W 42. minucie doszło do bardzo ciekawej i nieco kontrowersyjnej sytuacji, w której niezbędna była pomoc sędziów VAR. W polu karnym Stali starli się Mateusz Matras i Waldemar Sobota, a napastnik Śląska upadł na murawę i domagał się rzutu karnego. Arbiter Daniel Stefański nakazał grać dalej i piłka została wybita za linię środkową. Tam szansę na wyjście sam na sam z bramkarzem miał Michał Mak, lecz plany pokrzyżował mu Konrad Poprawa, który zagrał futbolówkę ręką. Arbiter Daniel Stefański odgwizdał przewinienie i ukarał zawodnika Śląska żółtą kartką. W tym momencie przed sporym zadaniem stanęli sędziowie VAR Bartosz Frankowski i Marek Arys, którzy musieli przeanalizować te dwa zdarzenia. Ostatecznie uznano, że faulu na Sobocie nie było, a Konrad Poprawa powinien za swoje zachowanie otrzymać czerwoną kartkę i od 44. minuty Stal Mielec grała w przewadze jednego zawodnika. Czy sędziowie prawidłowo ocenili te zdarzenia? Ekspert: faulu na Sobocie nie było Moim zdaniem faulu na Waldemarze Sobocie absolutnie nie było. Napastnik Śląska chciał przyjąć piłkę i w pewnym momencie poczuł ręce Mateusza Matrasa na swoich plecach i upadł na murawę. Obrońca Stali nie wykonał żadnego ruchu, nie pchnął rywala, ani go nie trzymał, więc podstaw do przewinienia nie było. Co do zachowania Konrada Poprawy to przyznać trzeba, że sędziowie ponownie podjęli prawidłową decyzję. Jego ręka była ułożona nienaturalnie i można pokusić się nawet o tezę, że było to celowe zagranie. Gdyby nie ręka, to Michał Mak od połowy boiska pędziłby sam na sam z bramkarzem. Z jednej strony jest to daleko od bramki, jednak z drugiej nie ma tam żadnego obrońcy, który mógłby przeszkodzić zawodnikowi Stali. W związku z tym zachowanie Poprawy należy uznać za przerwanie realnej szansy na zdobycie bramki (tzw. DOGSO), które skutkuje wykluczeniem. Jedynym pocieszeniem dla Śląska Wrocław jest to, że zawodnik będzie pauzować tylko w jednej kolejce, gdyż była to tzw. akcja ratunkowa, czyli faul taktyczny. W drugiej minucie doliczonego czasu gry Stal Mielec zdobyła bramkę na 1-0. Radość nie trwała jednak zbyt długo, gdyż zostało to szybko zweryfikowane i okazało się, że strzelec gola Koki Hinokio przyjął piłkę ręką i następnie oddał strzał. Mimo, że było to całkowicie przypadkowe, to przepisy gry w takich sytuacjach są czytelne i stanowcze. Jeżeli po nawet przypadkowym kontakcie futbolówki z ręką zawodnik natychmiastowo zdobędzie bramkę, to gola takiego uznać nie można i należy odgwizdać przewinienie. Sędziowie VAR ponownie wykonali dobrą robotę i szybko poinformowali Daniela Stefańskiego, co się wydarzyło i ostatecznie gol został anulowany, a pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Kto zdobędzie "Złotą piłkę" - SPRAWDŹ! Lewandowski czy Messi - komu należy się "Złota Piłka"?