Podopieczna Bartosza Kizierowskiego czasem 2.09,36 co prawda zwyciężyła, ale do zdobycia kwalifikacji zabrakło jej 0,41 s. - Ciężko analizować tak na gorąco. Na pewno popełniłam błąd przy dopłynięciu do ściany. Ja już w tym roku popłynęłam szybciej od minimum. Było to w marcu podczas próby przedolimpijskiej. Tutaj się nie udało. Może trochę przez stres. Choć publiczność była wspaniała, to przyznaję, że w kraju startuje mi się ciężej niż za granicą. Oczekiwania wciąż są duże, a wszystkie oczy na mnie skierowane - powiedziała Jędrzejczak po dekoracji. Decyzją Polskiego Związku Pływackiego w walce o prawo startu w Londynie liczą się wyniki osiągnięte jedynie w ubiegłorocznych mistrzostwach światach w Szanghaju, marcowej Grand Prix USA w Indianapolis i trwających mistrzostwach kraju. - Ja się nie poddaję. To dopiero pierwszy dzień zawodów. W poniedziałek czeka mnie start na 100 m stylem motylkowym. Jestem święcie przekonana, że wystartuję w tegorocznych igrzyskach. Dawno nie poprawiłam swojego rekordu życiowego na 100 m delfinem, a czuję, że jestem w stanie tego dokonać - zapewniła mistrzyni olimpijska z Aten. Zapowiedzi Jędrzejczak nie są bezpodstawne. Podczas porannych eliminacji pierwszą długość basenu pokonała w 28,99 s. Minimum na 100 m stylem motylkowym wynosi 58,70, a jej rekord życiowy 57,84. - Na pewno dobrze przepracowałam okres przygotowawczy. Wiadomo, że trenowałam głównie pod 200 m, ale by dobrze je popłynąć trzeba być też szybkim na pierwszej połowie. Ja walczę o swoje czwarte igrzyska. W Londynie mi się spodobało i wierzę, że to może być mój rok. Czuję się piękna, młoda i szybka. Nie godzę się na to, by ktoś wypominał mi mój wiek - podkreśliła 28-letnia zawodniczka. Zawody w Olsztynie potrwają do wtorku.