Bramkę zdobył Łukasz Zwoliński, który podczas przyjmowania piłki uderzył dłonią w twarz Marcina Flisa. Zdarzenie to było na pewno przypadkowe, bo przecież napastnik Lechii był zdecydowanie przed swoim rywalem i możliwe, że nawet go nie widział. Zastanawiające jest to czy w takich sytuacjach należy oceniać zamiar, czy skutek. Ostatnie trendy wskazują na tę drugą opcję, a zatem uważam, że sędzia Łukasz Szczech nie powinien uznać bramki dla Lechii Gdańsk. Zastanawiam się także nad tym czy nie powinien interweniować VAR. Czy ta sytuacja jest oczywistym błędem arbitra? Wydaje mi się, że nie i jest to tzw. szara strefa, w której do zaakceptowania mogą być obie decyzje, jakie podjął sędzia boiskowy. Omawiając sytuację z tego meczu, warto zwrócić uwagę na sytuację z 74. minuty i wręcz kapitalnej interwencji obrońcy Bozhidara Chorbadzhiyskiego. Ponownie na bramkę biegł Łukasz Zwoliński, który chwilę przed próbą oddania strzału został przewrócony na ziemię. Faulu jednak nie było, co idealnie pokazują powtórki. Obrońca Stali Mielec wręcz perfekcyjnie wślizgiem zatrzymał futbolówkę i tym samym spowodował upadek rywala. Gdyby jednak stoper gospodarzy trafił drugą nogą w Zwolińskiego to z pewnością byśmy mieli rzut karny. W tej sytuacji decyzja arbitra była prawidłowa.