Wcześniej wracająca w tym sezonie do rywalizacji po przerwie macierzyńskiej zawodniczka, brązowa medalistka mistrzostw świata z Londynu 2017, w pierwszej próbie pokonała 1,85 i 1,89 oraz w drugiej 1,92. - Cieszę się, że się udało, bo finał to był taki plan minimum. Udowodniłam sobie, że jestem w stanie - mimo takich warunków - skoczyć 1,94. Chciałabym do tego coś dorzucić jeszcze w finale, bo wiem, że mnie na to stać - powiedziała. Na pytanie, czy coś poważnego stało się z nogą, bo Lićwinko, brązowa medalistka sprzed dwóch lat, wyraźnie utykała, zapewniła: "będę żyć".