- Z meczu na mecz gramy coraz lepiej, jesteśmy dobrze fizycznie przygotowani. Jeśli o coś się obawiam, to tylko o mentalność. Bóg jeden wie, jak drużyna Bułgarii będzie atakować danego dnia. Wiem, że mam wielu doświadczonych graczy, ale zapewniam was, że każdy z nich jest Bułgarem, więc jego koncentracji, nastawienia mentalnego nigdy nie możesz być pewien - podkreślał, z lekkim uśmiechem na twarzy, trener Bułgarii Płamen Konstantinow po zapewnieniu sobie awansu do barażów o ćwierćfinał, dzięki rozbiciu Słowenii 3:0. Bułgarów czeka baraż o ćwierćfinał z Finlandią. Są jego zdecydowanymi faworytami. Stara gwardia nie rdzewieje - tak można rzec o Bułgarach, a szczególnie o 28-letnim Cwetanie Sokołowie, który zrobił różnicę w bitwie ze Słowenią, zdobywając aż 21 punktów. Dla porównania, największy as Słoweńców - Mitja Gasparini zyskał dla zespołów dziewięć "oczek". - Muszę poprawić jeszcze wiele elementów, ale największa rezerwa drzemie w zagrywce. Lepszym serwisem powinienem jeszcze bardziej pomóc zespołowi - podkreślał po meczu Sokołow. Bułgarzy ulegli tylko największemu faworytowi mistrzostw Europy - Rosji (0:3), później pokonali do zera Hiszpanię i Słowenię. Teraz czekają ich dwa mecze dzień po dniu, o ile wygrają baraż z Finami. - Nie chcę sięgać myślami do tego, co będzie później, koncentrować się na celu końcowym. Chcemy się skupiać na następnym meczu. Przyjechaliśmy do Polski, aby pokazać, że jesteśmy silnym zespołem i potrafimy dobrze grać. Jeśli to się uda, to wynik sam przyjdzie. Najpierw myślimy o barażu, a później pomyślimy o ćwierćfinale - wzbrania się przed spekulacjami na temat ćwierćfinału Sokołow. Trener Bułgarów Płamen Konstantinow doceniał wygraną nad Słowenią. - Od trzech lat Słoweńcy zaliczają się do europejskiej czołówki. Chcieliśmy zobaczyć, jak wyglądamy na ich tle, gdzie jesteśmy. Okazało się, ze to był nasz dzień. Graliśmy dobrze, taktyka była dopasowana i konsekwentnie realizowana. Rozszyfrowaliśmy ich rozgrywającego, dlatego blokiem zdobywaliśmy sporo punktów. Dodatkowo wywarliśmy na rywalu presję serwisem, dlatego Słoweńcy nie mogli się rozkręcić, pokazać swojej pomysłowej gry - analizował Konstantinow. Bułgaria to nie tylko starzy wyjadacze na czele z Sokołowem, 32-letnim Wiktorem Josifowem, czy o rok młodszym Nikołajem Nikołowem (10 pkt ze Słowenią), ale też coraz śmielej poczynające sobie młodsze pokolenie, na czele z 25-letnim Nikołajem Penczewem. Penczew dorzucił do triumfu nad Słowenią 10 "oczek". - Sam wchodziłem do seniorskiej reprezentacji w wieku 17 lat i wprowadzali mnie do niej Nikołow, czy Kazinski. Teraz my starsi wprowadzamy młodszych, staramy się dodawać im pewności na parkiecie. Podczas treningów pilnujemy, by się rozwijali . Nadejdzie ich czas. W przyszłym roku w Bułgarii mamy mistrzostwa świata, to bardzo ważny dla nas turniej i czas pokaże, na co nas będzie stać - tłumaczy Sokołow. - Rozwinąć musimy wszystkie elementy: serwy, atak, przyjęcie. Jeśli nam idzie, mamy swój dzień, to jesteśmy dobrzy w każdym elemencie, ale jeśli nie bardzo, to wszystko szwankuje - uważa. Do Krakowa przyjechała grupa kilkudziesięciu Bułgarów, którzy wspierają swych siatkarzy okrzykami: "Junacy! Bułgarzy!" - Cieszę się z atmosfery, jaka panuje w krakowskiej hali. Widziałem i słyszałem wielu naszych fanów. Mam nadzieję, że podobała im się nasza gra i pragnę im podziękować za wsparcie - stwierdził lider zespołu. Z Krakowa Michał Białoński