Ponad 60 tysięcy kibiców, którzy zasiedli na trybunach Narodowego, stworzyło wspaniałą atmosferę. Fani w biało-czerwonych barwach nie szczędzili gardeł i gorącym dopingiem wspierało naszych siatkarzy. Nie pomogło. Polacy przegrali w trzech setach, a spotkanie trwało niespełna 90 minut. - Przede wszystkim należą się gratulacje dla serbskiej drużyny, która zagrała bardzo dobre spotkanie, na wysokim poziomie i zasłużyła na zwycięstwo - skomentował De Giorgi. Selekcjoner reprezentacji Polski był pod wrażeniem fantastycznego dopingu na Narodowym. - Chciałem podziękować wszystkim ludziom, którzy przyszli na to spotkanie i którzy stworzyli niepowtarzalne widowisko. Mimo że wynik na pewno nie wywołał uśmiechu na ich twarzach - stwierdził włoski szkoleniowiec. Serbowie przeważali w każdym elemencie, ale najwięcej krzywdy zrobili naszym zawodnikom mocną zagrywką. - W pełni wykorzystali swoje mocne strony, o których wiedzieliśmy. Nie wywarliśmy presji na rywalu. Wręcz odwrotnie. To Serbowie nas naciskali - zaznaczył De Giorgi. Zapytaliśmy trenera Orłów, czy nie martwi go brak lidera, który w przełomowych momentach poderwałby zespół do walki. - Kiedy się przegrywa, wtedy widać wiele rzeczy, które nie funkcjonują. Na pewno nie możemy powiedzieć, że aspekt mentalny był decydujący. Serbowie zagrali lepiej, a nam zabrakło technicznych kwestii. My koncentrujemy się na tym, żeby lepiej grać w siatkówkę jako zespół - tłumaczył. Porażka nie przekreśla szans Polaków na podium mistrzostw Europy. Droga do wymarzonego medalu stała się jednak wyboista. Pojedynek z Serbią był starciem o pierwsze miejsce w grupie, które daje bezpośredni awans do ćwierćfinału. Zespoły, które zajmą drugie i trzecie miejsce, o 1/4 finału będą walczyć w barażach. - Głowa do góry. Mamy kolejne okazje do tego, żeby poprawić naszą grę. Podejdziemy do następnych spotkań z głową podniesioną do góry - stwierdził De Giorgi. W sobotę w Gdańsku Polaków czeka starcie z Finlandią, a w poniedziałek z Estonią. Z Warszawy Robert Kopeć i Michał Białoński