Był reprezentant Polski Marcin Prus odwiedził niedawno Zespół Szkół Ogólnokształcących Sportowych nr 2 w Krakowie, gdzie z młodymi siatkarzami dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem, a także poprowadził trening. Przy okazji porozmawialiśmy z Marcinem Prusem o seniorskiej kadrze, która już wkrótce zbiera się w Spale i pod wodzą nowego trenera Ferdinando De Giorgiego rozpoczyna przygotowania do nowego sezonu, którego kulminacyjnym punktem będą mistrzostwa Europy w Polsce. Robert Kopeć, Interia: Serce rośnie oglądając tak liczne grono młodych adeptów siatkówki. Marcin Prus (były reprezentant Polski, ambasador Siatkarskich Ośrodków Szkolnych): My, jako Polski Związek Piłki Siatkowej, bardzo mocno stawiamy na rozwój młodzieży. Jest to niezmiernie ważne, żeby przekazywać im jak najwięcej cennych informacji. Jestem ambasadorem Siatkarskich Ośrodków Szkolnych i stąd też moja obecność tutaj. Dzięki temu mam możliwość jeżdżenia po całej Polsce. Taki ośrodków mamy ponad 140 na terenie całego kraju, więc jest co robić. Przed tymi młodymi ludźmi jeszcze długa droga do seniorskiej kariery. Porozmawiajmy o obecnych kadrowiczach. Z reprezentacją Polski pracę rozpoczyna nowy selekcjoner Ferdinando De Giorgi. Nowe wyzwania, nowe oczekiwania. A czego pan się spodziewa? - Chciałbym, żeby nowy trener "Biało-czerwonych" zrobił dokładnie to samo, co z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. Fakt jest taki, że będzie miał bardzo trudne zadanie. Przecież będziemy mieli wielu nowych zawodników. Nie ma tej podstawy, na której opierała się kadra. Ale kiedyś muszą nastąpić zmiany pokoleniowe. Młodzi siatkarze muszą się uczyć i gdzieś zdobywać boiskowe doświadczenie. Pamiętam nasze roczniki, czy to Pawła Zagumnego, Pawła Papke, Dawida Murka, czy Sebastiana Świderskiego. My też musieliśmy gdzieś nabierać krzepy. Akurat tak się złożyło, że nasze doświadczenie wystartowało z momentem, gdy walczyliśmy w pierwszej edycji Ligi Światowej. To było takie dość mocne przetarcie, aby można było myśleć o poważnej karierze reprezentacyjnej. Nam się udało. Jeżeli De Giorgi będzie się starał wykonać z reprezentacją podobny ruch, to nic tylko się cieszyć. Na ten moment, wydaje mi się, że jest to bardzo dobry wybór. Włoch pokazał, że jest w stanie pracować z różnymi ludźmi na polskim podwórku, co nie jest łatwym zadaniem. Warto byłoby na mistrzostwach Europy, których będziemy gospodarzem, powalczyć o najwyższe miejsce i przede wszystkim zrealizować to, czego się od niego oczekuje. Spodziewa się pan zmiany sposobu gry reprezentacji? ZAKSA pod wodzą De Giorgiego była na przykład chwalona za doskonale wypracowany system blok-obrona. - Reprezentacja to zupełnie inny twór niż klub. To zależy w jaki sposób ten twór będzie dawał się modelować i na ile jest już wykształtowany, bo na to trzeba zwrócić szczególną uwagę. Nie będzie dużo czasu, żeby dopracowywać szczegóły. Liga ma to do siebie, że sezon trwa bardzo długo i z chłopakami pracuje się cały czas. W kadrze trzeba wcielić się w rolę selekcjonera. Wybrać odpowiednich zawodników i przekonać ich, że ma się właściwą koncepcję. Na pewno De Giorgi pomysł na kadrę ma i będzie chciał go wdrożyć działając na podobnej zasadzie, jak w ZAKS-ie, bo najprawdopodobniej tak to będzie wyglądało. Od czasów Raula Lozano, każdy trener kadry w swoim pierwszym roku pracy osiągał sukcesy, a potem były niepowodzenia. Czy pan, jako były siatkarz, reprezentant Polski, jest w stanie wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje? Może Ferdinando De Giorgi przełamie ten trend? - Trzeba zatrudniać selekcjonerów tylko na rok i wtedy będą same sukcesy (śmiech). To oczywiście pół żartem, pół serio. Być może sukcesy spowodowały rozluźnienie. Może wpłynęły niekorzystnie na postawę zawodników. Pamiętam z czasów mojej kariery w Mostostalu Kędzierzyn-Koźle, kiedy trenerem został Jan Such. W pierwszym sezonie wszystko było ok, a w drugim niestety pożegnaliśmy się w nie najlepszych okolicznościach. Mimo że zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski, a to dla nas nie był sukces tylko porażka. Wydawałoby się, że wicemistrzostwo Polski jest czymś fajnym, a tak nie było. Więc może w przypadku kadry warto byłoby się zastanowić nad np. elementami psychologicznymi. Wzajemnej nauki współpracy, w taki sposób, żeby każda strona wynosiła odpowiednie korzyści. Może też pojawiła się zbytnia pewność siebie i przez to zmiana podejścia. Wydaje mi się, że po trenerach reprezentacyjnych należy oczekiwać tego, że ich dyspozycja będzie jednostajna przez długi okres czasu. Nie mówię tu o formie zawodniczej, a formie podejścia trenera do zawodników i odwrotnie. Przed Ferdinando De Giorgim i kadrą dwie ważne imprezy w tym roku - Liga Światowa i mistrzostwa Europy. "Światówka" chyba zostanie potraktowana jako taki poligon doświadczalny. - Na pewno tak to będzie. Natomiast lubię wspominać Brazylijczyków, kiedy byli na topie. Dla nich nie miało znaczenia na jaką imprezę jechali. Udowadniali swoją klasę zawsze i wszędzie. Byli cały czas na szczycie. Bez względu na to, jaki mieli w danym momencie etap przygotowań, starali się być najlepsi. Traktowanie Ligi Światowej jako poligonu doświadczalnego z jednej strony jest zrozumiałe, ale zdajemy sobie również sprawę z tego, że kibic oczekuje zwycięstw. Można trenować, można sprawdzać, można naginać wyrozumiałość kibiców, ale jednak po aktualnych mistrzach świata należy oczekiwać mistrzowskiego poziomu. Podejrzewam, że nikt nie będzie wybaczał porażek, które pojawią w trakcie funkcjonowania tego zespołu. Nigdy nie było głaskania po głowie, gdy coś nie wychodziło i teraz może być podobnie. Gorąco wierzę w to, że De Giorgiemu uda się w taki sposób mentalnie przygotować zawodników, żeby nie było gry na pół gwizdka, tylko żeby trzymać określoną formę. Zdaję sobie niestety sprawę z tego, i to mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że utrzymanie wysokiej formy w okresie przygotowawczym do mistrzostw Europy, będzie kluczową sprawą. Spodziewajmy się porażek, bo one pewnie się pojawią. Osobiście bardzo zależy mi na tym, żeby psychicznie nasi chłopcy byli mocno "osadzeni" i pokazywali serce, ducha walki, bo wtedy kibice zawsze będą w stanie wybaczyć. Ferdinando De Giorgi powołał kadrę na Ligę Światową. Bartosz Kurek, który przez ostatnie lata był atakującym, wraca na pozycję przyjmującego. Czy to dobry ruch selekcjonera? - Wszystko zależy od tego, w jakiej będzie formie. Wiadomo, że Bartek w dobrej dyspozycji jest nie do "złapania". Moim zdaniem, Bartek jest bardzo dużym wzmocnieniem reprezentacji Polski na przyjęciu. Może ten element ma trochę słabszy, ale zespół powinien wykorzystać jego umiejętności. Teoretycznie będziemy mieć na boisku dwóch atakujących, bo przecież wykorzystujemy potencjał Bartka i potencjał nominalnego atakującego. Ręce powinny się same składać do oklasków. Zobaczymy, jak to De Giorgi rozegra. Jeśli Bartosz Kurek zostanie przesunięty na przyjęcie, to pewnie pierwsze skrzypce na pozycji atakującego będzie grał Dawid Konarski. - Wierzę, że taka formuła przyniesie określony skutek, bo przecież musimy wykorzystywać to do czego zostali ludzie stworzeni. Przypomina mi się sytuacja z Mariuszem Wlazłym, kiedy swego czasu został przesunięty na przyjęcie, w którym w ogóle się nie odnalazł. I w ten prosty sposób straciliśmy zarówno atakującego, jak i osłabiliśmy przyjęcie. Bartek radzi sobie w przyjęciu, więc chyba jest to dobre rozwiązanie, żeby mieć dwóch atakujących na boisku. Zapytam pana o środkowych, bo przecież na tej pozycji grał pan przez lata. W kadrze na Ligę Światową są m.in. Mateusz Bieniek, Karol Kłos, Piotr Nowakowski, Andrzej Wrona, a nie ma Marcina Możdżonka. Czy to nie jest niespodzianka? - Trzeba zdawać sobie sprawę, że zawodnicy nie będą grali przez całe życie. Na pewno przydałby się człowiek z ogromnym doświadczeniem, jak Marcin. Natomiast trzeba też zaufać tym, którzy się pojawiają i próbować z nich wykrzesać maksimum możliwości. Kiedyś każdemu kończy się kariera, jak doskonale to widać choćby w tym roku. Paru zawodników odeszło. Tak po prostu jest. Stephane Antiga po igrzyskach w Rio de Janeiro narzekał trochę na rozgrywających. De Giorgi powołał Fabiana Drzyzgę, Grzegorza Łomacza i młodego Marcina Komendę. - Nie spodziewajmy się, że szybko narodzi nam się nowy Paweł Zagumny. Musimy korzystać z tych zawodników, którymi dysponujemy. Patrzmy na to, jak będzie się rozwijała sytuacja i pomagajmy tym siatkarzom, którzy będą na boisku. Jesteśmy gospodarzem mistrzostw Europy. Czy znów będzie sukces, jak w 2014 roku, kiedy u siebie zdobyliśmy złoty medal mistrzostw świata? - Fajnie by było do tego nawiązać. Wszystkie reprezentacje idą mocno do przodu i będą starały się zgarnąć europejski czempionat dla siebie. Gramy w Polsce i zwykle jest tak, że jak ściany pomagają zawodnikom, to jest o wiele lepiej. Wierzę w to, że mimo braku kilku zawodników, którzy zdobywali złoto mistrzostw świata, to obecna reprezentacja będzie w stanie udźwignąć ciężar, bo warto. Tym bardziej, że mamy najlepszych kibiców na świecie i dla nich naprawdę warto grać. Rozmawiał Robert Kopeć