W drugim niedzielnym meczu w grupie D, wciąż aktualni mistrzowie Europy Francuzi zmierzyli się z Holendrami. Po przegranej w pierwszym meczu przeciwko Belgom 2:3, każdy inny rezultat niż gładka wygrana "Trójkolorowych" byłaby dużą niespodzianką. Francuska ekipa, z rozgrywającym ZAKS-y Benjaminem Toniuttim, szybko zdobyła bezpieczną, kilkupunktową przewagę (8:3), którą utrzymywała przez całego pierwszego seta. I choć rywal starał się ambitnie dotrzymać faworytowi kroku, nie był w stanie odrobić strat. Pierwszą partię drużyna prowadzona przez Laurenta Tillie wygrała do 22. W kolejnej partii sytuacja się powtórzyła. Skuteczni w ataku i przyjęciu Francuzi znowu szybko zdobyli kilkupunktową przewagę (10:5), a kolejne punkty zdobywali Stephen Boyer czy Julien Lyneel. Dość niespodziewanie jednak, na drugą techniczną przerwę, z przewagą dwóch punktów schodzili "Pomarańczowi" (16:14). W emocjonującej końcówce Holendrzy utrzymali przewagę i wygrali do 23. Rozegrał się występujący na co dzień we francuskim Poitiers Abdel-Aziz Nimir, który w drugim secie zdobył aż osiem punktów. Dobrze rozgrywał też Daan Van Haarlem. Po przegranej w drugiej partii francuscy zawodnicy tylko wściekle machali rękami... Ten turniej w ich wykonaniu nie układa się póki co tak, jakby chcieli. Kolejny set nie zaczął się dobrze dla Thijsa Ter Horsta, który nabawił się kontuzji i przy asyście lekarza i fizjoterapeuty musiał opuścić boisko. Do gry holenderski przyjmujący już nie wrócił. Tymczasem zła passa Francuzów trwała. Na pierwszą przerwę techniczną w trzecim secie schodzili z dwupunktową stratą (6:8). Holendrzy, niesieni dopingiem licznej grupy fanów w pomarańczowych barwach, utrzymywali ku ich radości jedno, dwupunktowe prowadzenie. Ostatecznie zespół Gido Vermeulena wygrał 25:21. W kolejnym secie mistrzowie Europy stanęli już pod ścianą. Porażka w kolejnej partii groziła przecież przedwczesnym pożegnaniem z turniejem w Polsce. W tej dramatycznej dla "Trójkolorowych" sytuacji, na boisku pojawił się Earvin Ngapeth. 26-letni przyjmujący, wielka gwiazda nie tylko francuskiej siatkówki, od jakiegoś czasu ma kłopoty z kontuzją pleców, stąd przez sztab szkoleniowy oszczędzany jest, jak to tylko możliwe. Świetnie grający Holendrzy nie zamierzali jednak oddać pola. Skuteczny blok i dobre przyjęcie sprawiły, że szybko objęli prowadzenie 8:6. W krytycznym momencie pomogły jednak zagrania niezawodnego Ngapetha, najlepszego przyjmującego poprzednich ME. Jego kilka punktowych akcji sprawiło, że "Trójkolorowi" nie tylko wrócili do gry, ale przede wszystkim wypracowali sobie kilkupunktową przewagę (11:8, 13:10). Ofiarnie i z ogromnym poświęceniem grający rywale zdołali jednak wyrównać straty (18:18). W tej sytuacji o wszystkim decydowała końcówka. Francuzi prowadzili już dwoma punktami, żeby stracić trzy kolejne punkty! Reprezentacja Holandii prowadziła 23:21 i była bliska wygrania za trzy punkty. "Pomarańczowi" nie wykorzystali jednak trzech meczboli, zaprzepaszczając wielką szansę. Ostatecznie czwartego seta mistrzowie Europy wygrali na przewagi 30:28 i o wszystkim decydował tie-break. Obaj przeciwnicy szli "łeb w łeb", punkt za punkt, aż do momentu asa serwisowego w wykonaniu Thibault Rossarda na 6:4. Zaraz potem atakujący z Asseco Resovii popisał się kolejną kapitalną zagrywką, która dała jego drużynie trzypunktowe prowadzenie. Holenderska maszyna nie zamierzał się jednak poddać. "Pomarańczowi" zniwelowali straty na 6:7. W końcówce górę wzięło jednak doświadczenie mistrzów Europy, którzy wygrali decydującego seta 15:12. Dodajmy, że mecz w Spodku zakończył się o godzinie 23.39. W poniedziałek decydujące spotkania. O 17.30 Belgia gra z Holandią, a o 20.30 Francja z Turcją. Zwycięzca awansuje bezpośrednio do 1/4, a zespoły z miejsc 2 i 3 czekają baraże, które zostaną rozegrane w środę. Z Katowic Michał Zichlarz Grupa D Francja - Holandia 3:2 (25:22, 23:25, 21:25, 30:28, 15:12)