcesie. - Uważam, że jest przynajmniej sześć zespołów, które prezentują bardzo wysoki i zbliżony do siebie poziom i kandydują do złota. O sukcesie lub porażce będą decydowały niuanse. To może być nawet dyspozycja dnia. Dlatego każdy medal będzie sukcesem i bardzo dobrym wynikiem - podkreślił. Polska znalazła się w grupie A i poza Serbią zagra jeszcze z Finlandią i Estonią. Do ćwierćfinału bezpośrednio awansuje tylko pierwszy zespół, a drużyny z miejsc dwa i trzy zagrają w barażach. Kłos powiedział, że bardzo ważny będzie dla "Biało-czerwonych" pojedynek otwarcia. Nie tylko dlatego, że zmierzą się z nim z głównym rywalem do wygrania grupy. - Wiem z własnego doświadczenia, że mecz otwarcia dobrze jest wygrać. Wtedy kolejne spotkania gra się łatwiej, bez obciążenia głowy myślami, co będzie jak przydarzy się kolejna porażka. Jak ważne jest to spotkanie świetnie było widać na mistrzostwach świata. Wygraliśmy z Serbią, co dodało pewności naszej drużynie. To procentowało w kolejnych spotkaniach - wyjaśnił ponad 300-krotny reprezentant kraju. Zespół, który rozpocznie w czwartek o godz. 20.30 mecz z Serbią, znacznie będzie się różnił od tego, który trzy lata temu zaczynał mistrzostwa świata na PGE Stadionie Narodowym. Kłos uważa, że to naturalna kolej rzeczy. - Starsi zawodnicy odchodzą, a zastępują ich młodsi i dobrze, że tak się dzieje. U nas ta zmiana przeszła łagodnie i możemy się tylko cieszyć, bo to oznacza, że mamy w kim wybierać. Dla mnie ważne i cenne jest to, że mamy ławkę, jest komu grać i ma kto pociągnąć grę. Niech w czwartek kibice poniosą chłopaków do wygranej i niech to później już tak zostanie - podsumował Kłos. Polacy po meczu z Serbią przeniosą się do Gdańska, gdzie w czwartek pierwsze spotkanie mistrzostw rozegrają Finlandia z Estonią (17.30). Tam zmierzą się w sobotę z Finlandią i w poniedziałek z Estonią. Obydwa spotkania rozpoczną się o godz. 20.30. Impreza zakończy się 3 września, a rozgrywka o medale zaplanowana jest w Krakowie.