W 92. minucie piłkę w pole karne z bocznego sektora boiska dośrodkował jeden z zawodników Lechii Gdańsk. Tam futbolówkę zagrał Maciej Gajos i przedłużył podanie do Flavio Paixao. Portugalczyk przyjął piłkę i gdy chciał złożyć się do strzału z bliskiej odległości, został pociągnięty przez Jakuba Kiełba. Piłkarz Lechii czując ciągnięcie upadł na murawę, a sędzia Paweł Malec odgwizdał rzut karny, a faulującego ukarał żółtą kartką. Co więcej, Jakub Kiełb miał już jedną kartkę na koncie, a zatem oznaczało to dla niego koniec tego meczu. Decyzja sędziego Malca wydawała się być kontrowersyjna, a za dyskusje dodatkową kartkę otrzymał Robert Ivanov. Fakt, że rzut karny był kontrowersyjny podkreśla długi proces analizy sędziów VAR, gdyż od momentu faulu do wykonania "jedenastki" minęły aż trzy minuty. Damian Sylwestrzak i Tomasz Listkiewicz, którzy zasiadali w wozie VAR uznali, że nie jest to oczywisty błąd i powstrzymali się od interwencji. Rzut karny na bramkę na 1-0 zamienił Flavio Paixao, jednak nadal pozostało pytanie, czy VAR powinien odwołać karnego? Oglądając powtórki widzimy, że Jakub Kiełb oburącz łapie swojego rywala i totalnie nie jest zainteresowany piłką, lecz zatrzymaniem zawodnika. Z pewnością nie jest to jakieś mocne, czy uporczywe trzymanie, jednak wystarczyło aby Flavio Paixao przewrócił się na ziemię. Myślę, że Portugalczyk dodał wiele od siebie i przez to jego upadek nie wygląda naturalnie i właśnie dlatego decyzja sędziego wydaje się być kontrowersyjna. Z pewnością jest to tzw. miękki rzut karny i z racji tego, że kontakt faktycznie zaistniał, to VAR nie miał podstaw, aby interweniować. Myślę, że gdyby arbiter nie odgwizdał "jedenastki" to VAR także nie podjąłby interwencji, gdyż nie jest to wcale oczywista sytuacji. Osobiście jest mi bliżej rzutowi karnemu, jednak irytujące jest to, że zawodnik Lechii nawet nie próbował walczyć, tylko czując kontakt od razu położył się na ziemię. No cóż, to jest tzw. cwaniactwo boiskowe.