To, co się wydarzyło, było nie tyle niespodziewane, ile zupełnie nieoczekiwane nawet dla samego Nowickiego. Gdy Polak pojawił się w strefie wywiadów oczywiście miał nietęgą minę, bo jako faworyt do walki o złoto z Fajdkiem, spisał się zupełnie poniżej oczekiwań. - Chciałem przyjechać tutaj, rzucić w finale na swoim poziomie, a dałem ciała i tyle. Koniec kropka - nie patyczkował się Nowicki. Wtedy został zapytany o protest w sprawie swojego, spalonego rzutu, który dałby mu srebrny medal. Miało chodzić o wątpliwe nadepnięcie poza obręb koła. - Ale czemu będzie protest? To było nadepnięcie, nie ma co dywagować. Jest jak jest. Spalony to spalony, nie ma gadania - uciął temat nasz młociarz. Tymczasem wkrótce sprawy przybrały zupełnie sensacyjny obrót. Polska strona istotnie wniosła protest, ale wnioskując w nim zupełnie coś innego. Chodziło o pierwszy rzut trzeciego w konkursie Węgra Bence’a Halasza, który w inauguracyjnej próbie, właśnie na wagę brązowego medalu, miał wystąpić stopą poza koło. I cel został osiągnięty! "Jury Odwoławcze spotkało się i po zapoznaniu się z nagraniem doszło do wniosku, że nieprawidłowości w prowadzeniu zawodów były niekorzystne dla polskiego sportowca Wojciecha Nowickiego" - napisano w oficjalnym komunikacie. Tym samym, z formalnego punktu widzenia, odwołanie zostało uwzględnione, a już inna instancja, czyli Jury Apelacyjne, zarządziło przyznanie brązowego medalu. Panel orzekający postanowił wziąć pod uwagę jednak całą złożoność sytuacji, tak aby przy okazji nie skrzywdzić Halasza. Mając na względzie przede wszystkim to, że gdyby Węgier od początku wiedział, że "spalił" pierwszą próbę, to być może zupełnie inna byłaby jego koncentracja do końca konkursu i kolejne próby w jego wykonaniu wyglądałyby jeszcze lepiej. Wszak Węgier spalił aż cztery rzuty, a tylko dwa miał mierzone. Dlatego podczas ceremonii wręczenia medali na podium rzutu młotem stanie czterech zawodników. "Jury uważa, że decyzja o pierwszym rzucie wpłynęła na podejście węgierskiego sportowca do pozostałych prób. Dlatego jury postanowiło uczciwie potraktować obu sportowców, wobec czego zostaną przyznane dwa brązowe medale" - wyraźnie zaakcentowano w komunikacie. Nowicki w swojej najdalszej próbie rzucił 77,69 m, a młot Halasza poszybował na 78,18 m. Wynik drugiego Francuza Quentina Bigota to 78,19 m (jego rekord sezonu). Żadnych szans nie dał rywalom Fajdek, który rzucał w innej lidze, broniąc tytułu mistrza globu z rezultatem 80,50 m. Dzięki tej decyzji, dorobek medalowy reprezentacji Polski po sześciu dniach lekkoatletycznych mistrzostw świata w Dosze, obecnie wynosi cztery medale. Poza złotem Fajdka i brązem Nowickiego, srebro dołożyła młociarka Joanna Fiodorow, a brąz tyczkarz Piotr Lisek. Artur Gac, Doha