- Mnie w ogóle nie nakręca przegrywanie. Nie widzę w tym żadnej motywacji. Właśnie dlatego nie interesuje mnie srebro. Walczę o złoto - z takim nastawieniem tu przyjechałem. A jak będzie? Może być tak, że wrócimy do tego pytania i powiem, że szkoda, że nie wziąłem w ciemno - powiedział. Eliminacje pchnięcia kulą zaplanowane są na czwartkowy wieczór. Startuje w nich trzech Polaków - obok Bukowieckiego, także Michał Haratyk i Jakub Szyszkowski. - Cokolwiek się nie stanie, to już jest mój sezon życia. Nie miałem nigdy tylu startów, w których osiągałem wyniki powyżej 21 metrów. Poprawiłem rekord życiowy na 22,25, wygrałem Uniwersjadę i mistrzostwa Europy do lat 23. I ja wiem, że to nie jest moje ostatnie słowo - zapowiedział. I faktycznie może mieć powody, by być optymistą. Jego forma w ostatnich tygodniach wyraźnie zwyżkowała. Na zgrupowaniu w Belek wyglądał znakomicie. - Ukłony dla mojego taty, bo on to świetnie przygotował. W Belek chodziło wyłącznie o złapanie świeżości i tak się stało. Rywale też widzieli na pewno, że moja forma idzie ciągle do góry. Nie skupiam się na tym, by byli przestraszeni, tylko żebym ja pchał jeszcze dalej - zaznaczył. On zdaje sobie jednak sprawę z tego, że takiego poziomu pchnięcia kulą jeszcze nie było. Ośmiu zawodników pchnęło w tym sezonie wynik lepszy od 22 metrów. - Kosmiczny poziom, ale do niego trzeba się po prostu dostosować. Wydaje mi się, że 22 metry mogą nie dać złota. Ale ja też nie wyobrażam sobie innej sytuacji niż takiej, w której uzyskam rekord życiowy. Jestem tu po to, by być najlepszym. Po to każdy z nas trenuje - powiedział. Bukowiecki już jeden szczyt formy w tym sezonie miał - na początku lipca, kiedy zdobył złoto Uniwersjady i mistrzostw Europy do lat 23. - Po tych dwóch imprezach trochę odpuściłem, parę dni wolnych, a później zacząłem ciężko trenować. To była chyba najlepsza decyzja w mojej karierze i dziękuję za to mojemu tacie, że ją podjął. Kompletnie nic nie robiłem i to mi dało takiego kopa, głód, żeby znowu mocniej potrenować i przede wszystkim, żeby znowu startować. To był świetny ruch. Gdyby tej przerwy nie było i cały czas jechałbym ciągiem, to znudzenie mogłoby się pojawić - przyznał. Bukowiecki ma dopiero 22 lata, a już ma realne szanse na to, by stanąć na podium mistrzostw świata, - Czuję teraz dużo młodziej niż jak miałem lat 18-19. Wtedy wygrywałem w swojej kategorii wiekowej wszystko. Dla mnie ciężkie było spotkanie z seniorami. Nagle wchodzę do tej rywalizacji i zaczynam przegrywać. Bardzo się denerwowałem sam na siebie. Wszyscy mi powtarzali, że jestem młody, mam dużo czasu, a ja chciałem na siłę z nimi wygrywać. Teraz sobie uświadomiłem, że mam 22 lata i jestem jeszcze bardzo młody - powiedział. Minimum kwalifikacyjne w pchnięciu kula wynosi 20,90. Mistrzostwa świata w Dosze zakończą się w niedzielę. Polacy zdobyli na razie dwa medale. Srebro w rzucie młotem wywalczyła Joanna Fiodorow, a brąz w skoku o tyczce Piotr Lisek. Z Dohy - Marta Pietrewicz