W czwartej minucie West Ham wyszedł na prowadzenie 1-0, po tym gdy samobójczą bramkę strzelił Alisson Becker. Sytuację tę bardzo długo sprawdzali sędziowie VAR, gdyż istniało spore podejrzenie, że bramkarz Liverpoolu wyskakując do piłki został sfaulowany. Ostatecznie po nieco ponad dwóch minutach "The Reds" wznowili grę od środka, gdyż gol został uznany. Decyzja arbitrów wzbudziła spore kontrowersje wśród kibiców. Czy sędziowie dobrze zinterpretowali to zdarzenie? Decyzja sędziego może i faktycznie jest kontrowersyjna, ale moim zdaniem prawidłowa. Do dośrodkowanej piłki tak naprawdę wyskoczyli wszyscy zawodnicy, którzy znajdowali się w okolicy "piątki". Alisson chciał wypiąstkować piłkę, ale wpadł w Angelo Ogbonna i w efekcie trafił tak w futbolówkę, że wpadła ona do jego bramki. Moim zdaniem zawodnik West Hamu nie faulował bramkarza "The Reds" . Angelo Ogbonna po prostu wyskoczył do piłki i chciał o nią powalczyć. Ma on do tego pełne prawo, a to że stał za nim bramkarz niczego nie zmienia. Pamiętajmy, że nie ma już mitycznego pojęcia, iż bramkarz jest nietykalny w "piątce". Golkiper nie ma żadnych przywilejów i albo trafia i wybija w piłkę, albo wpada w rywala i go fauluje. Trzy minuty później ponownie sporo pracy mieli sędziowie VAR, którzy analizowali potencjalną czerwoną kartkę dla Aaron Cresswell’a, który sfaulował swojego rywala. Co ciekawe w tej sytuacji arbiter spotkania nawet nie odgwizdał faulu, choć przewinienie wydawało się ewidentne. Cresswell wykonał wślizg na piłkę i po jej dotknięciu, jego noga powędrowała w górę i zahaczyła kolano Jordan’a Henderson’a. Choć stopklatka wygląda bardzo groźnie, to w rzeczywistości nie był to taki ostry faul. Na całe szczęście Cresswell zahaczył tylko swojego rywala i dzięki temu nie otrzymał czerwonej kartki. Z pewnością zawodnik West Ham’u powinien obejrzeć żółtą kartkę, lecz arbitrzy VAR mogą interweniować tylko w przypadku bezpośredniej czerwonej kartki, a zatem możemy powiedzieć, że defensor gospodarzy miał sporo szczęścia.